Używałem MacBooka Pro przez dwa tygodnie. Po testach kupiłem laptopa z Windows

3 godziny temu 6

SPIS TREŚCI

  1. Błyskawiczna konfiguracja
  2. Szybki podgląd
  3. Skalowanie to złoto
  4. Mikser głośności? A po co, a komu to potrzebne?
  5. Zrzuty ekranu zapisywane na… pulpicie
  6. Safari to przeglądarka mem
  7. Myszka — twój wróg
  8. Wielki sklep z aplikacjami jest… pusty
  9. Biedne zarządzanie oknami
  10. Instalacja aplikacji potrafi być uciążliwa
  11. Szaleństwo powiadomień bezpieczeństwa
  12. Sporo małych udziwnień
  13. Smartfonowy design Ustawień
  14. Okrojone udostępnianie
  15. MacBook Pro wyleczył mnie z chęci zakupu Maca

Windows, jaki jest, każdy widzi — przeładowany niepotrzebnymi funkcjami, czasem irytujący i rozwijany w kierunku, który zdecydowanie nie przypadł mi do gustu. Od pewnego czasu chodziła mi więc po głowie myśl o tym, żeby przenieść się na inny system operacyjny. Teoretycznie najprostszym wyjściem byłby Linux, z którym mam już duże doświadczenie, ale nie uruchomię tam wielu aplikacji, do których jestem przyspawany ze względu na pracę. Zostaje więc alternatywa w postaci MacOS i zakup MacBooka. Najpierw chciałem jednak sprawdzić, czy ten system jest dla mnie i czy nie odbiję się od niego. Nadarzyła się do tego okazja, gdy w moje ręce wpadł MacBook Pro M5, który już na pierwszy rzut oka bardzo pozytywnie mnie zaskoczył.

Jak długo testowałem MacBooka Pro?

Dlaczego zdecydowałem się na zakup laptopa z Windows?

Co mi się nie podobało w MacBooku Pro?

Jakie były pozytywne aspekty używania MacOS?

MacBook Pro to świetnie wykonany sprzęt

MacBook Pro to świetnie wykonany sprzętAdrian Kotowski / Komputer Świat

Jakoś wykonania tego sprzętu jest naprawdę bardzo wysoka. Czuć od razu, że mam do czynienia z droższym laptopem (który w testowanej wersji kosztuje ponad 16 tys. zł!), bo materiały, z których jest wykonany, są bardzo przyjemne w dotyku, a konkretne elementy obudowy świetnie spasowane. Po chwili jednak przychodzi pierwsze otrzeźwienie, gdy przyglądam się portom i nie widzę wśród nich ani jednego USB-A, które przecież nadal jest podstawą. To oczywiście da się przeżyć, ale trudniej mi zaakceptować długi Enter, którego szczerze nienawidzę i nie używam od wielu lat. Sama klawiatura jest wygodna i poza tym Enterem oraz pojawieniem się przycisków Option i Command, których przecież nie ma ani w Windows, ani w Linuksie, niczym się nie różni od "normalnej" klawiatury.

Dużą wadą jest dla mnie wycięcie w ekranie, w którym znajdziemy kamerę. Wygląda to po prostu brzydko, a jeszcze bardziej absurdalny jest fakt, że przy pomocy tej kamery nie można logować się do systemu. Do tego przeznaczony jest czytnik linii papilarnych. Apple oszpeciło swój sprzęt, nie oferując FaceID, do którego przecież przyzwyczajony jest każdy posiadacz iPhone’a.

Przejdźmy teraz do tego, co mi się podoba w systemie MacOS i ogólnie ekosystemie Apple’a, a co uważam ze swojej perspektywy za problem. Tych pierwszych jest znacznie mniej, więc to właśnie od nich zacznijmy.

Błyskawiczna konfiguracja

MacOS jest znacznie szybciej gotowy do pracy po pierwszym uruchomieniu systemu niż Windows 11. Wstępna konfiguracja jest błyskawiczna, nie martwimy się również o sterowniki czy podstawowe programy, bo te są preinstalowane. Byłem naprawdę pozytywnie zaskoczony tym, jak wygodnie można rozpocząć korzystanie z MacBooka Pro.

Szybki podgląd

To jedno z moich ulubionych rozwiązań, jakie widziałem w dowolnym systemie operacyjnym. Najeżdżając na wybrany plik lub folder i klikając Spację, możemy szybko podejrzeć, co znajduje się w środku. W ten sposób można choćby błyskawicznie zobaczyć zdjęcie czy dokument bez jego otwierania w dedykowanej aplikacji.

Szybki podgląd to znakomita funkcja

Szybki podgląd to znakomita funkcjaAdrian Kotowski / Komputer Świat

Skalowanie to złoto

Każdy, kto miał kiedyś do czynienia z systemem Microsoftu, wie, że Windows i skalowanie nie idą w parze. Jak jedno okno czy moduł skalują się dobrze, tak trzy inne aplikacje, w tym też systemowe, wyglądają tragicznie. W MacOS ten problem nie występuje. Niezależnie od tego, czy korzystałem z wyświetlacza MacBooka Pro, czy z podpiętego monitora 4K obraz wyglądał znakomicie. To jednak tyle z rzeczy, które mi się podobały.

Mikser głośności? A po co, a komu to potrzebne?

Tak najwidoczniej myślą w firmie Apple, bo z jakiegoś powodu ta podstawowa funkcjonalność nie jest wbudowana w system operacyjny. W Windows bez żadnego problemu możemy zmienić głośność dźwięku dla różnych aplikacji i źródeł. W MacOS mamy natomiast tylko jeden, główny suwak. Żeby było ciekawiej, taką funkcjonalność możecie mieć, ale musicie zainstalować dodatkowe oprogramowanie SoundSource, które na dodatek jest płatne. Licencja na aplikację kosztuje aż 49 dol.

Brak miksera głośności w MacOS jest trudna do zrozumienia

Brak miksera głośności w MacOS jest trudna do zrozumieniaAdrian Kotowski / Komputer Świat

Zrzuty ekranu zapisywane na… pulpicie

Nie wiem, kto wpadł na ten pomysł, ale po wykonaniu zrzutu ekranu w MacOS (który na dodatek wywoływany jest przez dość nieoczywisty skrót klawiszowy) ten zapisuje się domyślnie na pulpicie. Jeśli wykonamy kilka takich zrzutów, to przestrzeń jest zasypana śmieciami, które powinny lądować w jakimś folderze typowo do zrzutów (jak w Windows) lub grafik (jak w pozostałych systemach).

Zrzuty ekranu zapisywane na pulpicie

Zrzuty ekranu zapisywane na pulpicieAdrian Kotowski / Komputer Świat

Safari to przeglądarka mem

Pewnie istnieją fani Safari, ale naprawdę chciałbym móc zrozumieć, co takiego widzą w tej przeglądarce, że w ogóle są w stanie jej używać. Aplikacja zaskoczyła mnie dziwnymi rozwiązaniami, które są po prostu nielogiczne. Dla przykładu, jeśli przypniecie daną kartę, to z jakiegoś powodu będzie ona widoczna jako przypięta w każdym kolejnym otwartym oknie Safari, także w tych wyciągniętych jako karty z głównego okna. Brakuje tutaj również wielu popularnych rozszerzeń, a możliwości dostosowania są praktycznie żadne.

Safari jest gorsze, niż zakładałem

Safari jest gorsze, niż zakładałemAdrian Kotowski / Komputer Świat

Dodatkowo ze względu na fakt, że nie mam innego sprzętu Apple, nie mogę używać Safari na innych urządzeniach i synchronizować danych. Przeglądarka w dość specyficzny sposób otwiera linki z innych aplikacji — raz robi to w nowej karcie, innym razem z nieznanego powodu otwiera w nowym oknie. Nie jestem również przekonany do tego, że Safari automatycznie odświeża stronę po powrocie do niej po dłuższym czasie. Czasem może być to poważny problem, szczególnie jeśli korzystacie z jakiejś aplikacji internetowej, gdzie przy odświeżeniu znika wprowadzona przez nas treść.

Myszka — twój wróg

Laptopy Apple słyną ze znakomitych gładzików, ale obsługa myszką mimo wszystko powinna być wygodniejsza. Powinna być, bo niestety w MacOS zastosowano kilka idiotycznych patentów, które szokują swoją głupotą. Nie znajdziecie tutaj opcji wyłączenia akceleracji myszki, która jest kluczowa dla osób grających przy użyciu myszki lub potrzebuje idealnej dokładności w innych programach.

Obsługa myszki w MacOS jest tragiczna

Obsługa myszki w MacOS jest tragicznaAdrian Kotowski / Komputer Świat

Gorsze jest jednak to, że z jakiegoś powodu obsługa przycisków Wstecz i Naprzód też nie jest standardowo rozwiązana. W takim Safari przyciski te w ogóle nie działają, tak samo jest z oknem Findera i praktycznie dowolnymi aplikacjami systemowymi. Bez problemu można z nich korzystać natomiast choćby w Chrome’ie, czy Spotify. Jeszcze dziwniejsze jest zachowanie rolki myszki, która działa odwrotnie (kręcąc do przodu, scrolluje w dół) i co więcej — w systemie nie ma opcji zmiany tego ustawienia.

Wielki sklep z aplikacjami jest… pusty

Apple przez lata rozwijało swój sklep z aplikacjami, który ma być podstawowym miejscem pobierania wielu aplikacji. I pewnie dla wielu jest, ale sam się przekonałem, że brakuje tam masy programów, w tym nawet najpopularniejszych przeglądarek. Byłem zaskoczony, gdy wyszukując aplikację Firefox zwróciło mi jakieś losowe programy jak WhatsApp zamiast przeglądarki Mozilli. Jest to o tyle dziwne, że to zawsze sklep Microsoftu był tym najgorszym pod względem dostępności programów, ale akurat tam wspomniany program można znaleźć. O Linuksie nawet nie wspominam, bo tam instalacja ze "sklepy" jest podstawą i znajdziecie w nim wszystko, czego potrzebujecie.

App Store jest zaskakująco pusty

App Store jest zaskakująco pustyAdrian Kotowski / Komputer Świat

Biedne zarządzanie oknami

Przez lata użytkownicy MacOS musieli męczyć się z zarządzaniem, a w zasadzie brakiem zarządzania oknami. Ostatnie duże wersje systemu zauważalnie poprawiły ten aspekt, ale i tak wypada słabiej niż w Windows 11 nawet w przypadku standardowych ustawień, nie wspominając nawet o opcjach, które daje darmowy PowerToys i jego FancyZones.

Zarządzanie oknami w MacOS nie dorasta temu w Windows 11 do pięt

Zarządzanie oknami w MacOS nie dorasta temu w Windows 11 do piętAdrian Kotowski / Komputer Świat

Weźmy np. rozmieszczenie dwóch okien obok siebie, które dzieli pulpit na pół. Na pozór wygląda tak samo, jak w Windows, ale spróbujcie rozszerzyć jedno z tak ułożonych okno. Na Windows i Linuksie przy takim ułożeniu rozszerzanie w bok jednego okna oznacza też automatyczne zmniejszanie drugiego już podczas przeciągania krawędzie aplikacji. Na MacOS po prostu rozszerzacie jedno okno, które przykrywa drugie znajdujące się na drugiej połowie. Co więcej, przyciągając w Windows okno do krawędzi ekranu, widzimy też od razu podpowiedzi rozmieszczenia innych otwartych aplikacji obok. Na Macu takiej opcji nawet nie przewidziano.

Instalacja aplikacji potrafi być uciążliwa

Instalacja aplikacji w MacOS wydaje się dość prosta — pobrany obraz o rozszerzeniu dmg przeciągamy po prostu do panelu Aplikacje. Tak przynajmniej to zawsze wyglądało. Problem w tym, że czasem pojawiają się dodatkowe wymagania dotyczące prywatności i te pokazują, że Apple zdecydowanie nie jest mistrzem projektowania interfejsu. Jeśli próbujemy zainstalować program, który nie jest zweryfikowany (a takich programów jest masa), to w obecnej wersji MacOS zrobicie to dopiero po odnalezieniu specjalnej opcji w ustawieniach systemowych dotyczących bezpieczeństwa.

Co istotne, nie otrzymacie żadnej informacji, gdzie to ustawienie się znajduje, a dodatkowo opcja w panelu Prywatności wyświetla się tylko w chwili odpalenia blokowanego instalatora. To dziwaczne rozwiązanie, które przypomina mi trochę pomysły wprowadzane w systemach dla smartfonów, ale na pewno nie funkcję z OS-u dla komputerów.

Szaleństwo powiadomień bezpieczeństwa

MacOS zaskoczył mnie negatywnie tym, jak często potrzebował potwierdzenia mojego hasła i z jak dużą częstotliwością wyświetlał monity dotyczące bezpieczeństwa. Dodatkowo bardzo chętnie wyświetlał też inne powiadomienia, które w dużym stopniu były bezużyteczne i jedynie zasłaniały widok.

Sporo małych udziwnień

Strzelam, że dla wielu osób szokiem może być to, że klikanie czerwonego krzyżyka w oknie aplikacji wcale nie zamyka aplikacji jak w innych systemach. Program nadal będzie widoczny np. po przełączaniu się między aplikacjami przez Command+Tab. By szybko go zamknąć, trzeba użyć skrótu Command+Q. Dziwne jest też korzystanie z przycisku Enter. Na MacOS służy on bowiem do zmiany nazwy pliku lub folderu, a nie do ich otwarcia/uruchomienia programu jak na Windows/Linuksie. Przerosnąć może też sam proces wycinania i wklejania, bo skróty zostały pozmieniane.

MacOS wymaga również wciśnięcia przycisku na touchpadzie do otwarcia lub zaznaczenia okna. W Windows wystarczy delikatnie uderzyć w płytkę. Absurdalne jest natomiast działanie skrótu Wstecz i Naprzód na wbudowanym touchpadzie. Użyjemy tego bowiem bez problemu w przeglądarce, ale już nie w oknie Ustawień czy Finderze, gdzie są dedykowane przyciski.

Smartfonowy design Ustawień

Apple przeprojektowało jakiś czas temu panel Ustawień, by przypominał ten z iPhone’ów i iPadów. Dla użytkowników tych urządzeń pewnie jest to wygodne, dla mnie jest nieintuicyjne i przekombinowane. Muszę jednak zaznaczyć, że nowe Ustawienia w Windows też nie są najszczęśliwiej zaprojektowane, więc to już czystko kwestia akceptacji określonej estetyki.

Okrojone udostępnianie

Menu udostępniania plików w MacOS jest zaskakująco mocno okrojone. Apple podeszło do sprawy w nieprzyjazny użytkownikowi sposób, ograniczając możliwość udostępniania materiałów do własnych usług. To problem, z którym na Windows się nie spotkałem — bez większego problemu można tam udostępniać materiały przez inne aplikacje niż tylko systemowe.

Menu udostępniania jest szokująco okrojone

Menu udostępniania jest szokująco okrojoneAdrian Kotowski / Komputer Świat

MacBook Pro wyleczył mnie z chęci zakupu Maca

Dwa tygodnie spędzone z MacBookiem Pro sprawiły, że przeprosiłem się z Windowsem. Może jest to system przekombinowany i zawalony rzeczami, których nie chcą sami użytkownicy (np. wciskany na siłę Copilot), ale dla mnie jest to OS po prostu wygodniejszy. Pracuję z dużą liczbą okien i aplikacji, a ich obsługa jest o dziwo wygodniejsza na systemie Microsoftu. Do tego dochodzą absurdy MacOS dotyczące choćby obsługi myszki i tych podstawowych komend wstecz/naprzód, z których przecież każdy z nas korzystał i korzysta na co dzień.

Apple nie było konsekwentne w projekcie systemu nawigacji po systemie i aplikacjach, więc nawet przy korzystaniu z macbookowego touchpada nie będziecie mieć podstawowej funkcji powrotu do wcześniejszego okna w domyślnym eksploratorze plików. To absurd, którego nie jestem w stanie zrozumieć. Podobnie jak nie jestem w stanie zrozumieć obrony tego rozwiązania przez największych fanbojów Apple’a.

Oczywiście nie jest tak, że nic mi się nie podobało w Macu. To świetnie wykonany sprzęt o dużych możliwościach. Odpalane na nim programy działają bardzo sprawnie, można też pograć w gry (choć Mac byłby zdecydowanie ostatnim sprzętem, gdybym myślał o graniu). W przypadku MacBooka Pro dochodzi do tego znakomity ekran i chyba najlepsze głośniki, jakie słyszałem w komputerze przenośnym. Gdy na dodatek nauczymy się skrótów klawiaturowych (do czego jesteśmy w zasadzie zmuszeni przez projekt systemu), to praca z MacOS jest co najmniej akceptowalna.

Zakładałem zakup MacBooka Air, który chodził mi po głowie od długiego czasu. Było zresztą blisko jego nabycia podczas wyprzedaży na Black Friday. Mając jednak doświadczenie z pracy na MacBooku Pro zamiast sprzętu Apple wybrałem świetnego w mojej opinii HP OmniBooka X Flip 14 z ekranem OLED i procesorem Intela. I jestem naprawdę bardzo pozytywnie zaskoczony, jak ten sprzęt wypada na tle wspomnianego MacBooka Pro kosztującego czterokrotnie więcej.

Przeczytaj źródło