Regulacje kontra praktyka. Kiedy normy zatrudnienia rozmijają się z realiami szpitali

1 miesiąc temu 49
  • Eksperci podkreślają, że zwiększanie liczby studentów kierunków medycznych bez adekwatnego finansowania prowadzi do spadku jakości kształcenia
  • Polska nie ma problemu z deficytem lekarzy, ale nieoptymalnie wykorzystuje dostępne kadry. Zdaniem prof. Piotra Jankowskiego problemem jest organizacja pracy i niewłaściwe rozłożenie obowiązków, a nie liczba medyków w systemie
  • Największy kryzys kadrowy dotyczy pielęgniarek. Średnia wieku w tym zawodzie to 54 lata
  • Na ten temat dyskutowano podczas XXI Forum Rynku Zdrowia, na sesji zatytułowanej "Czy mamy wystarczającą liczbę kadr medycznych?"

Bez pieniędzy nie będzie jakościowego kształcenia

Podczas XXI Forum Rynku Zdrowia odbyła się sesja zatytułowana "Czy mamy wystarczającą liczbę kadr medycznych?". W trakcie dyskusji eksperci zastanawiali się, gdzie w systemie medyków brakuje najbardziej i jak przekonać ich do pracy na najbardziej wymagających odcinkach systemu.

Czy zatem mamy za mało kadr medycznych? W dyskusji o systemie lubimy zrzucać na te braki to, że pacjenci zbyt długo czekają na diagnostykę i leczenie. Odpowiedź na to pytanie nie jest wcale oczywista. Oczywiście, są takie specjalizacje, gdzie lekarzy brakuje, ale są też takie, które są wręcz nadreprezentowane. Potrzeby kadrowe będą też regionalnie zróżnicowane.

- Jestem przekonany, że jeśli chcemy kształcić więcej medyków, nie tylko przecież lekarzy, to musimy na system kształcenia przeznaczyć tyle pieniędzy, o ile więcej chcemy posiadać ośrodków kształcących medyków. My tego jednak nie zrobiliśmy, a to musi się odbić na jakości kształcenia - podkreślił prof. Marek Kuch, prorektor ds. studenckich i kształcenia Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.

Ośrodki kształcące potrzebują kadry i zaplecza, bez tego trudno o jakościowe kształcenie.

Do pewnego momentu istotnie w systemie lekarzy brakowało, ale Polska, zdaniem ekspertów, te braki już nadgoniła.

- Wcale nie brakuje nam lekarzy. Kadry lekarskie są po prostu źle wykorzystane w polskim systemie - ocenił prof. Piotr Jankowski z Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego.

- Jeśli nadal będziemy lekarzy systemowo tak źle wykorzystywać, wtedy owszem, będziemy musieli więcej ich kształcić, a więc o wiele więcej inwestować w system kształcenia przed i podyplomowego. Pewne zwiększenie liczby studentów na kierunkach lekarskich było konieczne, ponieważ w części specjalizacji mamy lukę pokoleniową. To skutek zmniejszenia naboru na kierunki lekarskie w latach 90. Ale myślę, że całościowo już teraz lekarzy nam nie brakuje - dodał.

26 tysięcy złotych dla pielęgniarki? Tak, ale w Niemczech

Braki kadrowe dotyczą przede wszystkim pielęgniarek. Młodych przyciąga do zawodu poprawa warunków płacowych, która nastąpiła po przyjęciu ustawy podwyżkowej, ale środowisko się starzeje. Średnia wieku polskiej pielęgniarki to 54 lata. 

- Mamy w tym momencie 370 tysięcy pielęgniarek, zarejestrowanych jest 270 tysięcy. Czynnie przy pacjencie brakuje 216 tysięcy. Wielu pielęgniarek brakuje, by zapewnić pacjentom należyte bezpieczeństwo i jakość opieki. Najtrudniejsze regiony to zachodnie i zachodnio-pomorskie, gdzie przypadka około 3,7 pielęgniarki na tysiąc mieszkańców - wskazała Jolanta Januszczak, sekretarz OZZPiP.

Na ścianie zachodniej jest najgorzej ze względu na bliskość Niemiec, gdzie warunki pracy oferowane pielęgniarkom są znacznie bardziej konkurencyjne niż w Polsce.

- Ostatnio widziałam ogłoszenie, gdzie oferowano 26 tysięcy zł brutto plus inne udogodnienia. Problem tkwi w tym, że np. w 2023 r. na 12 tysięcy kończących studia pielęgniarskie, PWZ odebrało tylko 8 tysięcy, z czego do systemu publicznego trafiła może połowa. Szpitalnictwo i system publiczny potrzebuje znacznie więcej kadry pielęgniarskiej - zauważyła.  

Zdaniem Magdaleny Kuncewicz, dyrektorki Samodzielnego Publicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji w Poznaniu im. Prof. Ludwika Bierkowskiego, zawody medyczne są wciąż jednymi z najbardziej atrakcyjnych kierunków.

- Obserwuję dwa kierunki odpływu medyków. Numer jeden to oczywiście sektor prywatny. Dobrze, że ten sektor rośnie, ale nie sądzę, by należało w system niepubliczny pompować publiczne środki. Ogromny problem jest w tej chwili z pielęgniarkami wysokospecjalistycznymi, asystującymi np. przy zabiegach. Problem dotyczy też pielęgniarek anestezjologicznych - zwróciła uwagę.

Podkreślała też, że lekarze specjaliści są dziś w systemie wykorzystywani nadmiernie. Duża część pacjentów będących pod ich opieką, mogłaby być prowadzona przez lekarzy rodzinnych.

- Nie może być tak, że pacjentka czeka ponad dwa lata do endokrynologa, by ten po prostu wypisał jej receptę. Oczywiście, specjaliści na to nie narzekają, bo potem wystawiają za te wizyty faktury, ale to oznacza, że system nie wykorzystuje tych zasobów - oceniła.

Jednocześnie zwróciła uwagę, że wymogi kadrowe narzucane przez Narodowy Fundusz Zdrowia są trudne do spełnienia i często "absurdalne".

- Nie oszukujmy się, często mamy powpisywanych (w grafikach - red.) figurantów, żeby spełnić normy NFZ. Bywa, że mam sześć intensywnych łóżek, tylko jednego pacjenta, a i tak muszę zapewnić trzy nocne dyżury. To ekstremalnie nieefektywne. System ochrony zdrowia jest po prostu przeregulowany - stwierdziła dyrektor Kuncewicz.

Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.

Dowiedz się więcej na temat:

Przeczytaj źródło