Kamil Makula, prezes Superauto.pl, tłumaczy w "Biznes Klasie", skąd biorą się marże sprzedawców samochodów i dlaczego największe pieniądze zarabiają dopiero po wyjechaniu z salonu. Choć proces zakupu samochodu wydaje się prosty, liczba podmiotów uczestniczących w transakcji zaskakuje nawet klientów obeznanych z rynkiem. Producent, dealer, pośrednik, firma leasingowa, bank, każdy element łańcucha musi na czymś zarobić. Makula przyznaje, że z zewnątrz wygląda to tak, "jakby każdy zarabiał po 20 procent”. Tymczasem marża dealera jest znacznie niższa. Jak mówi, gdy klient otrzymuje rabat rzędu 20 procent, łatwo wysnuć wniosek, że sprzedawcy zostaje podobna kwota. - Trudno uwierzyć, że na końcu zostaje mu 2 procent - zaznacza. Przy zakupie auta za gotówkę według Makuli marża to zwykle "3, może 4 procent”, a finansowanie może dorzucić kolejne 2-3 procent. Do tego dochodzą drobne marże na wyposażeniu dodatkowym, nawet tak podstawowym jak dywaniki. Prawdziwe pieniądze dealerzy zarabiają dopiero po sprzedaży. Makula podkreśla, że ich model biznesowy skupia się na zupełnie innym etapie niż sam zakup. - Dealer chce, żeby klient do niego wracał i auto serwisował. To jest wtedy jego czysty zysk - wyjaśnia. Przeglądy, naprawy, lakiernia, blacharnia, wypożyczalnia – to tam znajdują się właściwe marże. I choć klienci często irytują się kosztami przeglądów, prezes Superauto.pl podkreśla, że "tam są pochowane marże tych, którzy te usługi wykonują". To właśnie dlatego salonom zależy, by samochody sprzedane dziś wróciły jutro do serwisu. Zobacz całą rozmowę na kanale You Tube "Biznes Klasa".

1 dzień temu
9





English (US) ·
Polish (PL) ·