Tak ogołocili jego synowi konto bankowe. W jedną noc zakupy w Tokio, Dublinie i Detroit

2 dni temu 12

Data utworzenia: 27 października 2025, 21:03.

Chwile grozy przeżyli klienci banku Santander, którym z konta w weekend zniknęły pieniądze. Poszkodowani to mieszkańcy m.in. Poznania i Bydgoszczy. Wszystko wskazuje na to, że złodzieje dokonali kradzieży montując w bankomatach nakładki, które sczytywały dane z kart. Nie trzeba jednak wcale korzystać z karty płatniczej, by zostać okradzionym. Przekonał się o tym nasz czytelnik, którego synowi z konta zniknęło 1200 zł. — Pieniądze wypłacono w jeden wieczór w różnych częściach świata i w różnych walutach — opowiada "Faktowi". Tymczasem syn w tym czasie spokojnie spał w pokoju obok.

W jeden wieczór złodzieje ogołocili konto należące do syna naszego czytelnika. Transakcje miały mieć miejsce w kilku różnych krajach i w różnych walutach. Foto: 123RF/123RF, Justyna Węcek/Fakt.pl

Policja i sam bank Santander w niedzielę 26 października poinformowały o ataku złodziei. Początkowo była mowa o 70 osobach z Poznania, którym z konta zniknęły pieniądze. Teraz wiadomo, że poszkodowanych jest ok. 200 osób i zgłaszają się kolejne. Sam bank twierdzi, że sprawa ma charakter regionalny i zapewnia, że pieniądze już klientom zwrócono.

Skandal w dużym banku, Polacy masowo tracą pieniądze z kont. "Karta nie została skradziona"

Mail przyszedł nocą. Bank poinformował o jednej podejrzanej transakcji

Metoda, którą wybrali złodzieje, nie jest nowa. Wszystko wskazuje na to, że zainstalowano specjalne nakładki, które sczytywały dane z karty. Jednak zdaniem ekspertów im nowocześniejsze są usługi bankowe, tym sprytniejsi są przestępcy. Nie trzeba nawet korzystać z bankomatu, by paść ich ofiarą i mieć ogołocone konto. Przekonał się o tym 17-letni syn naszego czytelnika. Pan Jan (imię zostało na jego prośbę zmienione) zaniepokojony zgłosił się do "Faktu" po ostatnim ataku przestępców na Santandera. On sam, jak i jego syn także są klientami tego banku.

— Syn miał na koncie 2 tys. zł. To były pierwsze zarobione pieniądze, które chciał wydać na wakacje — opowiada pan Jan. W sierpniu doszło do nietypowego zdarzenia. — W niedzielny ranek sprawdziłem maila i okazało się, że znajduje się informacja o jednej transakcji dokonanej zagranicą i opłaconej kartą syna. Zdziwiło mnie to, bo syn był w domu. Pomyślałem najpierw, że może ktoś mu ukradł kartę i dokonał nią zakupu. Okazało się, że karta leży w szufladzie, syn z niej nie korzysta. Sprawdziliśmy transakcje i obaj aż zbledliśmy, Okazało się, że w nocy odnotowano kilkanaście transakcji, z konta zniknęło 1200 zł — opowiada pan Jan.

Zakupy w Japonii, USA i Irlandii w jedną noc. Tak działają bankowi oszuści

Z udostępnionej redakcji "Faktu" historii transakcji wynika, że pieniądze były wypłacane w różnych krajach — w Nowej Zelandii, USA, Japonii, Irlandii. I w różnych walutach. Dokonano też zakupy w sklepie playstation na koszt nastolatka. Straty mogłyby być większe, gdyby nie to, że część transakcji bank odrzucił. — Już wtedy wiedzieliśmy, że to kradzież. Nie wiedzieliśmy jednak, jak zachowa się sam bank — opowiada nasz czytelnik.

Afera zatacza coraz szersze kręgi. Tylu klientów banku straciło pieniądze. Santander wydał oświadczenie

Choć to była niedziela, pan Jan od razu zdecydował się zadzwonić do banku i zablokować kartę. — Pracownica banku potraktowała sprawę bardzo poważnie i podpowiedziała nam, jak złożyć reklamację. Tak też zrobiliśmy. Poradziła też, by sprawę zgłosić policji — opowiada. Na komisariacie, po kilkugodzinnym oczekiwaniu, udało się złożyć zawiadomienie. — Policjanci nawet nie ukrywali, że sprawców i tak nie uda się znaleźć. Dopytywali tylko, że syn nie udostępniał nikomu karty i PIN-u. Tłumaczyliśmy, że z karty w zasadzie nie korzysta, bo jeśli już coś kupuje i tak płaci zwykle BLIK-iem. Nie wypłaca też pieniędzy z bankomatu. Byliśmy ciekawi, jak sprawa się potoczy, czy ktoś będzie nas wzywać. Jednak już po dwóch dniach pieniądze — cała skradziona kwota — była z powrotem na koncie. Co się najedliśmy strachu, to nasze — mówi pan Jan.

Co ciekawe, jak wynika z historii rachunku, jeszcze przez kilka kolejnych dni złodzieje próbowali jeszcze dokonywać kolejnych operacji, ale że karta została zablokowana, to transakcje były odrzucane.

Pieniądze znikają z kont. Ekspert ostrzega przed tymi oszustwami. "Słyszymy w słuchawce głos mamy"

Złodzieje coraz bardziej pomysłowi

To zdarzenie dotyczy też klienta Santandera, o którym w ostatnich dniach jest głośno. Jednak zdaniem ekspertów, równie dobrze mogłyby się przytrafić w każdym innym banku. — Zagrożenia dotyczą wszystkich. Powiedziałbym nawet szerzej — to nie chodzi tylko o jeden bank. Dziś przecież funkcjonujemy w świecie, w którym coraz częściej mnożą się systemy płatności. Już nie płacimy wyłącznie kartą ani nie wypłacamy gotówki z bankomatu — mówi "Faktowi" dr Maciej Kawecki, popularyzator nauki i ekspert do spraw cyberbezpieczeństwa. — Korzystamy z wielu różnych form płatności: BLIKa na telefon, tradycyjnego BLIKa, Apple Pay, przelewów online, a także systemów, które identyfikują nas w inny sposób — kodami, Face ID czy weryfikacją głosową. Tych kanałów płatności jest dziś tak dużo, że szans na pojawienie się nowych ryzyk jest zdecydowanie więcej niż kiedyś — dodaje dr Kawecki.

/2

- / 123RF

Oszuści zrealizowali w kilka godzin kilkanaście transakcji na 1200 zł. Transakcje były realizowane w różnych krajach.

/2

Justyna Węcek / Fakt.pl

Bank zablokował część transakcji. w sumie z konta wyparowało 1200 zł.

Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.

Newsletter

Najlepsze teksty z Faktu! Bądź na bieżąco z informacjami ze świata i Polski

Zapisz się

Masz ciekawy temat? Napisz do nas list!

Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas!

Napisz list do redakcji

Przeczytaj źródło