Rozenek-Majdan mówi o tym otwarcie. „Mogą mnie oskarżyć o próżność”

3 tygodni temu 21

Małgorzata Rozenek-Majdan (47 l.) nigdy nie ukrywała, że korzysta z zabiegów medycyny estetycznej i chirurgii plastycznej. Jak wyznała w niedawno udzielonym wywiadzie, po tym, gdy publicznie ujawniła, że została mamą dzięki metodzie in vitro, nie obawia się już żadnych wyznań. Jak przekonuje, operacje plastyczne to w porównaniu z niepłodnością lekki i przyjemny temat.

Małgorzata Rozenek-Majdan swoją karierę opiera w dużej mierze na wyglądzie. Zaczynała jako telewizyjna ekspertka od sprzątania, jednak z czasem przekonała się, że za cokolwiek się zabierze, zamienia w sukces. No, może oprócz „Piekielnego hotelu”. 

Celebrytka dobrze radzi sobie także na rynku reklamowym. Na początek wzięła się za reklamę ręczników papierowych, jednak z czasem zaczęła zamieszczać w mediach społecznościowych zdjęcia promowanych produktów w towarzystwie swojego skąpo odzianego ciała. Jak spekulują tabloidy, za wpis ilustrowany zdjęciem w majtkach może dostawać od reklamodawców nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych.

W tej sytuacji trudno się dziwić, że Rozenek-Majdan traktuje swoją twarz i ciało jak narzędzie pracy, a poprawki urody – jako inwestycję w karierę. 

Nie brakuje opinii, że w ten sposób upodabnia się do innych celebrytek tak bardzo, że trudno je odróżnić. W pewnej chwili padło nawet znane z produkcji sci-fi określenie „klony”. 

Jak przekonuje Rozenek-Majdan w rozmowie z „Vivą” po tym, co przeszła, gdy ujawniła, że macierzyństwo zawdzięcza metodzie in vitro, uszczypliwości dotyczące wyglądu budzą tylko jej rozbawienie:

„Ja nie mam z tym problemu, jestem odporna i na dobre, i na złe opinie. 20 lat temu też nie bałam się mówić o leczeniu niepłodności. A to były czasy, gdy to było bardzo niepopularne. Operacje to temat, nazwijmy to, show-biznesowy, celebrycki, lżejszy. Jedyne, o co ludzie mogą mnie oskarżyć, to o próżność”. 

Jak tłumaczy Rozenek-Majdan, woli otwarcie mówić o swoich bliskich związkach z igłami i skalpelem niż mydlić ludziom oczy, idąc w zaparte, że to i owo samo jej się poprawiło:

„Dokonując pewnych decyzji wizerunkowych, wiedziałam, że nie da się uciec od tego, żeby one nie były zauważone. Przecież po to je robiłam, żeby były zauważone. Oczywiście, można udawać, że to się nie wydarzyło, ale ja tego nie lubię. Podejrzewałam, że będzie się o tym mówiło. Jestem z tych osób, które lubią sprawczość. Jeżeli coś mi przeszkadza, zmieniam to i idę dalej. Po to wprowadzam te wszystkie zmiany, żeby o tym nie myśleć, bo nie mam na to czasu”, 

Zobacz też:

Rozenek-Majdan znów w "Dzień dobry TVN"! Gwiazdy wracają na antenę

Przeczytaj źródło