Szał na samozbiory. Ktoś wywęszył okazję, takie telefony do rolników

3 tygodni temu 16

Data utworzenia: 13 października 2025, 12:40.

Pada hasło "samozbiory", na pola zjeżdżają tłumy. Papryka, cebula czy pomidory znikają błyskawicznie, bo kosztują grosze (zdarzają się nawet darmowe oferty). Druga rzecz, klienci chcą wesprzeć rolników, którzy — mimo harówki od rana do wieczora — ledwo wiążą koniec z końcem. Na wsi pojawił się nowy problem. Jak ustaliła Wirtualna Polska, sieci handlowe powołują się na akcje rolników i próbują obniżać ceny skupu. "Skoro sprzedajecie ludziom po złotówce, to my też nie zapłacimy więcej" — mają mówić przedstawiciele marketów.

Rolnicy coraz częściej organizują tzw. samozbiory. Foto: - / 123RF

Zasady tak zwanych samozbiorów są proste: klient przyjeżdża na wieś i zakasuje ręce do pracy, cena jest symboliczna. Latem oblężenie przeżywały truskawkowe pola. Dowodem plantacja z Dolnego Śląska, gdzie pół godziny przed startem akcji, już stał sznur 50 samochodów. Ta jesień przyniosła jednak szaleństwo w sadach i na polach papryki czy pomidorów. Ludzie reagują na internetowe apele rolników, którzy chcą pozbyć się świeżego towaru (ceny na skupach są dramatycznie niskie).

Samozbiory. Sklepy "negocjują" niższe ceny

Wirtualna Polska zwraca uwagę na pewien problem — powołując się na symboliczne ceny i darmowe zbiory, duże sieci handlowe próbują obniżać ceny skupu. Przedstawiciele marketówmają dzwonić do producentów warzyw i owoców oraz "negocjować" niższe ceny skupu.

Jak podkreśla Związek Sadowników RP, część sklepów — również z polskim kapitałem — proponuje "skandalicznie niskie stawki", często poniżej złotówki za kilogram jabłek. Dla porównania, w marketach lubiane owoce są nawet sześć razy droższe.

Konsumenci powinni wiedzieć, ile naprawdę dostaje rolnik. Na półce jabłko kosztuje 6 zł, a sadownik dostaje 70 groszy

— kwituje Mirosław Maliszewski, prezes Związku Sadowników RP.

Rolniczka ujawnia prawdę o samozbiorach. Włosy stają dęba!

Co na to wszystko minister rolnictwa?

— Otrzymujemy coraz więcej sygnałów, że ceny płacone producentom warzyw nie mają nic wspólnego z tym, co widzimy w sklepach — przyznał podczas konferencji prasowej Stefan Krajewski. — Dlatego zwróciłem się do prezesa UOKiK (Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, przyp. red) i KOWR (Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa, przyp. red.), by sprawdzili, czy nie mamy do czynienia z nieformalnym ustalaniem cen, z tak zwaną zmową cenową — mówił szef resortu rolnictwa.

Jak dodał minister Krajewski, "to bardzo poważna sprawa, która wymaga pilnej analizy".

Rolnik rozdał tony papryki, byle nie zgniła. Piechociński gorzko: polska wieś ma problem

Przeczytaj źródło