
– Oglądałem serial "Dojrzewanie" i mam wrażenie, że to wszystko dzieje się jak w filmie. Jest mi bardzo przykro, że w dzisiejszych czasach dzieją się u nas takie rzeczy. Wszyscy są w szoku – mówi nam burmistrz Radzynia Podlaskiego. To instytucje z tego miasta – policja i sąd rejonowy – zajęły się sprawą 13-letniego chłopca, podejrzanego o zabójstwo 17-letniego brata. Tragedia zdarzyła się jednak w innym miejscu, 15 km stąd. – Wszyscy modlimy się za tę rodzinę – słyszymy. Ci, z którymi rozmawiamy, kierują emocje głównie w jedną stronę.
Daj napiwek autorowi
Ta historia wstrząsnęła Polską. Wydarzyła się po godzinie 3 w nocy 29 października w miejscowości Wólka Osowińska w gminie Borki na Lubelszczyźnie. Jej tragiczny finał jest trudny do uwierzenia.
Przypomnijmy, nie żyje 17-letni Łukasz. Nastolatek ma rany kłute, umiera w szpitalu. Policja zatrzymuje jego 13-letniego brata Szymona. Sąd Rejonowy w Radzyniu Podlaskim decyduje o umieszczeniu chłopca w schronisku dla nieletnich na okres trzech miesięcy. "Przepraszam mamo, nie płacz, proszę" – miał powiedzieć, gdy prowadzili go policjanci.
"Trzymaj się synu, jesteśmy z tobą" – miał, według relacji "SE" powiedzieć do niego ojciec.
Jest kilka dni przed Świętem Zmarłych.
– Coś takiego dzieje się akurat w takim czasie. Gdy idzie się na cmentarz i ciepło wspomina zmarłych. W całej społeczności chyba nie będzie człowieka, który w tych dniach nie będzie myślał o tej rodzinie. Mieszkańcy są ze sobą zżyci. Myślę, że w tym czasie wielu będzie się za nich modlić. Ja sam od kilku dni modlę się za tę rodzinę – mówi nam jeden z nich.
Pogrzeb chłopca odbędzie się 4 listopada.
Tragedia w Woli Osowińskiej. "Cicha, spokojna, rodzina"
Kilka dni po to tragedii w Woli Osowińskiej czuć duży mur. Mieszkańcy nie chcą rozmawiać. Ktoś mówi, że przeżyli taki najazd mediów, że nie można było przejść. Że dzieci w szkole dostały zakaz rozmów i wszyscy mają już dość. Ktoś wścieka się przez telefon, że w ogóle do niego dzwonimy. Ale ktoś inny niemal płacze.
– Straszne to jest. Ciężko cokolwiek mówić. Jak to przeżyć rodzicom? Nie wiem. Wejść teraz do tego domu i tam mieszkać? Być w nim? Nie wyobrażam sobie – mówi starsza kobieta.
Wola Osowińska liczy około tysiąca mieszkańców. Jest jedną z największych wiosek w gminie. Wszyscy się znają.
– Dziecko, jak każde inne – mówi o 13-latku.
O rodzinie: – Cicha, spokojna, jak każda jedna. Nic się tam nie działo. Normalni ludzie. Co tam się stało teraz? Nie mam pojęcia. Ale wydaje mi się, że to jest wpływ internetu.
W każdej kolejnej rozmowie bez przerwy przewija się właśnie to: komputer, telefony, internet, social media, gry, cywilizacja....
Mam wrażenie, że po tej tragedii niektórzy wręcz biją tu na alarm. Ogólnoludzki, ogólnopolski, społeczny.
Burmistrz Radzynia Podlaskiego po tragedii w gminie Borki: Wszyscy są w szoku
– Nie wiem, co dokładnie tam się stało. Ale jako ojcu jest mi niezmiernie przykro, że w społeczności naszego kraju mamy różnego rodzaju bodźce, napięcia i presje cywilizacyjne, które mogą doprowadzać do takich tragedii. Jest mi bardzo przykro, że w dzisiejszych czasach dzieją się u nas takie rzeczy. Oglądałem serial "Dojrzewanie" i mam wrażenie, że to wszystko dzieje się jak w filmie – mówi naTemat Jakub Jakubowski, burmistrz Radzynia Podlaskiego.
To sąsiednia gmina, ale ten sam powiat.
– Wszyscy są w szoku. Jest on tym większy, im bliżej jesteśmy. A my jesteśmy blisko. Współczuję rodzinie, mieszkańcom miejscowości i władzom gminy, która chciałaby budować swój obraz w oparciu o piękne zasoby, jakimi dysponuje. A jest niestety na ustach całego kraju – mówi.
– Dziś nie potrafię i nie chce kogokolwiek ocenić i oskarżyć. Wiem, że to jest szerszy temat, który właśnie tu znalazł taki rezultat. Ale myślę szeroko o bezpieczeństwie wśród młodych. Nie w ich własnych domach, ale o tym jak bezpiecznie czują się w dzisiejszym świecie. Z czym się borykają, w co wpadają i z czym nie potrafią sobie poradzić. Te emocje znajdują później takie rezultaty. To sygnał dla całej naszej cywilizacji – uważa.
Co wiadomo o tragedii w Woli Osowińskiej – podsumowanie
13-letni Szymon podobno lubił piłkę nożną i chciał być bramkarzem. "Nie widać było po nim, żeby miał kogoś skrzywdzić. Co mu do głowy wlazło?" – mówił jego wujek lubelskiej redakcji "SE". W rozmowie z "Faktem" powiedział zaś, że niedawno kupił mu bramkę piłkarską: "Grali razem na podwórku, jak wszyscy chłopcy".
17-letni Łukasz był uczniem Zespołu Szkół Rolniczych w Woli Osowińskiej. "Uczył się i pojętny był. O polityce można z nim było podyskutować, znał się na tym lepiej jak niejeden dorosły" – przekazał "SE" jego wujek.
Według ustaleń "Faktu" w dniu tragedii, około północy, starszy z braci miał napisać wiadomość do kolegi z tej samej ulicy: "Umyłem się, idę spać".
Początkowo 13-latek miał twierdzić, że brat sam zadał sobie rany nożem. Wszystko zmieniło się, gdy policja znalazła nóż w jego pokoju. Według portalu radzyn.24wspolnota.pl Łukasz miał około czterdzieści ran kłutych.
W rozmowie z SE dyrektora jego szkoły przekazała:
" Jestem bardzo wstrząśnięta tragedią, jaka wydarzyła się w domu naszego ucznia. W imieniu całej społeczności Zespołu Szkół Rolniczych w Woli Osowińskiej składam głębokie wyrazy współczucia zarówno rodzicom, jak i rodzinie".
Przed Świętem Zmarłych Sąd Rejonowego w Radzyniu Podlaskim zdecydował, że Szymon na trzy miesiące zostanie umieszczony w schronisku dla nieletnich.
Rodzice chłopców od dnia tragedii podobno nie wrócili do domu. Mieszkają u rodziny.
Po tragedii w Woli Osowińskiej. "Trzeba rozmawiać z młodzieżą. Co się dzieje na tym świecie?"
Mieszkańcy, z którymi rozmawiamy, nie chcą nawet zakładać przyczyn tragedii. Ale ogólnie widzą, co się w kraju dzieje. Łączą fakty.
Starsza kobieta wymienia: – Dwoje nastolatków gdzieś uciekło. Syn zaatakował rodziców, zabił ojca. Ktoś ostrzelał szkołę. Ktoś wepchnął kogoś pod pociąg. Na UW młody człowiek zabił siekierą. Słychać o różnych wyzwaniach. Nie wiem, co się teraz dzieje na tym świecie. Internet, technika, to wszystko nas zabija. Wszystko idzie ku zagładzie.
– Trzeba więcej rozmawiać z młodzieżą. I w szkole, i w domach. Co to się dzieje, że przy stole w rodzinach wszyscy siedzą z telefonami? – mówi.
Mieszkaniec gminy Borki: – Nie wiemy, co się stało. Mogły być różne przyczyny, ale myślę, że internet mógł jedną z nich. Myślę, że nawet najgorsza rodzina nie ma tak skumulowanego zła, jak ma zła strona internetu. Gdy słyszę o grach internetowych to jestem przerażony. A grają w nie młodzi ludzie, kiedy dopiero tworzy się ich wrażliwość.
– Gdyby ta tragedia mogła dotrzeć do ludzi w pozytywny sposób... Żeby z tego zła mogło wyniknąć dobro. Może dla niektórych rodziców, czy młodych ludzi będzie to otrząśnięcie się. Żeby nie żyć wirtualnym światem, zwłaszcza jeśli jest on negatywny – dodaje.
Czytaj także:

13 godziny temu
3




English (US) ·
Polish (PL) ·