Te bazy działają jak filtr w tubce. Nie zapychają porów i błyskawicznie wygładzają

1 tydzień temu 21

Jako posiadaczka dość problematycznej cery długo omijałam bazy szerokim łukiem. Te, które testowałam, nawet jeśli fantastycznie wygładzały, to koszmarnie zapychały mi pory. Skutek? Kolejne zaskórniki, czyli – niestety – błędne koło. Problem, który chciałam zamaskować makijażem, tylko się nasilał, przez co musiałam sięgać po jeszcze mocniej kryjące podkłady i korektory. W końcu powiedziałam „dość” i dałam sobie spokój z bazami.

Aż do czasu mojego spotkania z makijażystką, która na co dzień opiekuje się wizerunkiem gwiazd w programach telewizyjnych. Podpowiedziała mi, że lekkie, pielęgnujące primery, które teraz można znaleźć w sklepach, nie czynią żadnych szkód kapryśnej cerze. Czy faktycznie nie ma się czego obawiać? Z zawodowego obowiązku postanowiłam to sprawdzić.

Co wyróżnia nowoczesne primery pod makijaż?

Nowoczesne primery to zupełnie inna liga niż bazy, które pamiętamy sprzed kilku lat. Zamiast ciężkich, silikonowych formuł, które zapychały pory, mamy dziś do czynienia z produktami, które działają jak przedłużenie pielęgnacji.

Ich skład jest pełen substancji aktywnych – takich jak np. kwas hialuronowy, niacynamid, witamina C czy ekstrakty roślinne. Nie tylko wygładzają powierzchnię skóry, ale też nawilżają, rozświetlają, chronią przed utratą wody, a nawet minimalizują stany zapalne.

Coraz więcej marek tworzy też primery dopasowane do potrzeb różnych typów cery: rozświetlające dla suchej, matujące dla tłustej, korygujące dla zaczerwienionej. Wspólny mianownik? Lekkość, komfort i efekt „healthy skin” – skóra wygląda na świeżą i wypoczętą, a podkład trzyma się lepiej bez efektu maski czy rolowania się po kilku godzinach.

Bazy pod makijaż, które lubię (jako posiadaczka problematycznej cery)

Od czasu mojej wspomnianej już rozmowy z makijażystką z produkcji telewizyjnych show zdążyłam przetestować kilka różnych baz. Jakie mogę Ci polecić? Na pewno dwa różne produkty z linii AA Wings of Color – jeden o działaniu matująco-wygładzającym z niacynamidem, krzemionką oraz alantoiną i drugi, zwężający pory, z ekstraktem z oczaru wirginijskiego. Oba produkty fajnie wygładzają i nie zauważyłam, żeby powodowały jakikolwiek „wysyp”.

Produktem, który aktualnie mam w swojej kosmetyczce, jest Grippy Serum od Maybelline New York. Jest megawydajny, wyraźnie utrwala makijaż i sprawia, że cera wygląda dużo zdrowiej. Ten primer traktuję jak „upiększacz”, ale i kosmetyk pielęgnacyjny – w końcu zawiera 2% niacynamidu. O zapychaniu się porów nie ma tu mowy.

Niebawem planuję przetestować The Face Glue Primer od NYX Professional Makeup, bo kuszą mnie rewelacyjne opinie, jakie czytam w sieci na temat tego kosmetyku. Na pewno dam znać, czy on też trafi na listę ideałów dla problematycznej cery.

Przeczytaj źródło