Recenzja Nintendo Switch 2. Koniec kompleksów przenośnych PC

5 godziny temu 1
Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.

Nintendo trendsetterem? Sukces Switcha zdaje się to potwierdzać

Zacznijmy od tego, że Switch 2 to ewolucja, a nie rewolucja — choć w moim odczuciu to doskonała decyzja. Nie było to jednak wcale takie oczywiste, bo jak pokazuje historia japońskiej firmy, ta lubi eksperymentować i wprowadzać na rynek nowe pomysły — czasem udane, jak Wii czy właśnie Switch, ale czasem nieco mniej trafione, jak chociażby Wii U czy GameCube. Druga z wymienionych konsol co prawda zajmuje ogromne miejsce w moim serduszku, ale wyniki sprzedażowe niestety mówią same za siebie. Switch natomiast się udał — i to bardzo. Pierwszy Switch sprzedał się do tej pory w ponad 150 milionach egzemplarzy, dokładniej w około 152 milionach, co plasuje go delikatnie poniżej Nintendo DS (154 mln sztuk) i PlayStation 2 — najlepiej sprzedającej się konsoli w historii (jeszcze?), która osiągnęła wynik ponad 160 milionów. Zdaje się, że tak ogromny sukces hybrydowej konsoli dał Nintendo sporo do myślenia, bo tym razem firma postanowiła zagrać bezpiecznie i po niemal dekadzie wypuścić Nintendo Switch 2 — lub, jak niektórzy go nazywają, Nintendo Switch Pro. I jakkolwiek złośliwie by to nie brzmiało, to prawdy w tym sporo — z tym, że to wcale nie jest zła wiadomość.

Warto wspomnieć również, że nie minę się z prawdą, jeśli stwierdzę, że to właśnie Nintendo przywróciło modę na handheldowe granie. Po złotych czasach DS-a i PSP, 3DS zwyczajnie przestał wystarczać, a PS Vita okazała się klapą — chociaż tu winy upatrywałbym raczej po stronie samego Sony, ale to temat na zupełnie inny artykuł. Faktem jest, że wszyscy skupili się bardziej na konsolach stacjonarnych, aż tu nagle geniusze z Kraju Kwitnącej Wiśni spod szyldu Nintendo wpadli na pomysł połączenia tych dwóch sposobów grania — i ludzie na całym świecie to pokochali. I tak oto znaleźliśmy się w 2025 roku, kiedy handheldy znów są uwielbiane. Dowodem na to jest nie tylko sukces Steam Decka, ale też masa innych „przenośnych pecetów” czy konsol obsługujących cloud gaming. Pierwszy Switch już od kilku lat wypadał blado pod względem swoich możliwości, a przy rosnącej konkurencji ze strony pecetowej bandy, która coraz mocniej rozpychała się łokciami na handheldowym rynku, stał się wręcz karykaturą. Aż do teraz. I tu mogę przestać budować napięcie, bo już teraz wiemy, że pomysł Nintendo to był strzał w dziesiątkę — bo w zaledwie cztery dni od premiery sprzedano 3,5 miliona egzemplarzy, co czyni Switcha 2 najlepiej sprzedającą się konsolą na premierę w historii. Skupmy się więc na tym, dlaczego tak wiele ludzi pobiegło na nocne premiery do marketów.

Czytaj też: Nintendo Switch 2 jest już u nas! Premiera i unboxing

Nie tylko design. Nintendo Switch 2 kolosalnie się zmienił

Zacznijmy od wyglądu, bo to pierwsze, co rzuca się w oczy. No i zmieniło się tutaj naprawdę sporo. Znacząco zwiększyły się rozmiary konsoli — Switch 2 ma 273 mm szerokości, 118,5 mm wysokości i 13,9 mm grubości. Oznacza to, że jest dłuższy o 34 mm i wyższy o 16,5 mm w porównaniu do oryginalnego Switcha, przy zachowaniu identycznej grubości — co można uznać za spory sukces Nintendo, biorąc pod uwagę chęć utrzymania handheldowego charakteru (czym nie mogą pochwalić się w większości przenośne pecety, a z pewnoscią Lenovo Legion Go). Jeśli chodzi o wagę, Switch 2 jest wyraźnie cięższy od poprzedników — pierwszy model wraz z Joy-Conami ważył 398 gramów, Switch OLED 420 gramów, natomiast Switch 2 waży 534 gramy. To wciąż mniej niż na przykład Steam Deck, który na rynku pecetowych handheldów uchodzi za króla ergonomii i warto mieć to w pamięci. Naturalnie, przy większej o ponad 100 gramów wadze i dodatkowych 30 milimetrach długości, dostajemy też większy wyświetlacz — 7,9 cala zamiast 6,2 w pierwszym Switchu i 7 cali w wersji OLED, ale do samego ekranu jeszcze wrócimy.

Nintendo zmieniło również nóżkę z tyłu konsoli. Nie jest to już mały, odstający plastikowy element czy rozkładana klapka na całą szerokość urządzenia, ale solidna nóżka w kształcie litery U, którą można wyginać i ustawić pod dowolnym kątem aż do 150 stopni. To świetna zmiana — granie w trybie tabletop wreszcie ma sens i nie trzeba się obawiać, że konsola zaraz upadnie. Teraz nic nie stoi na przeszkodzie, żeby zagrać na przykład w Mario Kart czy Mario Party w podróży. I o ile wcześniej uważałem nóżkę za zbędny dodatek, tak teraz sam zacząłem z niej korzystać. Pod nóżką nadal znajduje się slot na kartę pamięci, a dodatkowo dostaliśmy nowy port USB-C na górze konsoli, który pozwala nie tylko na podłączanie akcesoriów (na przykład oficjalnie sprzedawanej przez Nintendo kamery do Switcha 2), ale także ułatwia ładowanie.

Czytaj też: Grałem już w Cyberpunka na Nintendo Switch 2. Zakochałem się po raz trzeci

Ponad pół kilograma sprzętu to już solidny kaliber i pierwszy kontakt z konsolą był dla mnie zaskakujący, ale finalnie muszę przyznać, że nie traktuję tego jako wady — gra się przyjemnie, ręce się nie męczą, a jeśli lubicie grać w łóżku z konsolą nad głową, to nie musicie się martwić, że jej przypadkowe upuszczenie skończy się tragedią i w najlepszym wypadku wybiciem połowy zębów (czym, ponownie, nie może pochwalić się większość „przenośnych pecetów”). Switch 2 bez dwóch zdań jest mniej ergonomiczny od pierwszej wersji, ale to naturalny krok naprzód i absolutnie nie uznaję tego za minus.

Joy-Con 2. Nie spodziewasz się, jak wiele się zmieniło

Jeśli chodzi o nowe Joy-Cony, to te są znakiem, że Nintendo chce zerwać z etykietą kolorowej, pastelowej wręcz zabawki; zamiast tego przypomina teraz dumną konsolę dla dużych chłopców. Niebieski i czerwony — główne kolory Joy-Conów z pierwszej generacji — w Switchu 2 ograniczają się zaledwie do małych miejsc pod analogiem, kiedy całe kontrolery są czarne. Jeśli lubicie bardziej szalony wygląd konsoli, to jestem przekonany, że kwestią bardzo niedługiego czasu jest to, aż Nintendo wyda kolorowe wersje nowych Joy-Conów czy limitowane edycje z dedykowanych gier, więc będziecie mogli odpicować swoją konsolę zgodnie z własnymi estetycznymi preferencjami. Na ten moment jednak całość jest stonowana i bardzo przystępna.

Czytaj też: Nintendo Switch 2 – i już wszystko jasne. Oto ostateczna specyfikacja

Sporym plusem jest również to, że Joy-Cony 2 są matowe. Dzięki temu są nie tylko bardzo miłe w dotyku, ale cała konsola dużo lepiej leży w dłoni, jest pewniejsza i przy okazji sprawia wrażenie droższej. Niby pierdoła, ale jednak przy większych gabarytach jest to kolosalna zmiana. Przede wszystkim jednak, nowe Joy-Cony 2 wykorzystują magnetyczne złącza zamiast szyn. Początkowo wszyscy martwili się o te odstające elementy z pinami na bokach, ale testy wytrzymałości i brak narzekań w internecie sugerują, że niepotrzebnie. Joy-Cony teraz satysfakcjonująco przyłączają się do konsoli czy do Pro Gripa, który jest w zestawie, a odpina się je jedną ręką, wciskając specjalny przycisk pod triggerem z tyłu. Przy pierwszym kontakcie z konsolą moje palce od razu lądowały na tym miejscu i obawiałem się omyłkowego odłączania Joy-Conów podczas gry, ale przycisk trzeba wcisnąć odczuwalnie mocno, żeby cokolwiek się stało, a i same kontrolery trzymają się bardzo pewnie, więc pomimo skłonności do wielu problemów na papierze, w praktyce jest to świetne rozwiązanie bez żadnych problemów.

Nowe Joy-Cony mają również nowe wibracje — i te są naprawdę świetne. Haptyka robi robotę i to jak przesiadka z DualShocka 4 na DualSense’a. Nintendo zastosowało tutaj HD Rumble 2, czyli kolejną odsłonę systemu znanego z poprzedniej generacji, ale teraz z większą precyzją i mocą. Niestety największy problem pierwszych Joy-Conów może pojawić się i tutaj, bo Nintendo potwierdziło, że nie stosuje technologii Hall Effect, przez co — chociaż poprawiono nieco konstrukcję analogów — te dalej są podatne na driftowanie. Nintendo zarzeka się, że w takim przypadku wymieni Joy-Cony 2 na nowe, ale czy taka usługa będzie miała miejsce w Polsce? Szczerze wątpię.

Czytaj też: Nintendo Switch 2 – chcesz wiedzieć, ile pamięci zajmą Twoje ulubione gry?

Wielkie N wyposażyło Joy-Cony także w funkcję myszy, dzięki czemu Joy-Con może być… jak myszka do komputera. Początkowo podchodziłem do tego pomysłu z rezerwą, ale to naprawdę świetna rzecz — umożliwia to precyzyjne celowanie w takich grach jak Cyberpunk 2077, Fortnite czy Metroid Prime, poprawia nawigację w niektórych menu, ale przede wszystkim może być to absolutny koniec jakiegokolwiek podziału na gry konsolowe i pecetowe. Myszka, która działa świetnie i na twardej powierzchni, i nawet na prześcieradle czy poduszce, otwiera masę nowych możliwości pod względem RTS-ów czy turówek, czego dowodem już jest obecność Cywilizacji 7 na Switchu 2. Chociaż od dzieciaka gram na konsolach i nie potrafię korzystać z myszki, tak tutaj Nintendo ma moje pełne uznanie.

C Button i GameChat — niby fajne, ale to żadna nowość

Nowe Joy-Cony są większe, z zaokrąglonymi krawędziami, większymi przyciskami SL/SR i gałkami analogowymi, co poprawia ergonomię i całość — jak już wspomniałem — bardziej przypomina „poważną konsolę”. Jeszcze jedną, widoczną od razu nowością na prawym Joy-Conie i nowym Pro Controllerze, jest przycisk C Button. Ten odpowiedzialny jest za wywołanie GameChatu, czyli czatu głosowego lub wideo. W tym celu Nintendo sprzedaje też swoją kamerkę, chociaż — co akurat fajne — z konsolą działa jakakolwiek kamera pod USB-C. Jeśli chodzi o sam GameChat, to Nintendo trochę się z tym spóźniło — pokazywanie w 2025 roku połączeń głosowych podczas gry jako nowość, w erze Discorda czy playstationowych imprez, to dość… ciekawy pomysł. Generalnie GameChat działa, poza rozmawianiem ze znajomymi podczas gry (do 12 osób) możecie również transmitować swoją rozgrywkę ze swoją głową nałożoną na gameplay (do 4 osób jednocześnie), ale całość działa w 10 klatkach na sekundę i bardziej jest ciekawostką, niż czymś faktycznie rewolucyjnym. Warto też odnotować, że żeby korzystać z GameChata, musicie opłacać abonament Nintendo Switch Online, co też jest dość słabą zagrywką, ale też raczej funkcja tego chatu dla nikogo nie będzie motywacją do zakupu tej subskrypcji.

A skoro już mowa o nowym Pro Controllerze. Ten również otrzymał ulepszone wibracje, a poza C Buttonem dostał dwa programowalne przyciski z tyłu i gniazdo mini jack 3,5 mm. Nintendo zrezygnowało z półtransparentnego designu — zamiast tego pad jest czarny z białymi wstawkami. Co istotne, tak samo jak Joy-Cony 2, ma matowe wykończenie, więc doskonale leży w dłoniach. Dość subtelne zmiany, ale dalej jest to jeden z najlepszych kontrolerów na rynku. Nintendo wyceniło go na 389,99 zł.

Czytaj też: Od Mario Kart do Cyberpunka. W co zagramy na Nintendo Switch 2 w dniu premiery?

Nowy dock dla Nintendo Switch 2. Większy i bardziej nowoczesny

Zmienił się również dock Nintendo Switch 2. Ten ma zaokrąglone krawędzie, dzięki czemu wygląda dużo bardziej nowocześnie i przyjemnie, ale jest też znacznie grubszy. To za sprawą tego, że ma on wbudowany wentylator i obsługę wyjścia 4K/60 fps. Jeśli chodzi o gniazda, to wyposażono go w port HDMI, dwa porty USB-C i Ethernet, co bez dwóch zdań jest zbawienne, jeśli gracie online lub GameChatujecie ze stremowaniem rozgrywki.

Czytaj też: Nintendo Switch 2 już oficjalnie. Kiedy przenośna konsola nowej generacji trafi do sprzedaży?

To znacząca poprawa w stosunku do podstawowego docka Switcha, który nie oferował 4K ani dodatkowego chłodzenia, oraz docka OLED, który poprawił design, ale nie wydajność. Jedynym minusem jest to, że ten dock wydaje się dość tani, plastik lubi się wyginać i raczej został on stworzony do stania w jednym miejscu, a nie ewentualnego podróżowania w plecaku.

Ekran Nintendo Switch 2, czyli festiwal mieszanych uczuć

Przejdźmy do ekranu. Switch 2, jak już wspomniałem, jest wyposażono w 7,9-calowy ekran. Jak już zapewne zdążyliście się zorientować, niestety nie jest to OLED — zamiast tego dostaliśmy panel IPS LCD o rozdzielczości 1080p, z obsługą HDR10 i VRR do 120 Hz. To bez dwóch zdań spory skok jakościowy w porównaniu do 6,2-calowego LCD 720p z odświeżaniem do 60 Hz w oryginalnym Switchu i 7-calowego OLED 720p, również 60 hercowego w modelu OLED — ale jednak co OLED, to OLED, i chociaż ten LCD na pierwszy rzut oka wygląda świetnie, to technologii się nie oszuka. Nie ma tu tak głębokich czerni i żywych kolorów, jak można było oczekiwać, co może rozczarować niektórych, bardziej wymagających fanów. Nintendo postawiło na LCD prawdopodobnie dla obniżenia kosztów, ale różnica w kontraście jest zauważalna. Dzięki temu wiemy jednak na pewno, że w niedalekiej przyszłości czeka nas kolejna nowa konsola Nintendo — i tak, zgadliście, chodzi o Switcha 2 OLED.

Czytaj też: Nie możecie się doczekać Nintendo Switch 2? Mam dla was trochę nowych informacji

A tak na poważnie, wyższa rozdzielczość i HDR zapewniają lepszą jakość obrazu w trybie przenośnym, a VRR znacząco poprawia płynność animacji. W mocnym słońcu nie jest najlepiej, jednak w domu, pociągu czy samolocie wygląda to solidnie, 120 Hz to w 2025 roku absolutna podstawa i czuć przeskok z pierwszego Switcha — naprawdę jest solidnie.

Co Switch 2 skrywa w środku?

Jeśli chodzi o bebechy, to sercem Switcha 2 jest dedykowany układ NVIDIA Tegra T239. Mamy więc tu do czynenia z około 10 razy wyższą wydajnością, niż w przypadku Tegra X1 w oryginalnym Switchu, więc jest to kolosalny postęp. CPU towarzyszy 12 GB RAM-u LPDDR5 w porównaniu z 4 GB LPDDR4 w pierwszym Switchu, oraz 256 GB pamięci UFS w porównaniu z 32/64 GB pamięci flash w poprzedniej generacji. Skok wydajności jest więc tutaj naprawdę zauważalny, jeśli przesiadacie się z pierwszego Switcha, natomiast mając na uwadze cały rynek handheldów — fajerwerków nie ma. Z tym, że nie musi być. Nintendo gra w swojej własnej lidze i ważne, że nadgoniło do dzisiejszych czasów, a też sama cena tej konsoli — czyli 2200 zł na premierę — sugeruje, że nie może ona konkurować z najdroższymi przenośnymi pecetami. Tylko, że tu nikt nie będzie oczekiwał ultra ustawień w Wukongu czy Elden Ringu, a płynnej rozgrywki w nowym Mario Karcie. I to się udało.

Mamy tu także dwa wentylatory, w porównaniu do jednego w poprzedniku, co zapewnia lepsze chłodzenie, chociaż przy bardziej wymagających grach Switch 2 lubi się nieco spocić. Nowe gry działają płynniej, a czasy ładowania są znacznie krótsze dzięki pamięci UFS. Jedynym minusem jest brak kompatybilności ze starszymi kartami microSD — Switch 2 wymaga nowych kart microSD Express, które chociaż są szybsze, to są również droższe i swojej karty z pierwszego Switcha nie będziecie mogli wrzucić w slot nowej konsoli. Switch 2 ma także ulepszone głośniki z dźwiękiem przestrzennym 3D oraz wbudowany mikrofon z redukcją szumów, eliminując potrzebę zewnętrznych akcesoriów do czatowania.

Czytaj też: Nintendo Switch 2 oficjalnie zapowiedziane! Koniec spekulacji, marzenie graczy właśnie stało się rzeczywistością

Cyberpunk 2077 na Nintendo Switch 2. Pięcioletnia gra benchmarkiem nowej konsoli?

Wielkim wydarzeniem na premierę Switcha 2 była dostępność Cyberpunka na tę konsolę i oczywiście sprawdziłem, jak to działa. Cyberpunk 2077 na przenośnym Nintendo brzmi jak mokry sen graczy, który jest raczej mało realny do spełnienia. I w teorii, bądźmy szczerzy, nie powinien on działać dobrze. A jednak działa. I to zaskakująco dobrze. Dzięki wsparciu dla DLSS, nawet w trybie przenośnym gra wygląda ostro, a animacja trzyma stabilne 40 klatek na sekundę przy rozdzielczości 720p. W trybie zadokowanym mamy do wyboru tryb jakościowy (30 FPS) i wydajnościowy (40 FPS), ale w obu przypadkach widać, że Nintendo wreszcie dostało sprzęt, który radzi sobie z dużymi tytułami AAA bez poczucia, że gramy w demko technologiczne z kompromisami.

DLSS robi ogromną różnicę — Cyberpunk na Switchu 2 nie próbuje udawać wersji PC czy PS5, ale wykorzystuje sprytne skalowanie i optymalizacje tak, by przy ograniczeniach mobilnej konsoli zaoferować naprawdę sensowne doświadczenie. Modele postaci, oświetlenie, efekty — wszystko to wygląda zaskakująco dobrze jak na handhelda, a co najważniejsze — nie cierpi na tym płynność rozgrywki. Nintendo oficjalnie wyzbyło się właśnie kompleksu Steam Decka.

Do tego dochodzi VRR w trybie handheldowym, który niweluje efekt tearingu i sprawia, że nawet przy zmiennej liczbie klatek obraz nie rwie się i pozostaje przyjemny dla oka. Szkoda, że funkcji tej zabrakło po podłączeniu konsoli do telewizora, chociaż przez kilka godzin grania nie zauważyłem większych różnic w sprawie płynności. Nawet bez VRR w trybie zadokowanym, Switch 2 radzi sobie z grą CD Projekt RED lepiej, niż można by przypuszczać.

Czytaj też: Konsolowy raport z CES 2025. Jak wygląda konkurencja Steam Decka i Nintendo Switch 2?

Najważniejsze jest to, że to już nie jest „wersja na przeczekanie” czy „port na siłę”. Cyberpunk 2077 na Switchu 2 to pełnoprawne doświadczenie, które robi wrażenie — nie tylko dlatego, że działa, ale dlatego, że gra się w to naprawdę dobrze. Jeśli Nintendo utrzyma ten poziom przy kolejnych dużych produkcjach, to nowy Switch ma szansę stać się czymś więcej niż tylko konsolą do Zeldy i Mario, jak przez chwilę aspirował jego poprzednik. Tym samym jednak mam wrażenie graniczące z pewnością, że Cyberpunk wyciska ze Switcha ostatnie soki i stał się dla tej konsoli swego rodzaju benchmarkiem. To zrozumiałe, z jednej strony, ale z drugiej — mówimy tutaj o pięcioletniej grze i świeżutkiej konsoli. A to tylko kolejny dowód na to, że Switch 2 nie zawojuje pod względem wydajności i za moment znów zostanie zepchnięty na sam dół łańcucha pokarmowego. Ale powtarzam, raczej każdy posiadacz tej konsoli jest z tym jak najbardziej okej.

Bateria Nintendo Switch 2. Źródło niezgody

A co z tą baterią? Switch 2 ma akumulator o pojemności 5220 mAh, czyli większy niż 4310 mAh w pierwszym Switchu i OLEDzie. Jednak czas pracy, który Nintendo szacuje na od 2 do 6,5 godziny, w większości gier — jak wspomniany Cyberpunk czy nowy Mario Kart World — jest zdecydowanie bliższy tej pierwszej opcji. Zabrałem nowego Switcha kilka razy w podróż i to raczej umili lot po Europie, ale nie zabawi nas podczas długiej jazdy pociągiem czy lotem na inny kontynent — wtedy przyda się albo powerbank, albo po prostu inne źródło rozrywki.

Czytaj też: Wiedźmin 4 – gameplay i nowy zwiastun! Ciri w akcji robi wrażenie

Te około 2 godziny nie są wymarzonym wynikiem, chociaż nadal lepszym od niektórych przenośnych pecetów, i jest to naturalna kolej rzeczy przy większej mocy, ale chyba jednak można było oczekiwać czegoś więcej. Nowością jest za to funkcja ochrony baterii, która zatrzymuje ładowanie przy 90%, wydłużając żywotność ogniwa. Ładowanie przez USB-C trwa około 3 godzin w trybie uśpienia, podobnie jak w pierwszej generacji.

Wsteczna kompatybilność i premierowe tytuły na wyłączność

A co z grami? Bo na ten moment z produkcji na wyłączność mamy Mario Kart World i Nintendo Switch 2 Welcome Tour, więc nie jest to zestawienie marzeń (nie każdy gracz lubi wyścigi z wąsatym hydraulikiem, a Welcome Tour to bardziej samouczek niż gra), a w drodze na ten moment jest tylko Donkey Kong Bananza. Switch 2 jest jednak wstecznie kompatybilny z biblioteką gier Switcha, zarówno fizycznych, jak i cyfrowych. Wybrane gry, jak The Legend of Zelda: Breath of the Wild czy Super Mario Odyssey, otrzymały aktualizacje Switch 2 Edition, dodające HDR, wyższe rozdzielczości i stabilniejsze 60 fps, ale nawet gry bez update’u działają nieco lepiej — bo mamy tu do czynienia ze sporo lepszym sprzętem.

Co istotne, Pro Controller czy Joy-Cony z pierwszej generacji są kompatybilne, co jest istotne w kontekście chociażby Ring Fita, ale nie wspierają nowych funkcji, jak GameChatu. Niestety, jeśli kupiliście kiedyś kartonowe zabawki do pierwszego Switcha, to mam złe informacje — Nintendo Labo nie działa z powodu różnic w rozmiarach konsoli. 

Czytaj też: Chcesz kupić dodatkową pamięć do Xbox Series X/S? To tak, jakbyś kupił nową konsolę 

System konsoli prawie bez zmian — również tej najważniejszej dla Polaków

O systemie nie mogę zbytnio dużo powiedzieć. Menu konsoli nie zmieniło się prawie w ogóle. Nie ma tu również nadal polskiego języka, co w dobie AI jest dość przykre, ale może się kiedyś doczekamy. Całość jest jednak bardzo znajoma i trudno tu o większe zaskoczenia, ale to raczej dobrze. Ze zmian zdecydowanie na plus — eShop po niemal dekadzie wreszcie zaczął działać płynnie i wydawanie w nim pieniędzy nie jest już owiane loadingami, przycinkami i ogólną frustracją.

Czy warto kupić Nintendo Switch 2?

Czy warto zatem kupić Nintendo Switch 2? Jeśli macie pierwszego Switcha i ograliście wszystko, co Was interesowało, to spokojnie możecie poczekać z zakupem konsoli. Jeśli jednak ominęło Was kilka gorących tytułów, albo w ogóle przespaliście pierwszą hybrydową konsolę Nintendo i nie jesteście w gronie tych ponad 150 milionów posiadaczy Switcha, to bierzcie dwójkę czym prędzej — macie naprawdę sporo świetnych gier do nadrobienia w bardzo przyjaznej formie. To nie rewolucja — to solidna ewolucja, która zachowuje wszystko, co sprawiło, że oryginalny Switch zdobył serca milionów graczy na całym świecie, jednocześnie nadrabiając jego największe braki. Obawiałem się wielu kwestii, podchodziłem do niej z rezerwą, ale finalnie skradła moje serce tak samo, jak poprzednik. W tych pieniądzach — z czystym sumieniem mogę polecić.

logo

Przeczytaj źródło