Relacje Polek na Hawajach: "To nie są żarty", "ludzie wiwatowali, że nie nadeszło zagrożenie"

21 godziny temu 3

30 lipca 2025, 16:23

- Ludzie wręcz wiwatowali z radości, że nie nadeszło zagrożenie - przekazała w rozmowie z portalem Konkret24 Polka, która przebywa na Hawajach. Do tamtejszych wysp dotarła fala tsunami spowodowana trzęsieniem ziemi u wybrzeży Kamczatki.

Hawaje. Sytuacja po ostrzeżeniach dotyczących tsunami Fot. REUTERS/Nichola Groom

Tsunami po trzęsieniu ziemi. Relacje Polek z Hawajów

Z redakcją Konkret24 skontaktowały się Polki, które przebywają na Hawajach. - Jestem właśnie w hotelu w Honolulu, przesyłam na nagraniu reakcję ludzi na brak fal tsunami. Ludzie wręcz wiwatowali z radości, że nie nadeszło zagrożenie. Faktycznie dostaliśmy wcześniej alerty. Sytuacja wygląda na opanowaną, jesteśmy nadal w hotelu. Mamy zachować ostrożność i nie wychodzić na plażę. Wciąż patrolują ją policjanci, a sklepy pozostają zamknięte. Przyszła niesamowita fala ulgi - przekazała portalowi pani Beata.

"Liczymy, że się uspokoi"

Przebywająca na wyspie Maui pani Katarzyna opisała pierwsze reakcje na komunikaty o ewakuacji. -Telefony zaczęły nam dzwonić. Na początku myśleliśmy, że to notyfikacja od Apple. Doczytaliśmy i okazało się, że zarządzono ewakuacje w związku z trzęsieniem ziemi w Rosji i ryzykiem wystąpienia fal tsunami. Włączyliśmy telewizor i zaczęliśmy śledzić przekazywane informacje. Co jakiś czas dostawaliśmy kolejne alerty na telefony. Do naszego domku dojechali przestraszeni znajomi z Zurychu, ich nocleg znajdował się przy samej plaży. Śpią w samochodzie, córki u nas na podłodze. Zobaczymy, co będzie jutro - opowiedziała. - Jutro przenosimy się do hotelu po drugiej stronie wyspy. Zobaczymy, czy w ogóle nam na to pozwolą. Liczymy, że się wszystko uspokoi. Prognozy fali się nie sprawdziły. Na początku informowano, że będzie miała cztery metry, później dwa do trzech, finalnie miała metr dwadzieścia. Słyszeliśmy, że w niektórych miejscach mieszkańcy do czwartego piętra musieli być ewakuowani. Pozostali zostali w domach. Zobaczymy, co będzie jutro - dodała. 

Zobacz wideo Potężne trzęsienie ziemi w Rosji! Wydano ostrzeżenia przed tsunami

"To nie są żarty"

Na Hawajach przebywa też dziennikarka "Faktów" TVN Anita Werner. Jak relacjonowała, alerty w związku z tsunami pojawiły się o godzinie 14.45. - Żeby potwierdzić, że sytuacja jest naprawdę groźna i niebezpieczna, udaliśmy się do ratownika, który pracował przy plaży. I on rzeczywiście potwierdził, że trzeba się ewakuować, że sytuacja jest poważna. Wskazał dwie miejscowości w środku wyspy, w kierunku których najlepiej się udać, żeby przeczekać niebezpieczny czas i oczekiwać na dalsze komunikaty - powiedziała. Jak mówiła, "to, co było rzeczywiście lekko stresujące w tej sytuacji, to kolejka samochodów, które jechały w głąb wyspy, żeby być w bezpiecznym miejscu, stosując się do wskazówek". Podkreśliła przy tym, że nie zauważyła "żadnej paniki i strachu". Wszyscy stosowali się do zaleceń. - Myślę, że wszyscy w dzisiejszej sytuacji zachowywali się bardzo odpowiedzialnie. Nie zaobserwowałam w ogóle żadnych negatywnych emocji wśród ludzi - powiedziała. - Jak są ostrzeżenia przed tsunami, to robi to na człowieku wrażenie. I to nie są żarty - dodała. 

Sytuacja na Hawajach

Ostrzeżenie przed tsunami dla stanu Hawaje zostało obniżone do rangi zalecenia. Tamtejsze władze nadal monitorują sytuację i apelują do powracających do domów mieszkańców o zachowanie czujności. Znaczna część z nich ostatnią noc spędziła w samochodach w bezpieczniejszych regionach. Ostrzeżenia o zagrożeniu tsunami zostały odwołane dla południowej Alaski oraz Amerykańskich Wysp Samoa.

Przeczytaj źródło