Po kradzieży samochodu Donalda Tuska doszło do poważnych zmian w Służbie Ochrony Państwa. Zwolniono kierownictwo odpowiedzialne za ochronę premiera, a szef SOP został wysłany na półroczny urlop. Kontrowersje wzbudza też fakt objęcia ochroną SOP całej rodziny szefa rządu.
Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.pl
Premier wściekły, konsekwencje w SOP
Incydent z kradzieżą samochodu należącego do rodziny premiera Donalda Tuska błyskawicznie odbił się na Służbie Ochrony Państwa. Z informacji "Super Expressu" i Radia Eska wynika, że Donald Tusk miał ostro zareagować i domagać się rozliczenia odpowiedzialnych. Szef MSWiA Marcin Kierwiński zażądał po rozmowie z premierem zmian kadrowych - stanowiska stracili dyrektor i wicedyrektor zarządu ochrony premiera. Na przymusowy półroczny urlop odesłano także komendanta SOP, gen. bryg. Radosława Jaworskiego. Według nieoficjalnych ustaleń, to próba odsunięcia go od kierowania służbą bez formalnej decyzji prezydenta. Karol Nawrocki musiałby zatwierdzić jego dymisję, a na to ze strony prezydenta i jego kancelarii nie ma zgody. Informacje o urlopie kierownika SOP potwierdziła Karolina Gałecka, rzeczniczka MSWiA. - Jest to zaległy urlop, który mu przysługiwał i w tym momencie wykorzystuje zaległy urlop - powiedziała SE. Podkreśliła, że nie wyciągnięto jeszcze żadnych konsekwencji wobec poszczególnych funkcjonariuszy SOP. MSWiA czeka na szczegółowy raport o zaistniałej sytuacji.
Kontrowersyjna ochrona rodziny
Jeszcze większe emocje wzbudziła decyzja o objęciu ochroną SOP całej rodziny Donalda Tuska. Jak mówią rozmówcy związani ze służbami, tak szeroka forma zabezpieczenia nie ma precedensu i budzi wątpliwości co do zasadności. - Nie pamiętam, aby wcześniej tak "głęboką ochroną" objęto członków rodziny. Nawet jeżeli pojawiają się groźby to działać powinna policja. Funkcjonariusze SOP są od ochrony najważniejszych ludzi w państwie - komentuje anonimowy informator SE. Wskazuje on też na brak profesjonalizmu - przez wiele miesięcy ochrona premiera miała nie być w stanie zapewnić skutecznej obserwacji i zamiast tego ograniczała się do dyżurów w samochodach w pobliżu domu szefa rządu, gdyż nie potrafiła znaleźć odpowiedniego lokalu.
Zobacz wideo Donald Tusk o Ukrainie. "Ta wojna to jest też nasza wojna"
Kradzież, od której wszystko się zaczęło
Do kradzieży lexusa należącego do rodziny Donalda Tuska doszło w nocy z 9 na 10 września w Sopocie. Auto odnaleziono kilka godzin później w Gdańsku, a cztery dni później zatrzymano podejrzanego - 41-letniego mężczyznę, który planował wylot do Bułgarii. Usłyszał zarzuty i trafił do aresztu na trzy miesiące. Policjanci podkreślają, że złodziej "wiedział co kradnie, ale nie wiedział komu".







English (US) ·
Polish (PL) ·