Sławomira Łozińska opowiedziała o śmiertelnym wypadku syna. W jednym z wywiadów po latach wyznała, co się stało.
Gwiazdy zmarłe w 2025 roku
Rok 2025 okazał się wyjątkowo trudny dla polskiej sceny kulturalnej i rozrywkowej. W ciągu tych dwunastu miesięcy Polacy musieli pożegnać kilka znaczących postaci, które na stałe wpisały się w krajobraz naszej kultury. Choć niektóre z tych nazwisk znane były od dziesięcioleci, każda z odchodzących osób pozostawiła po sobie trwały, niepowtarzalny ślad w sercach publiczności.
Wśród najbardziej dotkliwych strat znalazł się Stanisław Soyka – legenda polskiej muzyki. Wokalista, pianista i kompozytor, który przez lata łączył jazz, pop i elementy muzyki klasycznej, zachwycał słuchaczy niepowtarzalnym głosem i artystyczną wrażliwością. Soyka odszedł nagle 21 sierpnia 2025 roku w Sopocie, tuż przed planowanym występem, pozostawiając fanów w szoku i żałobie. Jego twórczość, obejmująca zarówno klasyki jazzowe, jak i piosenki o charakterze refleksyjnym, stanowiła most między pokoleniami i nadal inspiruje młodszych artystów.
Nie mniej dotkliwa była strata Jadwigi Jankowskiej‑Cieślak, wybitnej aktorki filmowej i teatralnej, której talent został nagrodzony m.in. prestiżową nagrodą na festiwalu w Cannes. 15 kwietnia 2025 roku odszedł od nas jeden z najważniejszych głosów polskiego kina, pozostawiając po sobie role, które przez dekady budowały wizerunek polskiej szkoły aktorskiej na scenie międzynarodowej. Jej obecność na ekranie była synonimem elegancji, głębi emocjonalnej i subtelności warsztatu aktorskiego.
Wielką stratą dla polskiej kultury była również śmierć Joanny Kołaczkowskiej – aktorki, kabareciarki, tekściarki i prezenterki radiowej. Zmarła 17 lipca 2025 roku, a jej odejście wstrząsnęło środowiskiem artystycznym. Kołaczkowska znana była z błyskotliwego humoru, zmysłu obserwacji i niezwykłej energii scenicznej, która potrafiła rozbawić, poruszyć i zmusić do refleksji. Jej wieloaspektowa działalność w kabarecie i teatrze pozostawiła po niej wyjątkowy dorobek, który na długo zapisze się w pamięci widzów.
Równie bolesna była strata Ewy Dałkowskiej, aktorki, która przez dekady występowała zarówno na scenie teatralnej, jak i przed kamerą. Jej profesjonalizm, konsekwencja i wrażliwość artystyczna sprawiały, że każda rola, w którą się wcielała, stawała się niezapomniana. Zmarła w czerwcu 2025 roku, a jej odejście pozostawia lukę w polskiej sztuce dramatycznej, której nie sposób łatwo wypełnić.
Rok 2025 stał się zatem czasem pożegnań, które zmusiły polską publiczność do refleksji nad przemijaniem, ale także do przypomnienia sobie wartości, jakie te postaci wnosiły w życie kultury i codziennych doświadczeń odbiorców. Każda z tych osobowości pozostawiła po sobie spuściznę, którą kolejne pokolenia będą odkrywać na nowo.
Joanna Kołaczkowska, fot. KAPIFSławomira Łozińska przeżyła tragedię
Sławomira Łozińska to jedna z bardziej rozpoznawalnych i cenionych aktorek polskiego teatru, znana również z roli Stefanii Pyrki w popularnym serialu Barwy szczęścia. Jej talent od lat zdobywa uznanie zarówno wśród widzów, jak i krytyków, a wszechstronność artystyczna pozwala jej płynnie poruszać się między sceną teatralną a ekranem telewizyjnym.
Prywatnie Łozińska była żoną wybitnego pianisty Janusza Olejniczaka, z którym wychowała dwóch synów: Tomasza i Pawła. Starszy z nich, Tomasz, dopiero wchodził w dorosłe życie – studiował medycynę, rozwijał swoją pasję do żeglarstwa oraz planował wspólną przyszłość z ukochaną. Był pełen planów, energii i ambicji, które stopniowo nadawały kierunek jego życiu zawodowemu i prywatnemu.
Niestety, nieszczęśliwy wypadek przerwał jego młode życie w sposób tragiczny i nagły. Rodzina oraz bliscy stanęli w obliczu niewyobrażalnej straty, a społeczność medialna i widzowie serialu Barwy szczęścia wyrażali głębokie współczucie wobec aktorki, której losy osobiste zetknęły się z dramatem niewyobrażalnym dla wielu osób. Wydarzenie to podkreśla kruchość ludzkiego życia i przypomina, jak nagłe zdarzenia mogą wpłynąć na codzienność nawet tych, którzy na co dzień wydają się otaczać szczęściem i stabilnością.
Co się wydarzyło?
Jak podaje Kozaczek, 24-letni Tomasz wracał z zajęć, gdy w nocy 13 kwietnia 2002 roku doszło do tragicznego wypadku. Wysiadając z autobusu, niefortunnie stanął i skręcił nogę, co wymagało natychmiastowej pomocy medycznej. Niestety, mimo interwencji, następnego ranka okazało się, że młody mężczyzna nie żyje. Przyczyną była nagła, niespodziewana zatorowość, która wstrząsnęła zarówno rodziną, jak i mediami. Cała Polska dowiedziała się o tragedii, a Sławomira Łozińska, aktorka znana z roli w Barwach szczęścia, na pewien czas zupełnie wycofała się z życia publicznego, próbując poradzić sobie z niewyobrażalnym ciosem.
Z czasem powróciła przed kamery, zapewniając, że przepracowała dramat rodzinny, jednak prywatnie wciąż zmagała się z jego konsekwencjami. Niespodziewana śmierć Tomasza odcisnęła głębokie piętno na całej rodzinie i wpłynęła na jej dalsze relacje. Aktorka przyznała, że w okresie żałoby zaniedbała swojego drugiego syna, Pawła, który również przeżywał stratę, ale w sposób równoległy i osobisty.
— Paweł miał swoją żałobę. One były równoległe. Myślę, że to się źle stało. Może powinnam się nim bardziej zająć, przerzucić nadopiekuńczość na Pawła, ale nie byłam w stanie tego zrobić. Był w klasie maturalnej, na pewno powinnam więcej się nim zająć — wyznała w rozmowie z „Zwierciadłem”.
Te słowa pokazują, jak ogromna była trauma rodzinna i jak długo aktorka musiała zmagać się z poczuciem winy i trudnością pogodzenia się z dramatem. Wspomnienia tamtego dnia nadal pozostają w jej pamięci, przypominając o kruchości życia i wyzwaniach związanych z równoczesnym przeżywaniem osobistej straty i odpowiedzialnością za rodzinę.
Sławomira Łozińska, fot. KAPIF
1 tydzień temu
13





English (US) ·
Polish (PL) ·