Szokujące! Dzieci zamienione w szpitalu, państwo ukrywało prawdę

5 dni temu 8

Ponad pół wieku czekały dwie norweskie rodziny na wyjaśnienie największej tajemnicy ich życia. Pomyłka na oddziale położniczym sprawiła, że dwie dziewczynki dorastały nieświadome, że wychowują się w obcych rodzinach. Choć państwo wiedziało o pomyłce od lat, nigdy nie poinformowało rodzin. Sąd apelacyjny orzekł właśnie, że Norwegia nie naruszyła praw człowieka w tej bulwersującej sprawie.

  • W 1965 roku w norweskim szpitalu doszło do zamiany nowo narodzonych dziewczynek, co przez dekady pozostało ukryte.
  • Prawda wyszła na jaw dopiero w 2021 roku dzięki testowi DNA jednej z kobiet, co rozpoczęło medialny i prawny dramat rodzin.
  • Rodziny pozwały państwo za ukrywanie prawdy i naruszenie praw człowieka, jednak sąd apelacyjny podtrzymał wyrok na korzyść państwa.
  • Bądź na bieżaco! Wejdź na stronę główną RMF24.pl

Wszystko zaczęło się w 1965 roku w niewielkim, prywatnym szpitalu w Herøy, na zachodnim wybrzeżu Norwegii. Dwie nowo narodzone dziewczynki zostały wówczas przypadkowo zamienione tuż po porodzie. Przez dziesięciolecia dorastały w przekonaniu, że są biologicznymi córkami swoich rodziców. Żadna z rodzin nie miała pojęcia o tragedii, jaka wydarzyła się w szpitalnych murach.

Przez lata nic nie wskazywało na to, że los obu rodzin został tragicznie spleciony przez ludzki błąd. Dopiero po ponad 50 latach prawda zaczęła wychodzić na jaw - w sposób, którego nikt się nie spodziewał.

Prawdziwym przełomem w tej historii był rok 2021. Wtedy jedna z kobiet, już 55-letnia, postanowiła zamieścić próbkę swojego DNA na popularnym portalu genealogicznym. Wyniki analizy były szokujące - pojawiły się nieoczekiwane dopasowania, których nie dało się w żaden sposób wyjaśnić. To właśnie wtedy rozpoczęło się żmudne dochodzenie, które miało odpowiedzieć na pytanie: kim naprawdę są bohaterki tej historii? 

O sprawie szybko zrobiło się głośno w całej Norwegii. Media, w tym publiczny nadawca NRK, opisywały dramat rodzin, które przez lata żyły w nieświadomości, będąc ofiarami fatalnej pomyłki.

Wraz z jedną z matek kobiety postanowiły pozwać norweskie państwo, zarzucając mu naruszenie praw człowieka. Liczyły na zadośćuczynienie za lata życia w nieświadomości oraz za ból, jaki sprawiło im zatajenie prawdy przez władze.

Sąd rejonowy rozpatrzył sprawę w zeszłym roku i orzekł na korzyść państwa. Teraz sąd apelacyjny podtrzymał ten wyrok. W uzasadnieniu wskazano, że chociaż "pomyłka miała znaczące i trwające przez całe życie konsekwencje dla zaangażowanych osób", to jednak nie znaleziono dowodów na to, by państwo naruszyło prawa człowieka jako nadrzędny organ.

Wyrok sądu wywołał wielkie rozczarowanie wśród rodzin. Sølvi Nyvoll Tagen, jedna z adwokatek matek, nie kryje emocji. Jesteśmy bardzo, bardzo rozczarowani - mówi w rozmowie z NRK. Rodziny nie podjęły jeszcze decyzji, czy będą się odwoływać od wyroku.

Szczególnie bolesne okazało się orzeczenie dotyczące wydarzeń z początku lat 80. To wtedy jedna z matek, po rutynowym badaniu krwi, odkryła, że jej córka nie może być jej biologicznym dzieckiem. Zgłosiła się do władz, jednak nie otrzymała żadnej odpowiedzi.

Sprawa nabrała tempa w 1985 roku, kiedy norweski resort zdrowia przeprowadził dochodzenie. Ustalono wtedy, że rzeczywiście doszło do zamiany niemowląt. Jednak urzędnicy uznali, że obie dziewczynki wychowują się w "zadowalających warunkach społecznych i materialnych". W związku z tym sprawę umorzono, nie informując zainteresowanych rodzin o tym, co się wydarzyło. 

Według ustaleń NRK, państwo i lokalne władze postanowiły, że cała sprawa zostanie utajniona. Rodziny miały nigdy nie poznać prawdy o swojej przeszłości.

Przeczytaj źródło