- Początkowe próby sprzedaży za pomocą darmowych serwisów nie przyniosły efektów, więc zdecydowaliśmy się na płatne ogłoszenie
- Zamieszczenie oferty nie było tanie, jednak sprzedaż Hondy Accord z 2006 r. zakończyła się sukcesem w ciągu zaledwie dwóch dni
- Cena wywoławcza była wyższa od wyceny rynkowej, ale samochód wyróżniał się dobrym stanem technicznym, pewną historią i bogatym wyposażeniem
Rynek wtórny przeżywa swoje wzloty i upadki i można na nim zaobserwować sezonowość. Powstaje wiele raportów wskazujących, które modele sprzedają się najszybciej, a które najdłużej czekają na nowego właściciela, w jakim są średnim wieku, które napędy cieszą się większą popularnością od innych, a także jaka jest średnia wartość transakcji. Dane są interesujące i mogą być przydatne, jednak każdy przypadek jest inny. Nie tak dawno znajomy dość długo sprzedawał młodszą od opisywanej Hondy Mazdę 6, ogłaszając ją w największym serwisie motoryzacyjnym. Również marka japońska, samochód z tego samego segmentu co Accord, w dobrym stanie z silnikiem benzynowym, a zainteresowanie nim było znikome. Czasami nie ma reguły.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoNie żałuj pieniędzy na ogłoszenie. To strata czasu
Na początku postanowiliśmy zbadać rynek, korzystając z dwóch mniejszych serwisów, w których zamieszczenie ogłoszenia jest bezpłatne. Dość niespodziewanie od razu zgłosił się pierwszy potencjalny kupiec. Skontaktował się z ojcem, wydawał się zainteresowany, ale nie pytał o zbyt wiele szczegółów. Swoją drogą, opis auta w ogłoszeniu był bardzo wyczerpujący. Rozmowa zakończyła się na tym, że klient miał zadzwonić jeszcze raz i potwierdzić termin, kiedy przyjedzie obejrzeć auto. Wszyscy tak mówią. Ten jednak faktycznie skontaktował się ponownie i umówił na spotkanie. Problem w tym, że ostatecznie się nie pojawił i przestał odbierać telefon. Mógł przynajmniej dać znać, że się rozmyślił…
Przeczytaj także: Na których autach traci się najwięcej, a na których najmniej?
Minął prawie tydzień i nikt więcej nie zadzwonił ani nawet nie napisał. Sprawdziliśmy statystyki. Pierwsze źródło: 233 wyświetlenia na liście wyszukiwania, 69 wyświetleń samego ogłoszenia, trzy odkrycia lokalizacji, jedna osoba odsłoniła numer telefonu. Nie za dużo. W przypadku drugiego serwisu było jeszcze mizerniej: jedynie 50 wyświetleń, brak zainteresowanych numerem telefonu...
Ponowne udostępniane tych ogłoszeń w mediach społecznościowych nie miało sensu. Nie zamierzaliśmy też po prostu czekać na cud. To miała być tylko próba. Skoro się nie udała, to wykupujemy ogłoszenie w najpopularniejszym serwisie. Były jeszcze dwa dni do weekendu, kiedy panuje spory ruch w interesie, bo kupujący nie musi brać urlopu, żeby wybrać się po samochód nieco dalej.






English (US) ·
Polish (PL) ·