Rosja traci milion żołnierzy, ale szykuje ofensywę. "To ostatnia szansa tonącego"

1 dzień temu 8
Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.

Moskwa nie zamierza wstrzymywa? ognia. Wed?ug ukrai?skich i zachodnich analityk?w lato 2025 roku mo?e przynie?? now? fal? rosyjskich atak?w. Kreml gromadzi rezerwy i przegrupowuje si?y. - To przygotowania do wi?kszego uderzenia - ostrzegaj? eksperci. Ich zdaniem ofensywa mo?e by? pr?b? wywarcia presji przed kolejnymi rozmowami o zawieszeniu broni.

Wojna w Ukrainie - zdj?cie ilustracyjne Fot. REUTERS/Press Service Of The Ukrainian Armed Forces

Mimo że na froncie Rosjanie stracili już ponad milion żołnierzy, Kreml nie zamierza zatrzymać wojny. Tylko w ostatniej dobie - według danych ukraińskiego Sztabu Generalnego - Rosja straciła kolejnych 1140 ludzi. A jednak Moskwa wciąż rzuca na front nowe siły. Zamiast szukać realnych dróg zakończenia agresji, rosyjskie dowództwo koncentruje wojska na granicy, przygotowując się - jak twierdzą analitycy - do nowej fazy ofensywy. Szczególne oznaki widoczne są na kierunku północno-wschodnim, m.in. w obwodzie sumskim.

Tylko w pierwszych pięciu miesiącach 2025 roku Rosja zajęła 1282 km kw. ukraińskiego terytorium - dwa razy więcej niż w analogicznym okresie rok wcześniej. To właśnie maj był najtrudniejszym miesiącem od początku roku, zwłaszcza na kierunku pokrowskim - alarmują obserwatorzy z DeepState. Choć - jak przypomina płk Pawło Palisa z kancelarii prezydenta Zełenskiego - w 2024 roku Rosjanom udało się zająć zaledwie 0,5 proc. terytorium Ukrainy, a w tym roku jeszcze mniej, bo 0,2 proc., to okupanci płacą za każdy kilometr ogromną cenę. - To średnio 167 zabitych Rosjan za każdy kilometr kwadratowy. To nie wygląda jak "szybkie zwycięstwo". Nie przegrywamy tej wojny - podkreśla Palisa.

Zobacz wideo Rosja: możemy prowadzić wojnę z Ukrainą przez 20 lat

Sumy i Pokrowsk pod presją Rosjan

Główna oś rosyjskich działań zbrojnych w 2025 roku skupia się na wschodzie Ukrainy. Wojska Putina próbują przesunąć linię frontu w Donbasie - przede wszystkim w rejonie Pokrowska, Torecka, Lymanu i Nowopawliwki. W Donbasie trwa brutalna wojna pozycyjna, ale to nie jedyny odcinek, gdzie sytuacja się zaostrza. Rosjanie próbują też przejąć inicjatywę w obwodzie zaporoskim i w północno-wschodnich regionach Ukrainy.

Szczególne zaniepokojenie budzi sytuacja w obwodzie sumskim. Moskwa przedstawia operacje w tym rejonie jako tworzenie "strefy buforowej" - chodzi o maksymalne odsunięcie sił ukraińskich od granic Rosji. W rzeczywistości to pełnowymiarowa ofensywa, którą poprzedziły miesiące przygotowań. Już w marcu prezydent Wołodymyr Zełenski ostrzegał, że Rosja planuje nowy, zakrojony na szeroką skalę atak na północno-wschodnie obwody, w tym właśnie Sumy i Charków. Jak zaznaczał, pierwotnie ofensywa miała ruszyć jeszcze latem ubiegłego roku, ale została udaremniona przez ukraińską operację w rejonie Kurska.

W kwietniu Kreml rozpoczął natarcie na Sumy. Jak mówił naczelny dowódca ukraińskiej armii Ołeksandr Syrski, była to "inauguracja" rosyjskiej kampanii wiosenno-letniej. Do końca kwietnia Rosja ogłosiła zajęcie kilku przygranicznych wiosek, a w maju tempo natarcia wzrosło. Moskwa postawiła na taktykę małych grup szturmowych, które penetrowały ukraińską obronę na głębokość nawet 10 km. Na początku czerwca - według danych DeepState - Rosjanie kontrolowali około 150 km² terytorium obwodu sumskiego.

Mimo to rosyjski impet zaczął ostatnio słabnąć. BBC informuje, że linia frontu na tym odcinku się ustabilizowała - siły rosyjskie zbliżyły się do głównych linii obronnych Sił Zbrojnych Ukrainy, ale nie zdołały ich przełamać. W niektórych aspektach przypomina to sytuację sprzed roku w obwodzie charkowskim: szybki rajd w głąb terytorium, który nie przyniósł trwałych rezultatów. Ukraińskie dowództwo szacuje, że Rosja skoncentrowała na północnym froncie ponad 50 tys. żołnierzy.

Niepokojące sygnały dochodzą także z południa obwodu donieckiego, gdzie rosyjskie jednostki zbliżyły się do administracyjnych granic obwodu dniepropietrowskiego. - Oni zrobią wszystko, by przekroczyć tę granicę. Bardzo tego chcą. Na razie im się to nie udało - mówi prezydent Zełenski.

Nowy etap wojny? Eksperci ostrzegają przed możliwym przełamaniem frontu

Zdaniem analityków głównym celem letniej ofensywy Rosji będzie zdobycie kluczowej aglomeracji Słowiańsk-Kramatorsk. Rosyjskie wojska mają nacierać jednocześnie z trzech kierunków, próbując oskrzydlić ukraińską obronę i przejąć kontrolę nad jednym z najważniejszych węzłów komunikacyjnych Donbasu.

- Latem Rosjanie mogą wykorzystać kilka czynników na swoją korzyść - mówi były rzecznik sztabu generalnego Ukrainy, płk Władysław Selezniow, w wywiadzie dla portalu "Fabryka nowyn". - Przede wszystkim chodzi o tzw. zielony sezon, kiedy drzewa zapewniają naturalną osłonę przed dronami i zwiadem, co pozwala ukryć koncentrację wojsk i ich szybkie przemieszczanie się - wyjaśnia. Selezniow zwraca też uwagę na sprzyjające warunki pogodowe - brak deszczu, twarde podłoże i długie dni, co ułatwia prowadzenie operacji ofensywnych.

Według niego, choć rosyjskie straty są ogromne, Rosja nie rezygnuje z prób rozszerzania kontrolowanego przez siebie pasa ziemi, który umożliwiłby kolejne ataki w głąb terytorium Ukrainy.

W rozmowie z ukraińskim portalem TSN gen. lejtn. Ihor Romanenko ostrzega, że najbliższe tygodnie mogą być bardzo trudne. - Od dłuższego czasu Rosjanie nie zdołali przełamać naszych pozycji, większe przełomy były tylko na początku wojny - przypomina. - Teraz Putin szykuje coś, co niektórzy eksperci nazywają jego ostatnią szansą. To próba w stylu "tonącego, który chwyta się wszystkiego, by nie utonąć" - mówi generał.

Romanenko zwraca też uwagę na tło ekonomiczne rosyjskich działań. Gospodarka Federacji Rosyjskiej coraz bardziej się chwieje. - Jeśli obecne tempo się utrzyma, w czerwcu 2026 roku Rosję może czekać głęboki kryzys. Putin to wie. Dzisiejsze "rozmowy pokojowe" to tylko przykrywka, która ma kupić czas na przygotowanie kolejnych ataków - mówi wojskowy ekspert.

Przeczytaj źródło