Siostra Chmielewska bohaterką kryminału. „Spotkaliśmy się na imprezce”

14 godziny temu 1

Rzeczywiście palę, śmieję się „weźcie mojego Artura, przebranego, niepełnosprawnego, ukochanego syna autystyka i moich ludzi bezdomnych, to wtedy nie będę”. Pociechą dla mnie jest to, że pewnie w niebie będzie kącik dla palących, bo Św. Pius X, papież, palił cygara. Brat Albert na łożu śmierci, a umierał na raka żołądka, poprosił, żeby mu ktoś dał papierosa – mówi w podcaście „Wprost Przeciwnie” siostra Małgorzata Chmielewska, przełożona wspólnoty Chleb Życia, która właśnie została jedną z bohaterek nowej komedii kryminalnej Alka Rogozińskiego.

Paulina Socha-Jakubowska, „Wprost”: Jak to się stało, że siostra Chmielewska została bohaterką kryminału?

Siostra Chmielewska: Spotkaliśmy się w Opatowie. To małe miasteczko w Świętokrzyskim. Prowadzę domy dla ludzi bezdomnych w tym powiecie i spotkaliśmy się w sprawie wspierania mojej działalności.

Na imprezce po prostu.

Alek Rogoziński: Siostra imprezuje od świtu do nocy.

S. Chmielewska: Pod jednym warunkiem, że moi ubodzy coś z tego mają. To jest bardzo ważny warunek. Bo oczywiście na tych spotkaniach jest aukcja na rzecz mieszkańców domów, które prowadzę, czyli ludzi bezdomnych: starych, chorych, matek z dziećmi…

(…)

Alek Rogoziński: Siostra kopci jak komin. Siostra stała przed restauracją i odpalała papierosa od papierosa. I w pewnym momencie zaczął się koncert Wojciecha Waglewskiego. Wtedy siostra powiedziała, że szybko musi dopalić i idzie pooglądać. Pomyślałem wtedy, że to „swoja” kobieta, idzie oglądać Wojtka Waglewskiego.

(…) A następnie ktoś mi szepnął na ucho, że siostra uwielbia kryminały. I minął rok, w następnym roku był Muniek Staszczyk, który zresztą wystąpił na zaproszenie siostry… I ja tak nieśmiało spytałem, czy siostra faktycznie lubi tak te kryminały, bo przywiozłem parę.

Słuchanie podcastu i czytanie całości treści w dniu premiery nowego odcinka dostępne jest jedynie dla stałych Czytelników „WPROST PREMIUM”. Zapraszamy.

Oto fragment odcinka:

Alek Rogoziński: Spotykaliśmy się co roku, wiec rok później siostra powiedziała: „Nawet dało się przeczytać, masz kolejne?”

I wtedy powiedziałem, że mam pomysł na książkę, która zaczynałaby się dokładnie w takich okolicznościach, czyli na imprezie charytatywnej na rzecz fundacji siostry Chmielewskiej, tyle że skończyłaby się na morderstwie.

I siostra się zgodziła, dała mi carte blanche, więc mogłem robić, co chciałem.

© ℗ Materiał chroniony prawem autorskim. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.

Przeczytaj źródło