Sławosz dodał do swojego nazwisko żony. Takich mężczyzn potrzebujemy

6 dni temu 10
Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.

Astronauta Sławosz Uznański-Wiśniewski jest już drugim Polakiem w kosmosie. Ale to nie jest jedyny powód, dla którego zrobiło się o nim głośno. Niektórzy mężczyźni krytykują go i obrażają, ponieważ do swojego nazwiska dodał nazwisko żony. Nie ma na to mojej zgody i chętnie przedstawię powody.

  • Astronauta Sławosz Uznański-Wiśniewski na początku 2025 r. wziął ślub z posłanką Koalicji Obywatelskiej — Aleksandrą Uznańską-Wiśniewską. Oboje zdecydowali się na dwuczłonowe nazwisko
  • Ten krok wywołuje niemałe poruszenie w przestrzeni internetowej, głównie wśród mężczyzn, którzy oburzeni są tym, że naukowiec "przejął" nazwisko żony
  • "Nie ma szacunku do siebie"; "Musi być okropnym pantoflem i frajerem" — to tylko część komentarzy, która można spotkać na ten temat w mediach społecznościowych
  • Zastanawiam się, czym w takim razie dla tych osób jest powszechna sytuacja, w której to kobiety przejmują po ślubie nazwisko męża? To już nie jest afront dla godności kobiety i jej podmiotowości?
  • Zwyczaj przejmowania przez kobiety nazwiska męża to element patriarchalnej kultury wywodzący się ze średniowiecza
  • Szacuje się, że niecały 1 proc. par łączy swoje nazwiska po ślubie

Sławosz Uznański-Wiśniewski jest polskim naukowcem Europejskiej Agencji Kosmicznej, o którym zrobiło się ostatnio bardzo głośno (i słusznie) z uwagi na jego udział w komercyjnej misji kosmicznej firmy Axiom Space – 41-latekzostał drugim Polakiem, który poleciał w kosmos. Chociaż ma na koncie wiele osiągnięć naukowych i bogate doświadczenie zawodowe, większe zainteresowanie wśród niektórych wzbudza jego nazwisko, a konkretnie jego jeden człon.

Astronauta na początku 2025 r. wziął ślub z posłanką Koalicji Obywatelskiej — Aleksandrą Uznańską-Wiśniewską (chociaż dłużej jest polityczką niż jego żoną, media teraz piszą o niej głównie w kontekście "żony polskiego astronauty"). Oboje zdecydowali się na dwuczłonowe nazwisko — on dodał do swojego człon "Wiśniewski", a ona — "Uznańska". I właśnie ten krok wywołuje niemałe poruszenie w przestrzeni internetowej, głównie wśród mężczyzn, którzy oburzeni są tym, że naukowiec "przejął" nazwisko żony, jakby to była najgorsza rzecz na świecie, którą może sobie zrobić mężczyzna (chcę tutaj zauważyć, że używanie sformułowania "przejął" jest błędne, ponieważ nie zrobił tego – nie zrezygnował ze swojego nazwiska, lecz dodał do niego nazwisko żony). Dla mnie jest to jednocześnie przykre i obrzydliwe, jak samozwańczy obrońcy "prawdziwej męskości" drwią z niego, obrzucają wyzwiskami i podważają jego "męskość", a to tylko dlatego, że potraktował nazwisko żony na równi ze swoim.

"Nazwisko żony? To jest jakiś kosmos"; "Przejął jako drugie nazwisko żony? Panie Sławoszu, potrzebuje Pan pomocy?"; "Nie ma szacunku do siebie"; "Trochę cringe, że przejął nazwisko żony"; "Żeby sobie doklejać nazwisko żony to już przegięcie"; "Musi być okropnym pantoflem i frajerem"; "Typ jak największy cuck (obraźliwe określenie mężczyzny, który postrzegany jest jako pasywny lub uległy partner) wziął sobie nazwisko żony" — to tylko część komentarzy, która można spotkać na ten temat w mediach społecznościowych.

Zdaniem niektórych panów dodanie nazwiska żony do swojego jest przejawem "zacofania" i "uwłaczaniem swojej godności", ponieważ oznacza to "przyjęcie nazwiska teścia i teściowej". Zastanawiam się więc, czym w takim razie dla tych osób jest powszechna sytuacja, w której to kobiety przejmują po ślubie nazwisko męża, a więc też ich teścia? To już nie jest afront dla godności kobiety i jej podmiotowości? Autorzy tych komentarzy nie rozumieją, że ten zwyczaj to element patriarchalnej kultury wprost ze średniowiecza, który pozbawiał (i nadal pozbawia) kobiety ich tożsamości, historii i ciągłości nazwiska ich rodzin.

Dlaczego kobiety przejmują nazwisko męża?

Przejmowanie przez kobiety nazwiska męża ma wielowiekową historię i wiąże się z formalnym przekazywaniem opieki nad kobietą: przed ślubem sprawował ją ojciec, a po ślubie — mąż. Elementem "przejścia" była zmiana nazwiska, która zyskała charakter prawny w średniowiecznej Anglii, kiedy to powstała zasada prawna "coverture". Zgodnie z nią kobieta w momencie zawarcia małżeństwa traciła odrębną osobowość prawną, stając się prawnie "zrośnięta" z mężem. Przestawała istnieć jako jednostka, nie miała własnego imienia w dokumentach, a jej majątek i prawa przechodziły na męża. Warto zauważyć, że kobieta "wchodząca" do rodziny męża, tracąc swoje nazwisko, nie stawała się właścicielką nowego — była raczej jego częścią.

Z czasem zasada "coverture" stała się normą, którą umocniły kwestie religijne – w chrześcijaństwie małżeństwo traktowano jako połączenie w jedno ciało i dom, a wspólne nazwisko miało to odzwierciedlać. Taki stan rzeczy, jawnie dyskryminujący kobiety, utrzymywał się aż do XX w. — dopiero wtedy zaczęto się wycofywać z praw, które zabraniały mężatkom posiadania majątku bez męża czy uzyskanie dokumentów osobistych bez zmiany nazwiska.

Kobiety ze swoim nazwiskiem mają być "mniej kochające"

Ten zarys historyczny dla większości mężczyzn na świecie nie jest problemem, wręcz przeciwnie – uważają, że kobieta rezygnująca ze swojego nazwiska jest "bardziej kochająca", gdyż z szacunkiem podchodzi do tradycji. Według badań z USA z 2023 r. kobiety, które zachowały swoje nazwiska albo przyjęły podwójne, są postrzegane jako "mniej zaangażowane i kochające". Mają być też gorszymi żonami od tych, które zmieniły swoje nazwisko na nazwisko męża.

Dla kobiet zaś zachowanie nazwiska to kwestia niezależności, równości w związku oraz spójności tożsamości zawodowej; ostatni punkt jest znaczący, ponieważ z badań Stanford University z 2021 r. wynika, że kobiety po zmianie nazwiska doświadczają spadku rozpoznawalności zawodowej nawet o 30 proc. Z tego właśnie powodu mężczyźni, którzy mają wyższe wykształcenie, sukcesy naukowe i zawodowe na koncie, nie godzą się na przejęcie nazwiska żony, bo wiedzą, że na tym "stracą" (ogólnokrajowe badanie socjolożki Emily Fitzgibbons Shafer z Portland State University w USA z 2018 r. wykazało, że żaden mężczyzna posiadający wyższy stopień naukowy nie zmienił po ślubie nazwiska).

Jednocześnie ci sami mężczyźni oczekują od swoich partnerek, że te po ślubie będą nazywać się jak oni (z raportu opracowanego przez organizacje feministyczne w Stanach Zjednoczonych dowiaduję się, że 53 proc. panów uważa, że decyzja o zmianie nazwiska należy do kobiety, gdy tego zdania jest 62 proc. kobiet). Jak widać, nie ma w tym podejściu równości. I chociaż wiele kobiet przywiązanych jest do swojego nazwiska, to i tak zmienia je po ślubie, bo czują presję społeczną (ponad 40 proc. mężczyzn wymusza na partnerkach zmianę nazwiska). W efekcie, według danych Pew Research Center, w USA 79 proc. kobiet decyduje się na zmianę nazwiska, 14 proc. pozostaje przy panieńskim, a 5 proc. wybiera dwuczłonowe. Jak to wygląda po stronie mężczyzn? Szacuje się, że jedynie około 3-5 proc. mężczyzn przejmuje nazwisko żony. Częstszym zjawiskiem jest zachowywanie swoich nazwisk przez każdą ze stron, a najrzadszą — łączenie ich, bo robi to niecały 1 proc. par.

Ile mężczyzn w Polsce przejmuje nazwisko żony?

W Polsce brakuje ogólnokrajowych badań na ten temat. Największą analizę przeprowadził Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, zbierając dane z ponad 200 urzędów stanu cywilnego z województw wielkopolskiego i podkarpackiego w latach 2000-2020. Informacje zawarte w artykule "Decyzje kobiet o nazwisku po ślubie w wymiarze diachronicznym i synchronicznym" dotyczą wyborów ponad 340 tys. kobiet.

Wśród nich blisko 89 proc. przejęło po ślubie nazwisko męża, 10 proc. zdecydowało się na nazwisko dwuczłonowe, z czego jedynie 1,8 proc. pozostało przy swoim. A co z mężczyznami? Ich dylematy związane z nazwiskiem praktycznie nie dotyczą — tylko 0,21 proc. mężczyzn dokonało zmian w nazwisku po ślubie.

Zmiana nazwiska równie rzadka, co szansa na lot w kosmos

Biorąc to wszystko pod uwagę, krok Sławosza Uznańskiego-Wiśniewskiego jest równie rzadki, co możliwość lotu w kosmos. Chciałabym jednak zauważyć, że zmiana nazwiska — w przeciwieństwie do zostania astronautą — nie wymaga żadnego przygotowania, lat nauki czy doświadczenia: wystarczą tylko chęci do wyłamania się z patriarchalnego impasu i równościowe podejście do osoby, z którą dzieli się życie. Połączenie obu nazwisk tworzy nową, wspólną historię, w której każda ze stron ma swój udział. Oczekiwanie zaś, że kobieta zrezygnuje ze swojej historii, by zapewnić trwałość nazwisku męża, nie ma nic wspólnego z równością i szacunkiem – kobieta na tym nie zyskuje, lecz traci. Tym samym mężczyzna nie zmienia perspektywy, twierdząc dalej, że on swoim nazwiskiem się "dzieli", chociaż tak naprawdę je narzuca.

Uważam więc, że Sławosz nie tylko zapisze się w historii jako drugi Polak w kosmosie, ale też jako jeden z nielicznych mężczyzn, który potraktował nazwisko swojej żony na równi ze swoim, a to zasługuje na uznanie i pochwały, a nie drwiące komentarze. Mam nadzieję, że w przyszłości będzie więcej takich mężczyzn jak on, którzy nie boją się postępować wbrew utartym schematom. Takich mężczyzn potrzebujemy.

Przeczytaj źródło