Reporterzy jednego z dzienników wybrali się na Lubelszczyznę, gdzie spadł rosyjski dron. Spotkali się tam ze świadkiem zdarzenia, który osobiście znalazł bezzałogowy statek powietrzny. Po publikacji materiału prasowego szczery rolnik zyskał ogólnopolską „sławę”.
W nocy z 9 na 10 września (z wtorku na środę), na terytorium Polski spadło kilkanaście rosyjskich UAV-ów. Obiekty wojskowe zostały szybko zestrzelone przez polskich żołnierzy, ponieważ dowództwo stwierdziło – po analizie sytuacji – że ich obecność stwarza ryzyko dla obywateli Rzeczypospolitej Polskiej.
Po tym, jak obiekty różnego rodzaju wylądowały na terenie kraju, rozpoczęły się ich poszukiwania. Zajmowały się tym m.in. policja i wojsko, ale jeden z rolników z Wohynia odnalazł drona na swoim polu zanim jeszcze zrobiły to odpowiednie i uprawnione służby.
Rolnik z Wohynia znalazł drona na polu. „Był rozwalony”
Mężczyzna po swojej szczerej i pełnej dystansu do siebie wypowiedzi zyskał rozpoznawalność w internecie. W wywiadzie dla „Faktu” opowiadał, jak 10 września wstał wcześnie rano, żeby przygotować paszę dla zwierząt, ale nie słyszał, ani nie widział żadnego drona w rejonie pola, którego jest właścicielem. Kilka godzin później zadzwonił do niego jednak sąsiad i przekazał mu, że na jego ziemi „rozbił się samolot”. Potem zobaczył też powiadomienie na smartfonie – był to alert Rządowego Centrum Bezpieczeństwa dot. akcji poszukiwawczej.
Nie poszedł na pole, by samemu sprawdzić, czy wylądował na nim „samolot”, ale – po odczytaniu ostrzeżenia RCB – od razu wezwał na miejsce policję. – No i był, rozwalony – leżał do góry brzuchem, bo kół nie posiadał. (...) W ciągu 10 minut pojawił się pierwszy radiowóz – i od razu chłopcy zaczęli zabezpieczać teren. Później zjechało się tu chyba pół komendy. Też wojsko i Żandarmeria Wojskowa, prokuratura... Pojawił się starosta, wójt gminy. Chodziło o to, żeby zabezpieczyć teren ze strażą, żeby to wszystko zostało nienaruszone – tłumaczył ciekawie.
Opowiedział też o swoim sąsiedzie, z którym ma przyjacielskie stosunki, a który poinformował go o „samolocie w polu”. Mężczyzna ten, także mieszkaniec Wohynia, usłyszał feralnego dnia drona. – Ale myślał, że to u niego w chlewni, że to wentylatory. Nie zawracał sobie głowy. Słyszał jakiś warkot. Zbagatelizował to – wyjaśniał rozmówca dziennika.
Lubelszczyzna. Rolnik nie czuje się „gwiazdą”, ale po nagraniu dostał „ogrom telefonów”
Kim jest mężczyzna? To Krzysztof Trochimiak. Przyznał, że po filmie, który opublikowany został na platformie YouTube przez „Fakt”, dostał „ogrom telefonów”.
– Gwiazdą internetu się nie czuję absolutnie. Lubię prostotę. Im mniej skomplikowane życie, tym bardziej przyjazne człowiekowi, według mnie – zaznaczył.
Czytaj też:
Reparacje wojenne od Niemców. Polacy mają jasne stanowiskoCzytaj też:
Wielki Bu zatrzymany. Czynności prowadzili policjanci z Niemiec
Źródło: fakt.pl / youtube.com