Ten „conspiracy movie” to zdaniem AI najlepszy thriller polityczny wszech czasów. Trzyma na krawędzi fotela przez cały seans

1 tydzień temu 12

Klasyk Sydneya Pollacka z Robertem Redfordem w roli głównej to nie tylko inteligentny film – to kino paranoi w najczystszej postaci, które łączy styl, napięcie i moralny niepokój. I właśnie ten tytuł z 1975 roku AI wskazuje jako najlepszy thriller polityczny wszech czasów.

„Trzy dni Kondora” – fabuła

Joe Turner (Robert Redford) to analityk CIA, który na co dzień pracuje w niepozornej jednostce zajmującej się analizą literatury szpiegowskiej i tropieniem ukrytych w niej schematów działań wywiadowczych. Pewnego dnia wychodzi na lunch, a po powrocie odkrywa, że wszyscy jego współpracownicy zostali zamordowani. Szybko zdaje sobie sprawę, że wpadł na ślad tajnej operacji prowadzonej przez własną agencję – i że teraz sam stał się celem. W ciągu tytułowych trzech dni musi nie tylko przeżyć, ale i zrozumieć, komu może zaufać. Pomaga mu przypadkowo poznana kobieta (Faye Dunaway), a ich relacja – krucha, nieoczywista, podszyta lękiem – staje się jednym z najbardziej intrygujących wątków filmu. „Trzy dni Kondora” to historia o człowieku, który przypadkiem odkrywa prawdę, ale nie ma dokąd uciec – bo wróg jest wszędzie.

Era paranoi i wszechobecnych podejrzeń

Lata 70. to czas, gdy Ameryka budziła się z iluzji. Po aferze Watergate i wojnie w Wietnamie społeczne zaufanie do władzy legło w gruzach – a kino stało się miejscem, gdzie tę nieufność można było przepracować. „Trzy dni Kondora” doskonale uchwyciło ten klimat: tajemniczy spisek, system, który pożera własnych ludzi, i bohater – intelektualista, który przez przypadek odkrywa zbyt wiele. Bez fajerwerków, bez pościgów – Pollack buduje napięcie rozmową, spojrzeniem i ciszą. Efekt? Film, który wciąga mocniej niż niejedna współczesna superprodukcja.

Robert Redford – buntownik w garniturze

Redford w roli Joego Turnera to kwintesencja męskiej elegancji i intelektualnego niepokoju. Jego styl – wełniany płaszcz, golf, nonszalanckie włosy – stał się symbolem subtelnego buntu. Turner nie jest agentem z bronią, lecz analitykiem, który czyta książki o spiskach… aż trafia na prawdziwy.
W jego oczach odbija się cała epoka: idealizm zderzony z cynizmem, wiara w system, który okazuje się kłamstwem. To właśnie Redford sprawia, że „Trzy dni Kondora” jest nie tylko thrillerem, ale też opowieścią o człowieku, który wciąż chce wierzyć w prawdę.

Trzy dni Kondora

mat. prasowe

Dlaczego warto wrócić do „Trzech dni Kondora” dziś?

Choć od premiery minęło pół wieku, film Pollacka brzmi dziś jak współczesny komentarz do ery sztucznej inteligencji, cyfrowej inwigilacji i polityki opartej na algorytmach. „Trzy dni Kondora” pokazuje, że informacja to największa broń, a prawda – towarem deficytowym. Nieprzypadkowo AI wskazuje ten film jako najlepszy w gatunku: bo to nie tylko historia o szpiegach i sekretach, lecz także refleksja o naturze wiedzy i odpowiedzialności. Obejrzysz go na Canal+.

Przeczytaj źródło