​"W służbie Niepodległej". Polscy żołnierze na zagranicznych misjach

3 dni temu 9

Z okazji Święta Niepodległości w Radiu RMF24 goszczą żołnierze, którzy reprezentują Wojsko Polskie na misjach zagranicznych. Gośćmi Tomasza Weryńskiego są Przemysław Wójtowicz, dowódca sekcji snajperów w Afganistanie i chorąży w stanie spoczynku, pułkownik Andrzej “Wodzu" Kruczyński - były oficer GROM-u, kapitan rezerwy dr Maciej Milczanowski z Uniwersytetu Rzeszowskiego oraz podpułkownik Maciej Szyłkowski, dowódca zmiany PKW, który aktualnie stacjonuje w Libanie.

Były dowódca snajperów przytacza gorzkie słowa, które padają w kierunku weteranów, którzy zostali ranni na misji. Spośród krzywdzących stereotypów wymienia opinię, jakoby żołnierze byli najemnikami, którzy stracili zdrowie na własne życzenie, dla pieniędzy. Wykonywaliśmy rozkazy polityków, których wybrało społeczeństwo i to społeczeństwo bierze za to odpowiedzialność, często nie zdając sobie z tego sprawy - twierdzi snajper.

Wójtowicz aktualnie zajmuje się m.in. rehabilitacją żołnierzy poprzez sport. Za męstwo i odwagę został wpisany do Księgi Honorowej Wojska Polskiego.

Jak wspomina Wójtowicz, na jego siódmej zmianie w Afganistanie 250 osób było zrotowanych medycznie, w tym siedem osób straciło życie. Ofiary były poważne. Kontyngent liczył 2500 ludzi, więc strata wyniosła ok. 10 proc. W 2010 roku w kraju nikt o tym nie wiedział, a nawet się tym nie interesował. Podejrzewam, że i politycy też mieli to głęboko w nosie - kwituje snajper.

To nie żołnierz jest winien (...) Za wszystkie rany, ofiary, odpowiedzialność powinni brać przełożeni. Nie wyobrażam sobie, podejmując decyzję, nie wziąć odpowiedzialności za śmierć lub rany moich żołnierzy pod moimi rozkazami - twierdzi Wójtowicz.

Wojskowy wspomina misję, podczas której został ranny wraz ze swoimi żołnierzami. Pierwotnie mieli pojechać na dwa dni. Na dwunasty dzień, kiedy już nie mieliśmy co jeść i co pić, na szczęście mieliśmy amunicję. Wszyscy zostaliśmy ranni. Poprzedzały to działania, takie jak ostrzały czy nawet wymiana ognia z bardzo bliskiego dystansu - wspomina snajper.

Śmigłowiec oderwał się od ziemi i wiedzieliśmy, że wojna się tego dnia dla nas skończyła (...). Musiałem dowodzić moimi ludźmi aż do końca ewakuacji, mimo że byliśmy ranni. Czy był strach? Nie. Wtedy była pamięć mięśniowa, racjonalne zachowanie, chęć przeżycia. Strach przyszedł potem (...). Wtedy mi poleciały pierwsze łzy, bo zdałem sobie sprawę, że prawdopodobnie już nie będę żołnierzem, tylko inwalidą. Martwiłem się, bo kiedyś żołnierzem było się z powołania, nie dla pieniędzy - wskazuje gość Tomasza Weryńskiego.

Kruczyński wspomina, jak znalazł się w jednostce GROM-u. Relacjonuje, że pochodzi z małej miejscowości na ścianie wschodniej i marzył, żeby mieszkać w dużym mieście. Była legenda, że to jest nowa jednostka, w której praca będzie polegała na ochronie ambasad. Przeszedłem testy fizyczne (...). To był początek mozolnej drogi, bo po przyjeździe do Warszawy trzeba było zaliczyć selekcję (...). Kilkanaście lat, które spędziłem w jednostce wojskowej 2305, czyli w jednostce wojskowej GROM, to była przygoda życia. Fantastyczny okres. Będę to pamiętał do końca życia - podsumowuje żołnierz.

Trafiła się misja na Haiti. To był 1994 rok (...), pierwszy raz leciałem samolotem, z którego nie musiałem wyskakiwać ze spadochronem - wspomina pierwszą misję żołnierz. Jak zdradza Kruczyński, głównym zadaniem żołnierzy GROM-u była ochrona VIP-ów, eskortowanie ich i patrol ulic. 

Nie zapomnę, jak zjawiła się pani Madaleine Albright (...) Pełniła wysoką funkcję w strukturach amerykańskich. Jakież było jej zdziwienie, jak po wylądowaniu na lotnisku zobaczyła polskie mundury i biało-czerwoną flagę. A świetnie mówiła po polsku. Także szok, niedowierzanie. Świat jest mały. Eskortowaliśmy ją po bazach wojskowych. Używaliśmy śmigłowców. Także ciekawe, sympatyczne spotkania - relacjonuje wojskowy.

Miałem przywilej być w ponad czterdziestu krajach. I uwaga: w każdym, w którym byłem, spotykałem Polaków (...). Jakby ktoś chciał się ze mną założyć gdzieś na pustyni, że tutaj Polaka nie spotkamy, no to można było przegrać kupę pieniędzy - zdradza gość Radia RMF24.

Jak tłumaczy żołnierz GROM-u, praca w jednostce charakteryzowała się niesamowitą precyzją, niemal mechaniczną. Wszystkich żołnierzy sił specjalnych cechuje wyjątkowa dyscyplina i metodyczne działanie.

Pamiętam jedną sytuację, kiedy czułem, że jestem w jakiś sposób uczepiony do RIB-a, którym podpłynęliśmy do obiektu. Jak się okazało, to była taka lina bungee cord, metalowa. Druga część była przypięta do tego RIB-a. Można sobie dopowiedzieć co by było jakby RIB odpłynął. Raczej spadłbym do wody i mogłoby być niefajnie. Nie wpadłem na silnik pracujący, a mogłoby być niefajnie. Także oczy muszą być dookoła głowy - zaznacza żołnierz GROM-u.

Przykład z Iraku. Atakujemy tamę ponad sto kilometrów za Bagdadem. Jedna osoba jest ranna. Śmigłowiec podnosi tę osobę, transportuje do szpitala w Kuwejcie. Tam już czekają specjaliści. Operacja jest przygotowana. O żołnierza sił specjalnych się dba. Dlaczego? Bo wyszkolenie kosztuje grubo ponad milion. To są niesamowite nakłady finansowe i warto zrobić naprawdę dużo, żeby on po wyszkoleniu pracował - wyjaśnia ekspert.

Mój pierwszy wylot był do Syrii, na Wzgórza Golan. Pierwszy raz leciałem samolotem, pierwszy raz tak daleko, bo wcześniej byłem tylko na Słowacji i w NRD. Była duża ekscytacja, jako człowiek bardzo młody się nie bałem. Byłem mocno nastawiony na przygodę - wspomina pierwszą misję dr Milczanowski.

Gość Tomasza Weryńskiego wspomina, że nie wszyscy miejscowi rozumieli, że nie mogą wchodzić na teren monitorowany przez ONZ. Kapitan rezerwy relacjonuje ślub Izraelki z Syryjczykiem, który odbywał się w atmosferze konfliktu. Żołnierze musieli asystować w wydarzeniu. Jako posterunek wojskowy ONZ pełniliśmy trochę rolę księdza, bo przy nas pierwszy raz para młodych się połączyła. Tam odbywało się wesele. Bardzo dziwaczna sytuacja. Przecież ci ludzie musieli się znać. A polityka powodowała, że tak kuriozalne sytuacje miały miejsce - wspomina gość Radia RMF24.

Żołnierz wskazuje, że misja zagraniczna jest wyzwaniem i weryfikacją bliskich relacji. Wiele związków nie jest w stanie przetrwać rozłąki. Dla dr Milczanowskiego misja jest swego rodzaju testem na to, kto przetrwa ten czas.

Jak wspomina kapitan rezerwy, wspomnienia misji zagranicznych pozostawiają piętno i budują charakter człowieka. Dr Milczanowski uważa, że doświadczenie pozytywnie wpłynęło na jego życie, a negatywne wydarzenia zbudowały w nim spokój na przyszłość.

Dowódca zmiany PKW Liban podkreśla, że na początku misji odbywa się adaptacja. Szokiem dla ludzi, którzy są pierwszy raz w tym rejonie, jest ruch drogowy. Tutaj jest zasada, że nie ma zasad. Ludzie jeżdżą jak chcą, wpychają się. Co ciekawe, do wypadków nie dochodzi. Niemniej jednak tak sytuacja tutaj wygląda. Także szok kulturowy jest duży - tłumaczy Szyłkowski.

Ppłk. Szyłkowski wskazuje, że cały proces formowania polskiego kontyngentu wojskowego trwa pół roku. Odbywają się szkolenia indywidualne i grupowe oraz kursy specjalistyczne. Obecnie gość Radia RMF24 uczestniczy w misji UNIFIL ONZ w Libanie. Do zadań należy monitoring strefy między Libanem a Izraelem oraz wsparcie libańskiej policji. Ostatnim zadaniem jest ochrona ludności cywilnej.

Ruch może się odbywać płynnie. Możemy wjeżdżać tam, gdzie powinniśmy, gdzie zostało to ustalone pomiędzy władzami UNIFIL-u a lokalnymi burmistrzami. Ale zagrożenia są inne, drony cały czas latają nad naszymi głowami, no i na chwilę obecną ten błękitny hełm nas chroni. Niemniej jednak wypadki mogą się zdarzyć - relacjonuje Szyłkowski.

Najważniejsze jest życie i zdrowie żołnierza Wojska Polskiego. Był taki przykład, że żołnierze wjechali w złe miejsce, szyby zostały wybite i odłamki szyby raniły jednego żołnierza. Co było ciekawe, w momencie, kiedy ten żołnierz był ranny, ta eskalacja natychmiast ustała. A więc lokalsi wiedzieli, że w momencie, kiedy już zranią tego żołnierza, żołnierz ma prawo użyć broni palnej - tłumaczy gość Radia RMF24.

Opracowanie: Karolina Galus

Radio RMF24

Po jeszcze więcej informacji odsyłamy Was do naszego internetowego Radia RMF24 Słuchajcie online już teraz!

Radio RMF24 na bieżąco informuje o wszystkich najważniejszych wydarzeniach w Polsce, Europie i na świecie.

Przeczytaj źródło