Ten świat pożera i wypluwa ofiary. „Mamo, ty nie masz głowy”

3 tygodni temu 19

Marta w porę się ocknęła, Daria zabiera telefon nawet do łazienki, a Krzysiek zaczął funkcjonować w trybie offline. Wszystkie te historie łączy element, który ma 8 na 17 cm, a wciąga jak studnia bez dna, czasami na długie godziny. Palce mkną po ekranie i bez wysiłku wyszukują kolejne treści, których ilość przytłacza, a jednocześnie fascynuje. A najtrudniej powiedzieć „stop”.

– Mamo, ty nie masz głowy – powiedział Czarek. Wtedy, po słowach 4-letniego synka, Marta* zorientowała się, że coś jest nie tak. – Na początku nie wiedziałam, o co mu chodzi. Ale gdy wyjaśnił, że zamiast głowy mam telefon, zorientowałam się, że jestem na równi pochyłej. I faktycznie, z jego perspektywy moja twarz mogła być wiecznie przysłonięta przez komórkę – mówi 35-latka.

Wyrok: 3 godziny i 57 minut

– Słowa Czarka wywołały u mnie szok. Nie potrzebowałam wizyty u terapeuty, żeby się zdiagnozować. Wcześniej, w biegu dnia codziennego, nie zastanawiałam się nad tym, jak wypełniam swój „czas wolny”. Bo nie zaniedbywałam obowiązków, pracy, rodziny. Ale po tych słowach i pytaniu, które zaczęło mi tętnić w głowie: „Co on wymyślił?”, postanowiłam sprawdzić statystyki. 3 godziny i 57 minut zabrzmiało jak wyrok – stwierdza kobieta. Jak dodaje, tyle wskazywał licznik użytkowania komórki, mimo że dzień wcale się jeszcze nie kończył.

– Wtedy zrobiłam szybki i dość pobieżny rachunek sumienia, który później pogłębiałam – mówi Marta.

I wszystko zaczęło się układać w całość. Kobieta dzień wcześniej poszła z synem na plac zabaw, ale siedziała na ławce i przeglądała oferty w poszukiwaniu sukienki, która przyda się na zbliżające w rodzinie chrzciny. Od czasu do czasu rzucała krótkie spojrzenie na syna. – Nic strasznego, prawda? – ironizuje.

A kiedy spotkała się ze swoją mamą, w pewnej chwili złapała się na tym, że „wyłączyła się” z rozmowy, bo pisała do koleżanki z prośbą o przesłanie materiałów potrzebnych do prezentacji w pracy. Nie chciała jednak tego dać po sobie poznać i przytaknęła w czasie rozmowy, choć tak naprawdę nie wiedziała, co właściwie potwierdziła. Wyczekała chwilę, a że jej reakcja nie wywołała zdziwienia, „trafiła” i nie została zdemaskowana. – Też niby nic, bo szykowałam się do pracy, zgadza się? – sarkastycznie komentuje.

– Takich sytuacji było wiele. Przygotowałam kolację, usiedliśmy przy stole z mężem i Czarkiem. Obok mojego talerza był telefon, obok talerza Tomka też. Tak jakby był to kolejny sztuciec, absolutnie niezbędny do posiłku. I chociaż może się wydawać to dziwne, to tamte słowa Czarka stały się impulsem, który przerodził się w moment zwrotny dla naszej rodziny – podkreśla kobieta.

Przeczytaj źródło