Ukraińcy wzięli do niewoli żołnierza. Ten przeszedł na ich stronę. Teraz ujawnia kulisy walk na froncie

2 godziny temu 29

Data utworzenia: 23 grudnia 2025, 23:10.

Rosyjski żołnierz wzięty do niewoli przez Ukraińców przez 60 dni pomagał im na froncie. Daniil Aleksandrowicz Syczow, weteran wojny armeńsko-azerbejdżańskiej, w szczerym wywiadzie opowiada o kulisach walk i swoim pobycie w niewoli. — Myślałem, że przyjdziemy na pozycję, posiedzimy, wrócimy — a to wszystko wygląda zupełnie inaczej — przyznaje.

Rosyjski żołnierz wzięty do niewoli przez Ukraińców przez 60 dni pomagał im na froncie. Foto: @astraiaintel/X, Sofiia Gatilova / Reuters

— Służyłem w Republice Armenii, w 102. bazie wojskowej. Podczas delegacji do Karabachu za udział w misji pokojowej otrzymałem dwie nagrody — mówi Daniil Aleksandrowicz Syczow (23 l.) w wywiadzie opublikowanym w ramach projektu "Ukrainian Witness", mającego dokumentować wojnę w Ukrainie. Po tym jak uderzył oficera, miał zostać wysłany do Nowoczerkaska, a następnie do Doniecka. Stamtąd wysłano go na linię frontu. Obrazy, które wspomina, są przerażające.

Zobacz też: Nowa obietnica Kremla. Rosja chce to potwierdzić na papierze

Ukraińcy wzięli do niewoli żołnierza. Ten przeszedł na ich stronę

— Zadanie polegało na utrzymaniu pozycji. Powiedziano nam, że nie ma tam nikogo — mieliśmy tylko zająć pozycję i tam siedzieć — przyznaje Syczow. Jednak już w drodze na miejsce jego oddział został ostrzelany przez drony, a opancerzony transporter zniszczony. Dalej Syczow opisuje, jak w trakcie marszu został ranny, po tym jak nadepnął na minę i stracił partnera.

— Powiedziałem mu: "Biegnij za dom, ja cię...", no, pobiegł za dom i wtedy rozległy się dwie serie z kałasznikowa. Nawet nie zorientowałem się, że to strzały, bo wcześniej ostrzeliwano nas dronami — wspomina. Potem sam dostał się do niewoli. Przeszedł na ukraińską stronę i przez ponad 60 dni pomagał im umacniać pozycje na froncie. Zapytany dlaczego do robił, Syczow odpowiada wprost: — Chciałem po prostu przeżyć.

Walczył w rosyjskiej armii. Zdradza kulisy walk na froncie

Jak przyznaje, miał świadomość, że jeśli przyjdą Rosjanie, najprawdopodobnie zginie. —Raczej nie bawiliby się w rozpoznanie — mówi Syczow i wyjaśnia, że większość brygad ma rozkazy, by nie brać jeńców.

— W 242., skąd przyszedłem, mówiono nam, żeby jeńców brać w miarę możliwości. Ja nie chcę zabijać Ukraińców, uważam, że jesteśmy jednym bratnim narodem. Słowianie: Białorusini, Ukraińcy, Rosjanie, to jeden naród. A przez jednego człowieka mamy zabijać swoich? To, co nam wciskali, że tam są źli ludzie, to nieprawda — mieszkałem z chłopakami na tej pozycji przez dwa miesiące i odnosili się do mnie dobrze. Czułem się tam normalnie — wyznaje Daniil Aleksandrowicz Syczow. Jak dodaje, jego babcia była Ukrainką, ale to ukraińscy żołnierze nauczyli go trochę tego języka.

Wspomina, że w drodze na front widział pole bitwy usłane ciałami rosyjskich żołnierzy, którzy ginęli podczas ataków. — Myślałem, że przyjdziemy na pozycję, posiedzimy, wrócimy — a to wszystko wygląda zupełnie inaczej. Straszne rzeczy. Wszędzie zabici, ciała. Tego się nie mówi, nie pokazuje — przyznaje.

— Chciałbym przeprosić, że przyszedłem na cudzą ziemię, że, mówiąc wprost, przyszliśmy zajmować komuś dom. Rozumiem, że to bardzo złe — podsumował żołnierz.

/1

@astraiaintel/X, Sofiia Gatilova / Reuters

Rosyjski żołnierz wzięty do niewoli przez Ukraińców przez 60 dni pomagał im na froncie. W szczerym wywiadzie mówi o kulisach walk.

Przeczytaj źródło