Swoboda zalała się łzami. Mniej niż jedna tysięczna! Nagle złożono protest

1 miesiąc temu 40

W finale biegu na 100 metrów kobiet Ewa Swoboda zajęła szóste miejsce. Weszła do tego finału jako dziewiąta, dodatkowa zawodniczka. Miejsce dla niej wywalczył Filip Moterski. W okolicznościach jak z filmu akcji z pościgami, wybuchami i na szczęście z happy endem.

Zobacz wideo Swoboda z najlepszym wynikiem w sezonie. "Troszeczkę mnie coś zabolało"

Na poprzednich mistrzostwach świata w lekkoatletyce, w 2023 roku w Budapeszcie, Swoboda bardzo chciała zrealizować swoje wielkie marzenie o występie w finale. W półfinale pobiegła bardzo dobrze, ale czas 11,01 s nie dał jej pewnego awansu. Przed trzecim, ostatnim, półfinałem Polka czekała w pomieszczeniu dla dwóch zawodniczek, które wejdą do finału z najlepszymi czasami. Bezpośredni awans zdobywały po dwie najszybsze sprinterki z każdego półfinału. Przez moment nikt nie wiedział czy do tych sześciu pań Ewa dołączy, bo wyświetlono informację, że trzecia w ostatnim półfinale Dina Asher-Smith uzyskała identyczny czas jak Swoboda – 11,01 s. - Kiedy zobaczyłam, że Dina też ma czas 11.01, to tylko w duchu sobie mówiłam: "Kurde, żeby nie było różnicy jednej tysięcznej!". No i była. Serduszko miałam wypełnione żalem, że nie udało mi się mojego celu zrealizować – mówiła nam później. Ale mówiła to dopiero po finale. Po półfinałach Swoboda cała we łzach poszła do dziennikarzy telewizyjnych, a gdy doszła do mixed zony wypełnionej radiowcami i dziennikarzami piszącymi, niemal od razu przejęły ją od nas dwie delegatki techniczne.

Nawet nie jedna tysięczna! Swoboda miałaby ogromnego pecha

Wszystko dzięki temu, że błyskawicznie po biegu Diny Asher-Smith sędziom mistrzostw powiedział „sprawdzam" nasz sędzia. Filip Moterski, lider techniczny reprezentacji Polski, poprosił o analizę wideo, żeby się upewnić, że dokładnie zmierzono różnicę między Brytyjką a Polką. Okazało się, że to jednak było mniej niż jedna tysięczna sekundy. Sędziowie zaczęli sprawdzać dziesięciotysięczne sekundy i w końcu stwierdzili, że nie można mieć pewności, że Ewa była wolniejsza! Moterski zdradził nawet w rozmowie ze Sport.pl, że jedna z kamer pokazywała, że szybsza była Ewa, a druga – że Dina.

Delegatka jak matka. Utuliła płaczącą Swobodę

Na te wszystkie sprawdzenia i ustalenia trzeba było tyle czasu, że Swoboda zdążyła wylać morze łez. Z nami, dziennikarzami piszącymi, próbowała rozmawiać, gdy myślała, że odpadła. Ale nie była w stanie mówić. I wtedy dwie delegatki techniczne zabrały Ewę od nas i powiedziały, że jednak jest dla niej miejsce w finale. Jedna z nich nawet utulała szlochającą, rozemocjonowaną Polkę.

- Serduszko miałam wypełnione żalem, że nie udało mi się mojego celu zrealizować i wtedy te dwie cudowne panie powiedziały, że jednak biegnę w finale! – mówiła nam Swoboda godzinę później. Gdy rozmawialiśmy z nią po finale ta delegatka, która zachowała się jak matka znów do niej przyszła. Pogratulowała jej szóstego miejsca w biegu finałowym. Znowu ją uściskała i dodatkowo jeszcze wycałowała. – No i znów chce mi się płakać – mówiła Swoboda łamiącym się głosem.

Swoboda została najszybszą Europejką

My też byliśmy wzruszeni. W tych ogromnych emocjach Ewa zmobilizowała się wspaniale. W finale uzyskała czas 10,97 s, drugi najlepszy w karierze, tylko o 0,03 gorszy od rekordu życiowego. Była najlepsza z Europejek.

- Bardzo ciężko było mi się pozbierać. Po tym wszystkim myślałam, że pójdę na tor rozgrzewkowy i będę płakać, a finał już tylko sobie po prostu przebiegnę, że się nie zbiorę. Ale trenerka i mój chłopak się mną zaopiekowali. Trenerka powiedziała, że skoro dostałam szansę, to muszę ją wykorzystać. I miałam jeden cel: żeby zająć przynajmniej ósme miejsce, żebym była legalną finalistką mistrzostw świata. A jestem szósta! Bardzo się cieszę! - mówiła.

- Odcięłam wszystkie złe emocje. A chyba nawet wszystkie emocje! - dodawała. - Przygotowałyśmy się z trenerką bardzo dobrze, bardzo się cieszę, że już regularnie biegam poniżej 11 sekund albo minimalnie powyżej. Rok temu o tym marzyłam, to jest super prognostyk przed przyszłorocznymi igrzyskami olimpijskimi – cieszyła się Swoboda.

Swoboda jest już w półfinałach

Pewnie wielu kibiców pamięta, że na igrzyskach olimpijskich Paryż 2024 Swobodzie do finału zabrakło jednej setnej sekundy! Po tym wszystkim Ewa potrzebowała dłuższej przerwy. I rok 2025 mija jej inaczej niż wiele poprzednich lat.

- Potrzebowałam takiego sezonu, gdzie więcej będę mogła się na sobie skupić i po prostu porządnie potrenować, a mniej startować – mówiła niedawno Swoboda. Jej starty w tym sezonie można policzyć na palcach jednej ręki. Jej najlepszy tegoroczny wynik – 11,08 s z sierpniowego Memoriału Kamili Skolimowskiej w Chorzowie – jest dopiero 65. wynikiem na świecie.

Na co więc Swobodę będzie stać w Tokio? O chce tam walczyć? - Wszystko powolutku idzie do przodu. Łapałam energię, nie mając w tym roku zbyt wielu startów i złapałam. Gdybym miała za dużo startów w tym roku, to myślę, że na mistrzostwach świata w Tokio by było tak - wiecie - średnio. A tak powolutku, powolutku, jak widać, się rozpędzam i mam nadzieję, że będę się aż do tego Tokio rozpędzać – mówiła nam po wspomnianym występie w Chorzowie.

A starty w Tokio zaczęła od czasu 11,18 s w eliminacjach, co dało jej spokojny awans do półfinałów.

Czy w Tokio celem dla Swobody będzie zejście poniżej 11 sekund i atak na "życiówkę"? – pytaliśmy. - A jak! Oczywiście, że tak! Wiadomo, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Rok temu pobiegłam poniżej 11 sekund, no i w tym roku też bym chciała, bo to jest super. Fajnie wygląda to 10 z przodu, tak samo jak 6 na 60 metrów. Nie obiecuję, ale się będę starać, żeby tak było! – usłyszeliśmy od Ewy. A łamanie 11 sekund w biegu na 100 m praktycznie zawsze oznacza awans do finału wielkiej imprezy.

Lekkoatletyczne MŚ w Tokio odbędą się od 13 do 21 września. W sobotę 13 września Swoboda awansowała do półfinałów, w niedzielę 14 września odbędą się półfinały (godzina 13.20) i finał (godzina 15.13). Transmisje w TVP, relacje na żywo na Sport.pl.

Przeczytaj źródło