Ranni i chorzy mieli znajdować w nich pomoc i bezpieczeństwo, ale pomimo ofiarnej postawy personelu szpitale w powstańczej Warszawie stały się scenami ludzkich dramatów. Na początku pacjentami byli głównie żołnierze oddziałów liniowych. Po miesiącu około 70 proc. stanowiła ludność cywilna.
Ranni i chorzy mieli znajdować w nich pomoc i bezpieczeństwo, ale pomimo ofiarnej postawy personelu szpitale w powstańczej Warszawie stały się scenami ludzkich dramatów. Na początku pacjentami byli głównie żołnierze oddziałów liniowych. Po miesiącu około 70 proc. stanowiła ludność cywilna.
Wieczorem 2 sierpnia 1944 r. do szpitala przy ul. Widok 7 przyniesiono młodego chłopaka. Dom, w którym przebywał, został zbombardowany i część się zawaliła. Schował się we wnęce, w której nie oberwał się strop i dzięki temu przeżył. Na imię miał Adam, mówili do niego Adaś. Nazwisko jakoś na K. Tyle zapamiętała Bronisława Magdalena Ochman, pielęgniarka.
Teraz Adaś leżał na noszach, pokryty wapnem i gruzem, ze zmiażdżoną prawą nogą. Już po chwili szykowano się do operacji. Lekarze myli ręce, pielęgniarki przygotowywały narzędzia oraz próbowały rozebrać i umyć pacjenta. „Ja tnę na nim resztki łachów, Marynka doprowadza do porządku twarz, która jest właściwie jedną raną. W ustach, w nozdrzach, w uszach pełno gruzu. Trzeba go usunąć, żeby można było dać narkozę. Najgorzej jest z oczami – powieki zupełnie poranione, a pod powiekami też gruz. Chłopak odzyskuje przy tej toalecie przytomność: zaczyna jęczeć i krztusić się. Marynka cierpliwie obmywa twarz i oczy, które się nie otwierają” – wspominała Ochman.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Zobacz
Popularne Zobacz również Najnowsze
Przejdź do strony głównej

1 miesiąc temu
24





English (US) ·
Polish (PL) ·