Prezes odchodził już tak wiele razy, że chyba nikt poza kompletnymi amatorami nie bierze tych jego zapowiedzi poważnie. Kiedy prezes zapowiada, że nie będzie już startował w wyborach na szefa partii, w PiS odbywa się swoisty rytuał. Spora część polityków partii z uniesieniem zaczyna odgrywać rolę zmartwionych porzuceniem sierotek, które proszą prezesa, żeby ich nie zostawiał. Lamentom nie ma końca. Pojawiają się listy i błagania.
Na biurko prezesa trafiło wiele relacji
Część kompletnych żółtodziobów politycznych wyskakuje przed szereg i zaczyna kombinować, co by tu zrobić, skoro prezes właśnie się zbiera na emeryturę. Tych prezes sobie bardzo dokładnie zapisuje. Tak będzie teraz z Andrzejem Śliwką, który przestrzelił i sądził, że może zaatakować ulubionego rzecznika partii. Śliwka chciał zastąpić Rafała Bochenka, ale ten ma jeden atut, prezes zwyczajnie go lubi, a nie lubi, kiedy coś wokół niego się zmienia.