
Segregacja śmieci staje się z roku na rok coraz bardziej czasochłonna i pracochłonna. Zamiast zachęcać do bycia eko, tylko zniechęca. Opłaty rosną, a wraz z nimi liczba pojemników lub worków. Jak tak dalej pójdzie, to za chwilę trzeba będzie dzielić je na 10 frakcji lub więcej. I to wcale nie jest przesada.
Daj napiwek autorowi
Pamiętacie te czasy, gdy dzieliliśmy śmieci na szkło, papier, plastik/metal i zmieszane (niektórzy pamiętają też czasy wyłącznie uniwersalnych koszy)? Teraz frakcji jest o wiele więcej i jeśli ktoś chciałby być ultraekologiczny, to musiałby przeznaczyć oddzielne pomieszczenie w mieszkaniu na składowisko wyselekcjonowanych odpadów.
Gmina wprowadza podział na bioodpady kuchenne i zielone. Co, gdzie trzeba wyrzucić?
Gmina Nowe Miasto nad Wartą wprowadza od 1 stycznia 2026 roku nowy system zbiórki bioodpadów (podobny pilotaż jest też w Suwałkach). Mieszkańcy będą musieli rozdzielać odpady na tzw. bioodpady zielone (części roślin z pielęgnacji terenów zielonych, ogrodów, parków i cmentarzy) oraz tzw. bioodpady kuchenne (pozostałe bioodpady).
Do pojemnika na bioodpady zielone należy wrzucać:
Nie wrzucamy:
Do pojemnika na bioodpady kuchenne należy wrzucać:
Nie wrzucamy:
Dlatego też od nowego roku mieszkańcy tej gminy zużytych chusteczek nie będą mogli wyrzucać do zmieszanych. Mało tego: pojemnik na bioodpady kuchenne musi zakupić sam właściciel nieruchomości – do 31 grudnia 2025 roku. I nie może to być dowolny kosz, ale mieć pojemności 80 l i otwory wentylacyjne. Gmina dostarcza tylko pojemnik na odpady zielone (240 l). Wszystko jest opisane np. w tej ulotce.
Bioodpady z podfrakcjami to nie wszystko. Przydałoby się w domu mieć z 10 albo 12 koszy
A to niejedyny pomysł samorządowców w ostatnim czasie. Od lipca gmina Lubaczów wprowadziła dla mieszkańców domów jednorodzinnych dodatkowy, szary worek. Jest on przeznaczony na nową, wyodrębnioną frakcję odpadów komunalnych – popiół z palenisk domowych, takich jak piece czy kominki.
- zmieszane (podejrzewam, że za parę lat nie będzie już co do niego wrzucać)
- szkło (nieraz się je nawet dzieli na kolorowe i przezroczyste)
- plastik i metal (aż dziwne, że nie są jeszcze oddzielnie)
- papier (akurat do zbierania makulatury jesteśmy przyzwyczajeni)
- butelki i puszki na wymianę (by odzyskać kasę z kaucji)
- tekstylia (by je potem zawieźć do PSZOK lub specjalnego kontenera)
- zużyte baterie i elektronika (na szczęście czasem można je wyrzucić w markecie)
- bioodpady zielone (jak w Nowym Mieście nad Wartą)
- bioodpady kuchenne (jak wyżej)
- popiół (jak w Lubaczowie)
- olej ze smażenia (wbrew pozorom nie można go wylewać do zlewu)
- leki (i te nieużywane, i te przeterminowane trzeba oddać do apteki)
Popieram i rozumiem ideę oraz potrzebę recyklingu, ale musimy zachować jakiś zdrowy rozsądek i umiar. Nie może być tak, że mieszkańcy muszą prowadzić coraz bardziej drobiazgową selekcję, bo przestaną to w końcu robić. I wiem, że za granicą już tak jest od dawna i na jeszcze większą liczbę frakcji (np. w japońskim Kamikatsu jest... 45 kategorii). Nie zawsze jednak musimy być jak inni.
Z jednej strony samorządy starają się ułatwić nam zadanie, podstawiając osobne kosze np. na tekstylia (ale też gdzieś to trzeba trzymać, zanim je wyrzucimy, bo nie każdy ma działkę, garaż czy nawet piwnicę). Z drugiej strony one też muszą nadrabiać wyśrubowane normy poziomu recyklingu. I stąd pojawiają się właśnie takie pomysły jak te wyżej wymienione.
Dlaczego gminy wymagają więcej? Bo grożą im kary za niski poziom recyklingu
Skomplikowana segregacja odpadów wynika z regulacji, które mają motywować (lub zmuszać) gminy do osiągania coraz wyższego progu recyklingu. To poziom, w jakim odpady są przygotowane do ponownego przetworzenia lub użycia.
"Na rok 2025 wynosi on 55 proc. wagowo, a na rok 2026 – 56 proc. wagowo, co oznacza, że tyle musi wynieść stosunek masy odpadów komunalnych przygotowanych do ponownego użycia i poddanych recyklingowi do całkowitej masy wytworzonych w danej gminie odpadów komunalnych" – podaje portal Infor.pl.
Jeśli gmina nie osiągnie tego pułapu, to "zostanie obciążona karą pieniężną" (mnoży się opłatę przez wagę nieposegregowanych odpadów, więc wychodzą duże sumy). Wiele gmin już teraz nie osiąga odpowiednich poziomów, dlatego wprowadza swoje rozwiązania (jak wspomniany Lubaczów) lub... podnosi opłaty.
"Gminy mogą nawet czterokrotnie (tj. o 400 proc.) podwyższyć właścicielom nieruchomości opłaty za gospodarowanie odpadami" – czytamy w artykule. Najbardziej to uderza w mieszkańców bloków, gdzie część sąsiadów, która stara się być eko, płaci więcej, bo pozostali robią to źle lub mają to gdzieś.
Próg recyklingu będzie stale wzrastał, aż do osiągnięcia poziomu 65 proc. w 2035 roku. Dlatego albo wysypiska/PSZOK-i/oczyszczalnie opracują lepszą technologię segregacji śmieci (myślę, że sporo osób wolałoby płacić więcej za wywóz, ale mieć spokój), albo trzeba będzie przerobić już nie kuchnię, ale duży pokój na altanę z kilkudziesięcioma pojemnikami na odpady.

3 tygodni temu
16





English (US) ·
Polish (PL) ·