Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.
Władysław Chomutow szkolił się w młodzieżowych zespołach Szachtara i Olimpiku Donieck, a także rosyjskiego Lokomotiwu Moskwa. W lutym 2019 roku wyjechał do słowackiego FC ViOnu.
- Na Słowacji miałem problemy głównie z jednym niesfornym trenerem. Zarząd klubu mnie wspierał. Niestety wojna trwa i szacunek dla Ukraińców maleje. Jest nas tak dużo, że kluby mówią: „O, kolejny Ukrainiec? Ilu ich jeszcze może być?” Słuchanie tego boli. W wielu krajach staliśmy się obciążeniem i wsparcie jest ograniczone. Rozumiem jednak drugą stronę – wspierać uchodźców przez trzy lata to wyzwanie. To tak, jakby Polska była w wojnie, a Polacy przyjeżdżali tutaj. Jak zareagują ludzie? Powiedzą: „Dość, wracajcie.” Kluby wolałyby grać miejscowymi niż Ukraińcami, to my też bylibyśmy niezadowoleni - zwrócił uwagę pomocnik.
ZOBACZ TAKŻE: Szokujące wyznanie ukraińskiej tenisistki. "Ból, lęk, ataki paniki, upokorzenie"
Po zaledwie pięciu miesiącach Chomutow trafił z kolegą do estońskiego Kalju FC. Początki nie były jednak wymarzone.
- Gdy ja i Andrij Markowycz dołączyliśmy, rosyjskojęzyczni Estończycy mówili: „Znowu idą Ukraińcy. Najpierw jeden, potem dwóch, potem dziesięciu.” Mimo to drużyna była świetna, przyjęto mnie od razu. Mimo że miałem 21 lat, a oni byli przeważnie po 27/28, zgraliśmy się, mówiliśmy tym samym językiem i nie było żadnego zastraszania - oznajmił.
27-letni Ukrainiec grał potem w Kosowie i Gruzji, następnie trafił do Armenii.
- W moim armeńskim klubie grało kilku Rosjan. Powiedziałem trenerowi – który pracował w Rosji – i kolegom, że w razie napięć politycznych nie podpiszę kontraktu. Rodzina i inni by tego nie zrozumieli. Do dziś jestem blisko z rosyjskim piłkarzem grającym w Macedonii. Niektórzy otwarcie wspierają Ukrainę, ale boją się to głośno mówić - wyjawił.
Po skromnym epizodzie w Nomme Kalju dla ukraińskiego piłkarza pojawiła się możliwość transferu do... Polski!
– Chciałem spróbować czegoś nowego. Skontaktował się ze mną agent z dobrej agencji, mającej zawodników w Celtiku i Nottingham Forest. Podpisałem z nim umowę. Pojawiły się opcje w Samorinie i Puszczy Niepołomice. Wybór padł na Samorin – to był mój drugi błąd w karierze, wybrałem Słowację zamiast Polski. Pensje były podobne, a w Puszczy nawet wyższe. Wybrałem jednak znajomość środowiska w Samorinie, bo już tam grałem - skończył Ukrainiec.