To było srogie, co zrobiła reprezentacja Polski w meczu z Nową Zelandią

1 miesiąc temu 15

Mecz z Nową Zelandią dobitnie potwierdził to, co Jan Urban powtarza od początku swojej kadencji w reprezentacji Polski. Nasza kadra nie jest tak mocna, jak się wielu wydaje i wystarczy kilka zmian, by drużyna, która we wrześniu dała nam sporo radości, stała się zespołem dużo gorszym, frustrującym kibiców - pisze Konrad Ferszter ze Sport.pl.

Polska - Nowa Zelandia Fot. Sport.pl

- Czasami mam wrażenie, że patrzę na piłkę inaczej, że jestem bardziej surowy. Nie zachwycam się piłkarzami po jednym występie, bo wiem, co trzeba zrobić, żeby grać w reprezentacji Polski. Ale rozumiem wasze spojrzenie. Nie mamy wielkiej rywalizacji na pozycjach, stąd wasz zachwyt - mówił Jan Urban po meczu z Nową Zelandią (1:0).

Zobacz wideo Reprezentacja z Lewandowskim na czele w komplecie przed Nową Zelandią i Litwą

W ten sposób selekcjoner odpowiedział na pytanie, czy debiutant w kadrze - Jan Ziółkowski - który w czwartek zagrał przyzwoicie, może zagrać od pierwszej minuty w niedzielnym spotkaniu z Litwą w Kownie. Urban pozytywnie ocenił występ byłego obrońcy Legii Warszawa, ale - zupełnie słusznie - się nim nie zachwycał. Słusznie, bo mecz z Nową Zelandią był na tyle słaby, że nawet najlepsi na boisku nie zasłużyli na wielkie pochwały. 

Selekcjoner od początku zgrupowania nie ukrywał, że czwartkowy sparing wykorzysta przede wszystkim do tego, by sprawdzić tych, którzy we wrześniowych meczach kadry zagrali mało lub wcale. Jeśli kibice liczyli, że zmiennicy zagrają równie dobrze jak pierwszy skład we wrześniu, to srogo się rozczarowali. Rozczarowany pewnie nie był Urban, bo on o niewielkiej liczbie wystarczająco dobrych piłkarzy mówi od początku swojej kadencji.

Po tym, co zobaczyliśmy na Stadionie Śląskim, pozytywy możemy policzyć na palcach jednej ręki. Pierwszym był wspomniany już występ Ziółkowskiego. Drugim jeszcze lepszy mecz w wykonaniu Michała Skórasia, którego Urban sam wyróżnił na pomeczowej konferencji prasowej i który najpewniej zastąpi na Litwie kontuzjowanego Nicolę Zalewskiego.

Poza tym jednak przegląd kadry w meczu z Nową Zelandią przyniósł więcej minusów i negatywnej weryfikacji. W Chorzowie nie błysnęli jednak nie tylko całkiem nowi zawodnicy, ale też ci, którzy w kadrze są od lat i w ostatnim czasie pełnili w niej ważne role.

Brutalna prawda o reprezentacji Polski

Jednym z najgorszych zawodników na boisku był Przemysław Frankowski, który do kiepskiej dyspozycji w kadrze przyzwyczaił od dłuższego czasu. Mimo że Frankowski rósł we Francji, gdzie zapracował na transfer do Galatasaray, to w reprezentacji był cieniem samego siebie. Podobnie było w ostatnich miesiącach: dość powiedzieć, że ostatnią bramkę lub asystę w kadrze Frankowski miał w marcu zeszłego roku w barażu o Euro 2024 przeciwko Estonii.

W pierwszych meczach za kadencji Urbana zawodnik Rennes nie zagrał ani minuty i po sparingu z Nową Zelandią jego sytuacja na pewno nie ulegnie poprawie. Zwłaszcza że pod koniec pierwszej połowy Frankowski doznał kontuzji, a pozytywny impuls dał ten, który go zmienił, czyli Paweł Wszołek.

Ale w czwartek słaby był nie tylko Frankowski. Mocno rozczarował też Krzysztof Piątek, który w debiucie Urbana również nie wszedł na boisko. Co więcej, doświadczony napastnik w meczu z Holandią znalazł się poza kadrą meczową. Po bardzo słabym występie Piątka przeciwko Nowej Zelandii można w ogóle się zastanawiać, czy Urban powoła go na kolejne, listopadowe spotkania przeciwko Holandii i Malcie.

W nieco lepszej sytuacji jest Sebastian Szymański. On co prawda w kadrze też notorycznie rozczarowuje i również nie popisał się w czwartek, ale jego w obronę wziął Urban. - Lubię takich technicznych piłkarzy. Trochę inaczej na nich patrzę - mówił selekcjoner, nie zostawiając wątpliwości, że Szymański zagra w niedzielę w Kownie.

Szansy w środku pola nie wykorzystał też Jakub Piotrowski. On za kadencji Urbana przegrywa rywalizację z Bartoszem Sliszem i w czwartek na pewno nie poprawił swojej sytuacji. Zawodnika Udinese można jednak usprawiedliwić: w środę na świat przyszło jego pierwsze dziecko, a on nie wziął udziału w ostatnim treningu przed meczem z Nową Zelandią. Nie wiemy, jak bardzo Piotrowski był gotowy do gry, ale fakty są takie, że zagrał grubo poniżej oczekiwań.

Szansy na zaimponowanie Urbanowi nie wykorzystali też nerwowy i niedokładny w bramce Bartłomiej Drągowski czy powracający do kadry po czterech latach Kacper Kozłowski. Oczywiście to wszystko nie każe nam bić na alarm przed meczem z Litwą. Czwartkowy sparing nie był nawet sprawdzianem przed spotkaniem w Kownie.

Ale wniosków po nim nie brakuje. O najważniejszym z nich Urban mówił nie tylko w czwartek, ale też na wcześniejszych konferencjach prasowych. Nie mamy wielkiej rywalizacji w kadrze. Nie jesteśmy tak mocni, jak się wielu wydaje.

Google News Facebook Instagram YouTube X TikTok
Przeczytaj źródło