Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.
Po serii nieprawid?owo?ci w obwodowych komisjach wyborczych na niekorzy?? Rafa?a Trzaskowskiego na jaw wychodz? b??dy skutkuj?ce z kolei zani?eniem wyniku Karola Nawrockiego. SN ujawni? w ?rod? trzy tego typu przypadki. Cho? polityk?w PiS taki obr?t sprawy cieszy, to maj? obawy w zwi?zku z zapowiedzi? szefa MS Adama Bodnara, kt?ry chce weryfikacji wynik?w wyborczych w szeregu komisji w ca?ym kraju. - Nie ufam Bodnarowi, nie wiem, czy jego ludzie czego? w ko?cu nie przekr?c? - m?wi polityk PiS.

- No i proszę: trzy komisje i we wszystkich zaniżono wynik Karola - cieszy się poseł Prawa i Sprawiedliwości. - Ale tak zawsze było. Może by tak sprawdzić, co działo się przy liczeniu głosów w wyborach dwa lata temu? - dodaje i sugeruje, że część nieprawidłowości, które do tej pory ujawniono, mogły być celowym działaniem niektórych członków komisji.
Do tej pory na jaw wyszły przypadki błędów w protokołach 11 obwodowych komisji wyborczych (w Krakowie, Mińsku Mazowieckim, Oleśnie, Strzelcach Opolskich, Grudziądzu, Gdańsku, Tychach, Kamiennej Górze, Brześciu Kujawskim i dwóch komisjach z Bielska-Białej), które skutkowały zaniżeniem wyników wyborczych Rafała Trzaskowskiego. W środę z kolei Sąd Najwyższy ujawnił nieprawidłowości w trzech komisjach (w Warszawie, Magnuszewie i Staszowie), gdzie sytuacja była odwrotna. W OKW nr 113 w stolicy 160 głosów oddanych na kandydata PiS przypisano Rafałowi Trzaskowskiemu, z kolei w dwóch pozostałych komisjach w protokołach odwrócono wyniki głosowania.
"Nie ma podstaw prawnych"
Mimo że sytuacja w czerwcowej drugiej turze wyborów jest bez precedensu, bo poważne błędy ujawniono już w sumie w 14 komisjach, Prawo i Sprawiedliwość jest przeciwne weryfikacji rezultatów głosowania w całym kraju. - Trzeba w tej sprawie postępować zgodnie z przepisami prawa, a prawo stanowi jasno, że to Sąd Najwyższy dzisiaj bada w oparciu o protesty wyborcze, które do niego trafiły. I wszystkie te protesty będą zapewne przeanalizowane, jeśli oczywiście spełniają wymogi formalne - podkreśla w rozmowie z Gazeta.pl Marcin Przydacz, prawnik i były członek sztabu Karola Nawrockiego. - Do sprawdzenia wyników w całym kraju zwyczajnie nie ma podstaw prawnych - dodaje inny z posłów PiS.
W Prawie i Sprawiedliwości słychać za to obawy w związku z aktywnością ministra sprawiedliwości Adama Bodnara, który w środę poinformował, iż zwrócił się do Sądu Najwyższego o przeprowadzenie oględzin kart wyborczych w 1472 komisjach wyborczych. Szef MS i prokurator generalny swój wniosek oparł m.in. na odrzuconym przez SN proteście wyborczym dr. Krzysztofa Kontka, specjalisty od analiz statystycznych, który wskazywał na możliwe nieprawidłowości w szeregu komisji wyborczych. Z naszych informacji, które uzyskaliśmy w środę w Prokuraturze Generalnej, wynika, iż minister Bodnar chciałby się przyjrzeć zarówno tym komisjom, w których mógł zostać zawyżony wynik Karola Nawrockiego, jak i odwrotnie - tam, gdzie nieuprawnioną korzyść mógł odnieść kandydat Koalicji Obywatelskiej.
"Nie ufam Bodnarowi"
W Prawie i Sprawiedliwości działania ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego nie budzą entuzjazmu. Część z naszych rozmówców obawia się, że to właśnie tam mogą nastąpić jakieś nieprawidłowości. - Nie mam zaufania do Bodnara, kto wie, co z tego jego liczenia może wyniknąć - mówi nam poseł PiS.
W partii Jarosława Kaczyńskiego słychać za to o potrzebie zmian Kodeksu wyborczego, które miałyby wyeliminować nieprawidłowości w liczeniu głosów w przyszłości. Padają m.in. propozycje stworzenia profesjonalnego, stałego korpusu urzędników wyborczych oraz wprowadzenia, na wzór amerykański, elektronicznego modelu liczenia głosów.