"To jest ruska onuca". Leszek Miller atakuje prezydenta Ukrainy

3 tygodni temu 13

W nocy z 9 na 10 września Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych poinformowało, że w trakcie nocnego ataku Federacji Rosyjskiej na Ukrainę polska przestrzeń powietrzna została wielokrotnie naruszona przez drony. Jak podkreśliło, „jest to akt agresji, który stworzył realne zagrożenie dla bezpieczeństwa naszych obywateli”. Drony, które stanowiły bezpośrednie zagrożenie, zostały zestrzelone przez polskie i sojusznicze lotnictwo.

"Nie zdołają uratować ludzi"

"To nie jest przesłanie do naszych polskich przyjaciół, oni nie są w stanie wojny, więc zrozumiałe jest, że nie są gotowi na takie rzeczy. Ale nawet jeśli porównać: 810 (dronów), a my zestrzeliliśmy ponad 700, a oni mieli, jak sądzę, 19 dronów i zestrzelili cztery. Nie mieli (ataku) rakiet ani balistyki. I oczywiście nie zdołają uratować ludzi, jeśli nastąpi zmasowany atak" - powiedział Wołodymyr Zełenski w wywiadzie dla stacji Sky News.

"Zełeński sączy rosyjską propagandę"

To typowa ruska onuca. Człowiek, który sączy rosyjską propagandę i mówi, że Polska jest bezbronna to jest ruska onuca. Oczywiście, że nie powinien tak mówić - tak były premier Leszek Miller komentuje w Radiu ZET słowa Wołodymyra Zełenskiego. Prezydent Ukrainy powiedział, że Polska nie zdoła uratować ludzi w przypadku zmasowanego ataku Rosji. - Polska, jak może stara się, żeby nie szkodzić Ukrainie, a wręcz przeciwnie – pomagać. To nie jest pierwszy raz, kiedy pan Zełeński robi takie uwagi – dodaje Gość Radia ZET.

"Mamy różne interesy"

Zdaniem byłego szefa rządu, "celem prezydenta Zełeńskiego, oprócz pokonania Rosji, jest to, żeby spowodować zbiorową reakcję zbrojną NATO, żeby żołnierze państw członkowskich pojawili się na Ukrainie i rozpoczęli bezpośrednią walkę z Rosją". - Niezależnie od sympatii, jaką się ma tu w Polsce do Zełenskiego, trzeba pamiętać, że my mamy w tej sprawie rożne interesy. Ukraina ma interes włączenia krajów NATO-wskich do bezpośrednich działań zbrojnych, a my mamy interes, żeby trzymać się od tego jak najdalej - powiedział Leszek Miller w rozmowie z Beatą Lubecką.

"Doszło do tragicznej pomyłki"

Wyryki i brak jasnej informacji, co spadło na dom? – Pretensje, jakie można mieć w tej sprawie to jest to, że proces dochodzenia do prawdziwej informacji trwał tak długo. Ta rakieta w Wyrykach spowodowała, że polskie władze w tej sprawie zachowały się trochę, jak ukraińskie władze ws. Przewodowa – ocenia były premier. Gościa Radia ZET, "kiedy wiadomo, że dochodzi do tragicznej pomyłki, trzeba szybko się przyznać, przeprosić, wypłacić odszkodowanie, zamknąć temat i nie kombinować, bo prawda się wyleje i tylko poniesie się konsekwencja tego". - Władze nie mogły nie wiedzieć [co się wydarzyło – red.]. Gdzie rakieta pada, to wie pilot w kokpicie i obsługa naziemna. Nie zakładam, że wojsko nie poinformowało swoich zwierzchników. Być może piętra przekazywania informacji są zbyt liczne - powiedział były szef rządu.

Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Przeczytaj źródło