Od 1 do 8 listopada w Rijadzie Iga Świątek (nr 2 w rankingu WTA) będzie rywalizowała wyłącznie z innymi gwiazdami tenisa. Jak na tle bardzo mocnych Amandy Anisimovej (4 WTA), Jeleny Rybakiny (6 WTA) i Madison Keys (7 WTA), z którymi Polka zmierzy się w fazie grupowej, będzie wyglądał jej serwis? Ostatnio był - mówiąc wprost - nie bronią Świątek, tylko jej słabą stroną.
Zobacz wideo Jak Iga Świątek! Englert, Daniec, Strasburger i wiele innych gwiazd błyszczy na korcie
Niespełna trzy tygodnie temu Świątek rozegrała swój ostatni mecz przed WTA Finals - w ćwierćfinale turnieju WTA 1000 w Wuhan Polka została rozbita przez Włoszkę Jasmine Paolini 6:1, 6:2. Świątek wyglądała w tamtym spotkaniu na zmęczoną fizycznie i mentalnie. A chyba najgorzej ze wszystkich elementów działał jej serwis. W pomeczowych statystykach strasznie wyglądał bilans punktów wygranych przez Polkę po drugim podaniu - Iga była lepsza tylko dwa na aż 15 razy, gdy musiała wprowadzać do gry drugi serwis. Słabiutka, 13-procentowa, skuteczność Polki kontrastowała z postawą Włoszki, która w tej samej statystyce miała aż 62 proc. skuteczności (8/13).
Sztab Świątek powinien to przedyskutować
Serwisowe problemy, czy może bardziej niestabilność w tym elemencie, to coś, co cechuje Świątek nie od dziś. Ale po jej problemach w tym elemencie z ostatnich tygodni w sztabie chyba powinna zostać przedyskutowana kwestia dodania do zespołu biomechanika, który ustawiłby naszej tenisistce optymalny ruch i pomógłby jej wyeliminować błędy.
Przed Wuhan Świątek kulała serwisowo nawet w Seulu, gdzie wygrała turniej. W całej imprezie w Korei Południowej Iga rozegrała cztery mecze i łącznie zanotowała w nich siedem asów oraz 17 podwójnych błędów serwisowych. W trwającej prawie trzy godziny finałowej batalii z Jekatieriną Aleksandrową Świątek miała dwa asy oraz dziewięć podwójnych pomyłek i trafiła tylko 53 proc. pierwszego serwisu. Od Rosjanki była gorsza we wszystkich statystykach, a z tych wspomnianych serwisowych Aleksandrowa miała sześć asów, tyle samo podwójnych błędów i 59 proc. trafionego pierwszego podania. W wygranym Seulu statystyczne dane opisujące tegoroczny serwis Świątek były znacznie poniżej średniej.
Świątek może zaserwować ponad 250 asów. Ale nie można patrzeć tylko na to
Spójrzmy na dane i na średnie. W 2025 roku Świątek zaserwowała już aż 235 asów i to robi wielkie wrażenie, gdy zauważymy, jak bardzo się poprawiła w tym zakresie w stosunku do ubiegłych lat.
Podkreślmy, że sezon jeszcze trwa, przed Świątek jeszcze co najmniej pięć meczów (trzy grupowe w WTA Finals i dwa w ramach Billie Jean King Cup), a zatem bardzo możliwe jest, że na koniec 2025 roku Świątek będzie miała zaserwowanych ponad 250 asów. Czyli dwa razy więcej niż miała w 2024 roku.
Łatwo policzyć, że Świątek, która zagrała w tym sezonie 76 meczów, serwuje w 2025 roku średnio 3,09 asa na mecz. W 2024 roku rozegrała 71 meczów, miała więc wtedy średnio 1,80 asa na mecz. Jest postęp. Bardzo duży. Ale są też spore koszty.
Wyraźnie gorzej jest u Igi w tym roku z procentem trafianych pierwszych serwisów. To jest cena ryzyka, jakie Świątek podejmuje. Ale chyba też gorszej techniki. Braki w niej przekładają się na - niestety tak trzeba to nazwać - wręcz zatrzęsienie podwójnych błędów serwisowych. W 2024 roku Świątek popełniła ich 105, a teraz ma ich już aż 226. Czyli w tym sezonie Świątek średnio popełnia 2,97 podwójnego błędu serwisowego na mecz, a jeszcze rok temu to było średnio tylko 1,47 podwójnego błędu serwisowego na mecz.
Nie trzeba być matematykiem, żeby zauważyć, że generalnie serwisowo Świątek nie zyskuje. Średnio ma dziś o zaledwie 0,12 asa na mecz więcej niż podwójnych błędów serwisowych, a rok temu asów miała średnio o 0,33 więcej niż podwójnych błędów serwisowych. I wtedy odczuwalnie częściej trafiała pierwszym podaniem.
Gauff zabrała ze sobą biomechanika, który pomógł Sabalence
Ciekawe czy w zespole Igi Świątek podjęto temat zatrudnienia biomechanika. W Rijadzie Coco Gauff jest z takim fachowcem, z którym zaczęła współpracę przy okazji niedawnego US Open. Gavin MacMillan to już dobrze znana postać, bo wcześniej pomógł uporać się z serwisem Arynie Sabalence. Lawina podwójnych błędów serwisowych była ogromnym mankamentem Białorusinki (potrafiła popełnić nawet pod 400 takich w sezonie), a wciąż jest dużym problemem Amerykanki. Nie dziwi, że Coco sięgnęła po eksperta. Świątek na taki ruch się nie decyduje, mimo że została wprost zaproszona przez cenionego eksperta.
- Oczywiście, że byłaby możliwość, żeby Iga Świątek skorzystała z naszej pomocy. Mamy tutaj system kilku kamer i jesteśmy w stanie odtworzyć ruch zawodnika w trzech wymiarach, a następnie poddać go detalicznej analizie. I tam szukać rezerw - niemal równo rok temu mówił w rozmowie ze Sport.pl dr Piotr Krężałek, biomechanik z krakowskiej AWF, który od ponad 20 lat pracuje ze sportowcami i współtworzył sukcesy choćby polskich skoczków narciarskich.
- Wiem o ogromnej poprawie u Sabalenki. I mogę powiedzieć krótko: biomechanika ma olbrzymie znaczenie w każdej dyscyplinie sportu. A zwłaszcza na najwyższym poziomie, gdzie chodzi o dokręcanie małej śrubki, o dodanie zawodnikowi na mistrzowskim poziomie czegoś ekstra, o dodanie elemenciku, którego nie mają konkurenci. Jest taka ostatnio popularna książka - "Atomowe nawyki". Na samym początku jest tam wspomniany trener, który zajął się drużyną kolarską w Wielkiej Brytanii i bardzo podniósł jej poziom, dzięki temu, że zaczął zwracać uwagę na detale, na drobiazgi, które wydawały się na pierwszy rzut oka mało istotne, a po zsumowaniu dały świetny efekt - drużyna bardzo podniosła jakość - dodawał biomechanik.
Świątek już wiele razy słyszała tę radę. Nawet od trenera sióstr Williams
Chodziło o słynną grupę Sky i tzw. zyski marginalne, które skumulował menedżer Dave Brailsford. Świątek jako perfekcjonistce tego typu filozofia jest pewnie bliska. Może więc w końcu zdecyduje się pójść po pomoc. Niekoniecznie do Krężałka, niekoniecznie do Pracowni Biofizyki i Analizy Ruchu w Centralnym Laboratorium Naukowo-Badawczym na Akademii Wychowania Fizycznego w Krakowie. Mając takie środki i możliwości, Świątek mogłaby nawet włączyć kolejnego eksperta do swojego sztabu. Jak niedawno Gauff i jak wcześniej Sabalenka.
Lada chwila zacznie się w tenisie bodaj najlepszy moment na tego typu ruchy. Bo jeśli wypracowywać coś nowego, to kiedy, jak nie w drugiej połowie listopada i w grudniu, gdy nie ma oficjalnego, turniejowego grania?
Ciekawe, na ile serwis swojej zawodniczki był w stanie w ciągu ostatnich trzech tygodni bez trybu meczowego poprawić Wim Fissette. Belgijski trener Świątek był słusznie chwalony za to, jak jego zawodniczka serwowała na tegorocznym Wimbledonie, który niespodziewanie wygrała. Może okaże się, że i teraz Świątek będzie w tym elemencie skuteczna i groźna dla każdej rywalki. Ale konsultacje z biomechanikiem pewnie i tak mogłyby jej wyjść tylko na dobre.
Tak od dawna uważa wielu ludzi znających się na tenisie. Przypomnijmy choćby zdanie Ricka Macciego. Były szkoleniowiec m.in. Sereny i Venus Williams, Jennifer Capriati i Marii Szarapowej przy okazji serwisowych problemów Igi w ubiegłorocznych WTA Finals mówił w rozmowie z Dominikiem Senkowskim ze Sport.pl tak: "Serwis Igi mógłby być o wiele lepszy. Jestem pewien, że bardzo się poprawiła na przestrzeni lat, ale nadal może lepiej podawać. Jednak jej zespół musiałby być otwarty na taką pomoc. Z doświadczenia wiem, że trener czy inni współpracownicy bywają zamknięci na podobne wsparcie specjalisty. Jednak w tym wypadku pomoc byłaby przydatna, bo koniec końców chodzi o rozwój Igi".

4 godziny temu
3



English (US) ·
Polish (PL) ·