Utyskiwania pani Małgosi przejdą do annałów politycznych kuriozów [OPINIA]

7 godziny temu 3
Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.

Przy okazji wyborów prezydenckich szerokiej publice przypomniała o sobie Małgorzata Manowska, nominalnie pierwsza prezes Sądu Najwyższego, który ma orzec o ważności prezydenckiej elekcji, w rzeczywistości – obok Julii Przyłębskiej – jedno z kluczowych odkryć towarzyskich ekipy PiS.

A wraz z Manowską przypomniał mi się pewien cytat, którym spieszę się z Państwem podzielić. "Skala uchybień w procesie wyłonienia kandydatów może podważyć pozycję przyszłego prezesa, a tym samym całej instytucji". Nie, to nie jest wyimek z pisma Państwowej Komisji Wyborczej, która przygotowała sprawozdanie z tegorocznych wyborów prezydenckich, ani wynurzenia prawników przestrzegających, iż skala fałszerstw wyborczych może podważać mandat Karola Nawrockiego jako przyszłego prezydenta Polski. To cytat z listu, który część sędziów Sądu Najwyższego wysłała do prezydenta Andrzeja Dudy pięć lat temu, tuż po głosowaniu Zgromadzenia Ogólnego Sędziów SN nad kandydaturami na pierwszego prezesa SN. Rola prezydenta była ważka, bo to on z kandydatów przedstawionych przez Zgromadzenie ostatecznie wybiera prezesa.

Przeczytaj źródło