Stal vs. aluminium. Co lepiej zniesie polskie drogi?

1 dzień temu 5

Polscy kierowcy znają ten widok aż za dobrze – wijące się asfaltowe serpentyny z wyrwami, które każdej wiosny przypominają bardziej pola bitwy niż drogi publiczne. Ta coroczna inwazja kraterów nie tylko testuje cierpliwość, ale też pochłania fortunę na naprawy zawieszenia i wymianę kół. Inżynierowie od lat szukają remedium, testując coraz to nowsze metody utrwalania nawierzchni. Efekty? Cóż, pozostawiają wiele do życzenia.

Czytaj też: Materiał przyszłości już istnieje i jest mocniejszy od stali. ATSP regeneruje się po uszkodzeniach

A gdyby odpowiedź była prostsza niż się wydaje? Okazuje się, że rozwiązanie może tkwić w technologii sprzed niemal wieku. Stalowe felgi, przez znawców motoryzacji nazywane czule “steelies”, przeżywają właśnie swój renesans. W przeciwieństwie do modnych aluminiowych odpowiedników, mają one kluczową cechę – nie pękają przy zderzeniu z dziurą.

Dlaczego stal jest lepsza od aluminium

Stalowe felgi posiadają unikalną właściwość wyginania się zamiast pękania przy uderzeniu, co stanowi ich główną przewagę nad aluminiowymi odpowiednikami. Kiedy koło wpada w głęboką wyrwę, stal ugina się pod wpływem siły, ale pozwala bezpiecznie dojechać do warsztatu.

Czytaj też: To nie jest zwykły samochód, a prawdziwy pocisk na kołach. Nie uwierzysz, jak jest zasilany

Felgi aluminiowe, choć lżejsze i atrakcyjniejsze wizualnie, mają zasadniczą wadę konstrukcyjną. Odlewane aluminium cierpi na porowatość, co oznacza występowanie mikroskopijnych kieszeni powietrza czyniących materiał podatnym na pęknięcia. Nawet zaawansowane techniki odlewania niskociśnieniowego nie rozwiązały tego problemu w pełni. Stalowe koła oferują za to wytrzymałość, niezawodność i przystępną cenę. W konfrontacji z polską rzeczywistością drogową te cechy mogą okazać się cenniejsze niż estetyka.

Historia kół samochodowych to ciekawy przykład, jak technologia nie zawsze zmierza w kierunku praktyczności. Do lat 80. ubiegłego wieku większość aut jeździła na stalowych felgach. Rewolucja nadeszła wraz z upowszechnieniem odlewanych kół aluminiowych.

Dziurawe drogi to coś, czego nikt nie lubi /Fot. Freepik

Aluminium zyskało popularność dzięki mniejszej wadze i możliwości tworzenia różnorodnych, atrakcyjnych wzorów. Producenci zaczęli oferować coraz bardziej wymyślne projekty, które stały się elementem stylistyki pojazdów. Stal zepchnięto do roli opcji dla najtańszych wersji lub kół zapasowych. Niestety, estetyka poszła w parze z utratą praktyczności. Szczególnie felgi aluminiowe o dużych rozmiarach i niskim profilu opony okazały się wyjątkowo podatne na uszkodzenia podczas spotkań z dziurami czy krawężnikami.

Obecnie obserwujemy ciekawy zwrot w podejściu do tego elementu. Stalowe koła przeżywają renesans, szczególnie w segmencie pojazdów terenowych. Producenci, tacy jak Land Rover w modelu Defender, Jeep z Wranglerem, Ford z Bronco czy Ineos z Grenadierem znów oferują stalowe felgi jako fabryczną opcję w swoich najnowszych modelach.

Ten trend wydaje się odzwierciedlać filozofię “forma podąża za funkcją”, gdzie praktyczność i trwałość liczą się bardziej niż wygląd. W przypadku aut terenowych, które muszą radzić sobie w ekstremalnych warunkach, stalowe koła zapewniają niezawodność niedostępną dla delikatniejszych aluminiowych odpowiedników.

W erze coraz bardziej skomplikowanych technologicznie samochodów, powrót do prostych, sprawdzonych rozwiązań może wydawać się krokiem wstecz. W przypadku stalowych kół mamy jednak do czynienia z technologią, która po prostu działa – i to od niemal stulecia. Dla polskich kierowców zmagających się z dziurami w drogach, stalowe felgi mogą okazać się praktyczniejszym wyborem niż najnowocześniejsze aluminiowe wzory. Choć nie zachwycają urodą, oferują coś cenniejszego – spokój ducha i pewność, że przypadkowe spotkanie z drogową wyrwą nie zakończy się kosztowną wizytą w serwisie.

Przeczytaj źródło