W PRL-m mówiono tylko o tym. Rodowicz szczerze jej nie nienawidziła, a wyglądały, jak siostry bliźniaczki

1 dzień temu 12

Kiedy Maryla Rodowicz i Urszula Sipińska wchodziły na scenę, publiczność szalała z zachwytu. Za pięknymi uśmiechami i doskonałymi występami kryła się jednak jedna z najsłynniejszych rywalizacji polskiej estrady lat 70. O czym szeptano w garderobach i jak doszło do legendarnej bójki kapeluszami w Opolu?
 

Telefon i chaos techniczny. Początek wielkiej wojny między Rodowicz i Sipińską

Pierwszy poważny zgrzyt między artystkami miał miejsce podczas Festiwalu w Opolu w 1970 roku. Maryla Rodowicz odebrała wtedy dramatyczny telefon z informacją o śmierci ukochanej matki. Wiadomość okazała się nieprawdziwa, ale wstrząs był ogromny.

Na domiar złego, podczas występu Rodowicz doszło do chaosu technicznego – problemy z mikrofonem, pogubione nuty orkiestry. W środowisku natychmiast pojawiły się plotki, że feralny telefon miała rzekomo wykonać Urszula Sipińska, największa konkurentka Maryli.

Mimo tych wszystkich komplikacji Rodowicz wykonała "Jadą wozy kolorowe", a jej występ przeszedł do historii festiwalu. Choć spekulacje o sabotażu okazały się wyssane z palca, atmosfera między gwiazdami pozostała napięta. Obie artystki zaczęły unikać się nawzajem, nawet podczas wspólnych wyjazdów organizowanych przez państwową agencję PAGART.

W PRL-m mówiono tylko o tym. Rodowicz szczerze jej nie nienawidziła, a wyglądały, jak siostry bliźniaczkiUrszula Sipińska, fot. facebook.com/sipinskaurszula

Bójka kapeluszami. Kulminacja konfliktu Rodowicz i Sipińskiej w Opolu

Kulminacja konfliktu nastąpiła siedem lat później, podczas tego samego festiwalu w Opolu. W 1977 roku, w trakcie koncertu "Nastroje, nas troje", Urszula Sipińska w białej stylizacji śpiewała piosenkę "Chłopak z drewna, baba z gumy".

Maryla Rodowicz, ubrana na czarno, nagle zaczęła pląsać po scenie, parodiując ruchy koleżanki. Do zabawy dołączyły chórzystki Maryli, a także poeci Wojciech Młynarski, Jonasz Kofta i aktor Wiesław Gołas.

Publiczność początkowo sądziła, że to część przedstawienia. Sytuacja wymknęła się jednak spod kontroli, gdy po wykonaniu piosenki Sipińska podeszła do Rodowicz. Obie artystki zaczęły okładać się kapeluszami i szarpać. W ferworze walki Sipińskiej pękł rękaw marynarki – pokazała to widowni, która nie była już pewna, czy ogląda żart, czy prawdziwą awanturę wielkich gwiazd.

Osiecka i klucz do zwycięstwa Rodowicz

Dlaczego to Maryla Rodowicz ostatecznie wygrała ten artystyczny wyścig, pozostając na estradzie przez kolejne dekady? Kluczem okazał się dostęp do najlepszego repertuaru i bliska relacja z Agnieszką Osiecką.

Znana dziennikarka muzyczna Maria Szabłowska zdradziła w rozmowie z "Faktem", że Maryla miała wyjątkowy talent do wyszukiwania najlepszych piosenek. 

Agnieszka trzymała w szufladach kasety z muzyką. Maryla mogła tam dosłownie grzebać i wybierać to, co jej wpadło w ucho. Sipińska nie miała takiego dostępu, bo mieszkała dalej. To często decydowało o przewadze Mańki – wyjaśniła Szabłowska.

Historia powstania przeboju "Niech żyje bal" doskonale ilustruje determinację Rodowicz. Gdy podczas wizyty u Osieckiej, Maryla wypatrzyła utwór, który jej się spodobał, poetka mówiła: 

Nie, to nie, bo to czeka na Połomskiego. 

Rodowicz odparła: 

Nie, ja to wezmę. To nie dla niego, tylko dla mnie.

Niedługo później Jerzy Połomski, wracając taksówką z Okęcia, włączył radio i usłyszał "Niech żyje bal" – bo Maryla już zdążyła to nagrać z tekstem Osieckiej.

Urszula Sipińska z czasem wycofała się z show-biznesu, wybierając spokojniejsze życie – także z powodu problemów zdrowotnych. W 1982 roku przeżyła poważny wypadek samochodowy w drodze do Berlina, doznając ciężkich obrażeń nogi i kolana. Na scenę wróciła, ale ostatecznie zakończyła karierę w 1991 roku.

Tymczasem Maryla Rodowicz pozostała na estradzie, niedawno obchodząc 80. urodziny i wciąż występując, między innymi na sylwestrowej imprezie TVP2.

Maria Szabłowska podsumowuje konflikt między gwiazdami jako bardziej sportową rywalizację niż prawdziwą animozję. 

Ten konflikt wydaje się dziś jakimś PR-owskim zagraniem. Dwie blondynki, obie świetne wokalistki, obie z doskonałym repertuarem – ludzie je porównywali, więc naturalnie pojawiała się rywalizacja. One same trochę to podsycały – mówi dziennikarka.

Dodaje też, że legendarne starcie kapeluszami było "widowiskowe, ale zupełnie nieszkodliwe". "To było raczej napięcie sceniczne niż prawdziwa agresja. Moim zdaniem one się nawet lubiły. Rywalizowały o repertuar, popularność, a przede wszystkim – o teksty Osieckiej, ale to była rywalizacja na poziomie".
 

W PRL-m mówiono tylko o tym. Rodowicz szczerze jej nie nienawidziła, a wyglądały, jak siostry bliźniaczkiMaryla Rodowicz, fot. KAPiF
Przeczytaj źródło