Przemyt na autopilocie – kartel testuje nową generację łodzi
Jak pisze AFP, według kolumbijskiej marynarki wojennej oraz zachodnich źródeł wywiadowczych, łódź została skonstruowana przez Klan Zatokowy – największą grupę przemytniczą w Kolumbii. Choć nie przewoziła ładunku, jej pojemność szacuje się na około 1,5 tony kokainy. Przechwycenie tego typu urządzenia to precedens, który może zwiastować rewolucję w morskich szlakach przemytu.
Nowoczesna półzanurzalna łódź była w pełni zautomatyzowana i sterowana satelitarnie. Jej konstrukcja przypominała tzw. „narco-suby” używane od dekad przez przemytników na trasach z Kolumbii do Ameryki Środkowej. Dotąd były one obsługiwane przez załogi, dziś mogą funkcjonować bez udziału człowieka.
W 2024 roku włoska policja skonfiskowała podobne bezzałogowe jednostki, a indyjska – przejęła statek z ładunkiem metamfetaminy wartym 4,25 miliarda dolarów. W obu przypadkach wykorzystywano Starlink – sieć satelitarną opracowaną przez firmę Elona Muska.
Technologia z wojny w Ukrainie w rękach przestępców
Sterowane z użyciem Starlinka drony morskie po raz pierwszy zyskały rozgłos dzięki wojnie w Ukrainie. To tam świat po raz pierwszy usłyszał o małych, zdalnie sterowanych łodziach wyposażonych w ładunki wybuchowe, które z sukcesami uderzały w rosyjskie jednostki na Morzu Czarnym. Ukraińskie siły wykorzystały system Starlink do precyzyjnego kierowania atakami na dużą odległość, poza horyzontem radiowym.
Antena systemu Starlink na ukraińskim dronie / X.com / x.com
Przestępcy, jak widać błyskawicznie nadążają za innowacjami. Zaledwie kilkanaście miesięcy po wojennym debiucie, podobne rozwiązania znalazły się na usługach karteli narkotykowych. Nie wiadomo, czy przy budowie takich jednostek brali udział ukraińscy specjaliści. Z pewnością jednak kartele kolumbijskie stać na usługi każdego. Tyle że zamiast materiałów wybuchowych, takie jednostki mają transportować tony kokainy, amfetaminy i heroiny.
Starlink – nowa broń przemytników?
Eksperci z ONZ oraz kolumbijskich instytutów badawczych nie mają wątpliwości: mamy do czynienia z początkiem nowej ery w międzynarodowym przemycie. Bezzałogowe łodzie są trudne do wykrycia radarowo, nie potrzebują ludzi na pokładzie i mogą być sterowane z tysięcy kilometrów, w czasie rzeczywistym.
Największym atutem tych maszyn jest ich anonimowość. Bez załogi nie ma ryzyka, że złapany operator „sypnie” swoich przełożonych. Nie trzeba też znajdować ludzi chętnych na śmiertelnie niebezpieczne misje. Takie łodzie to tzw. „pływające trumny”, rejs którymi wielokrotnie kończyły się tragedią. Tylko w 2023 roku na jednej z takich łodzi znaleziono dwóch martwych mężczyzn i prawie trzy tony kokainy.
Od przestepców do armii i z powrotem
Nie tylko kartele uczą się od armii, czasem bywa odwrotnie. Przykładem jest ukraiński dron R-18, nazywany „Babą Jagą”, który dziś z powodzeniem służy w działaniach wojennych. Mało kto wie, że jego pierwowzór powstał z myślą o przemycie papierosów i alkoholu przez zieloną granicę Ukrainy (w tym i do Polski) i to jeszcze przed wybuchem pełnoskalowej wojny.
dron, ukraina, baba jaga / Materiały prasowe
To pokazuje, jak bardzo technologie przestępcze i wojskowe się przenikają. Różnica polega na tym, że przestępcy nie mają biurokracji ani ograniczeń mogą błyskawicznie wdrażać nowe pomysły, eksperymentować, ryzykować. A im większe zyski, tym większa determinacja.
Globalny problem – lokalna reakcja?
W 2024 roku zanotowano rekordową liczbę przechwyceń „narco-subów” na całym świecie. W styczniu jeden z nich rozpadł się na dwie części u wybrzeży Hiszpanii. Przez ocean holowała go łódź rybacka. W marcu z takiej łodzi portugalska policja przejęła 6,5 tony kokainy. W czerwcu meksykańska marynarka zarekwirowała kolejne 3,5 tony. Kolumbia, mimo że przewiduje do 14 lat więzienia za używanie i konstruowanie takich jednostek, pozostaje centrum światowej produkcji kokainy. Globalny popyt nie słabnie, a nowe technologie tylko ułatwiają przestępczy biznes.
Eksperci ostrzegają, że jeśli państwa nie zmienią podejścia, przegrają wyścig technologiczny z przestępcami. Potrzebne są nie tylko nowe przepisy, ale też nowoczesne narzędzia śledzenia i międzynarodowa współpraca. Bo dziś „narco-suby” to już nie tylko lokalny problem Kolumbii, to globalne zagrożenie, które wypływa na szerokie wody.