Sprawiedliwie, czyli...

23 godziny temu 14

Czytam dziś w Księdze Kapłańskiej o instytucji jubileuszu. Tym wypadającym raz na pięćdziesiąt lat roku, w którym sprzedana własność – oczywiście za cenę zależną od tego, ile lat jeszcze do jubileuszu – wraca do jej pierwotnych właścicieli. I podoba mi się to. Bo coś takiego jednak ogranicza procesy społecznego rozwarstwienia; chroni biedniejszych przed staczaniem się w beznadzieję nędzy. Dziś...

To chyba nie jest aż tak, że niesprawiedliwymi są odziedziczone bogactwo i odziedziczona bieda. Czemu jednak na tym świecie dysproporcje między stanem posiadania przeciętnego człowieka, a tym co ma człowiek bogaty, stale rośnie? Jak to jest, że choć wszyscy pracują od kilku do najwyżej kilkunastu godzin dziennie, stanu posiadania jednych i drugich nie da się nawet porównać? 

Coś się światu pomieszało w jego priorytetach. Mówi o prawach człowieka, o braterstwie, o sprawiedliwości... Tylko mówi. A ja? Traktuję je na serio czy też tylko mówię?

Przeczytaj źródło