Trump broni Witkoffa. Cieszy się z "negocjacji", w których sam jest celem

3 tygodni temu 12
 to standardowe negocjacje
Trump o radach Witkoffa dla Kremla: to standardowe negocjacje Fot. White House; noamgalai/ Shutterstock. Montaż: naTemat.pl

Po ujawnieniu nagrania, na którym Steve Witkoff instruuje doradcę Putina, jak rozmawiać z Donaldem Trumpem, prezydent USA staje murem za swoim wysłannikiem. W jego narracji to przykład wzorowych negocjacji, z których jest wręcz zadowolony.

Daj napiwek autorowi

Pytany przez dziennikarzy o wyciek rozmowy Witkoffa z Jurijem Uszakowem, Trump nie próbował się odcinać od emisariusza. Przeciwnie – uznał, że rady udzielane Kremlowi to po prostu typowy sposób prowadzenia rozmów. Podkreślił, że do jego wysłannika należy przygotowywanie gruntu pod porozumienie i że właśnie tak rozumie rolę negocjatora. Jednocześnie przyznał, że samego nagrania jeszcze nie słyszał, co nie przeszkodziło mu jednoznacznie bronić współpracownika.

– To jest to, co robi negocjator (…) To bardzo standardowa forma negocjacji – podkreśla Trump w rozmowie z dziennikarzami.

Trump w ten sposób de facto przyznaje, że nie przeszkadza mu sytuacja, w której ktoś po drugiej stronie stołu dostaje gotową instrukcję, jak do niego mówić, by osiągnąć pożądany efekt. W wywiadach sugeruje wręcz, że podobne komunikaty Witkoff kieruje także w stronę Ukrainy, jakby cały proces sprowadzał się do ustawiania rozmów po obu stronach tak, by w centrum opowieści znalazł się on sam jako architekt pokoju.

Prezydent, którego najłatwiej kupić pochwałami

Trump nie ukrywa, że kluczem do sukcesu jego emisariusza ma być zbudowanie obrazu człowieka pokoju. Tego samego, który wcześniej przedstawiano w kontekście porozumienia w Strefie Gazy, teraz próbuje się przenieść na Ukrainę. W praktyce oznacza to, że rosyjskim władzom podpowiada się, jak dobrać ton rozmowy, by prezydent USA poczuł się doceniony i gotów do ogłoszenia spektakularnego sukcesu dyplomatycznego.

Z wypowiedzi Trumpa wyłania się więc obraz przywódcy, który ego traktuje jak narzędzie polityk, ale jednocześnie nie ma problemu z tym, że inni uczą się je obsługiwać. Zamiast niepokoju, że Kreml dostał w praktyce psychologiczną "instrukcję obsługi" prezydenta, słychać satysfakcję, że ktoś tak poważnie pochyla się nad jego wizerunkiem i rolą w historii. To odwrócenie ról: zamiast troski o to, by nie dać się rozgrywać, mamy przywódcę, który wydaje się dumny z tego, że jest osią całej układanki.

Wojna, która "może trwać latami" i zimny rachunek nad Ukrainą

Na tym tle jeszcze mocniej brzmią słowa Trumpa o samej wojnie. Prezydent stwierdził, że konflikt może ciągnąć się latami, bo Rosja dysponuje większym potencjałem ludzkim, a Ukraina, jeśli nie zawrze porozumienia, ryzykuje utratę kolejnych terytoriów. W jego narracji "dobra umowa" to taka, którą Kijów powinien przyjąć, jeśli tylko otworzy się okno na zakończenie działań wojennych.

– Ta wojna może trwać latami. Rosja ma o wiele więcej ludzi, więcej żołnierzy. Jeśli Ukraina może zawrzeć umowę, to jest dobre. Myślę, że to jest dobre dla obu – powiedział Donald Trump.

Tyle że w tle jest plan, który krytycy nazywają scenariuszem pisanym pod rosyjskie oczekiwania – z oddaniem Donbasu, rezygnacją z NATO i poważnym ograniczeniem potencjału militarnego Ukrainy. Jeśli w takiej konstrukcji to Witkoff podpowiada Kremlowi, jak mówić do Trumpa, a sam prezydent z uśmiechem nazywa to „standardową formą negocjacji”, trudno oprzeć się wrażeniu, że ktoś tu rozdał przeciwnikowi wszystkie karty. A Trump najwyraźniej cieszy się z tego, że w tej rozgrywce to właśnie jego nazwisko ma widnieć przy słowie "pokój".

Przeczytaj źródło