SPIS TREŚCI
- Recenzja Metroid Prime 4: Beyond w wersji wideo
- Gra o przetrwanie
- Strzelaj i myśl
- Droga w jedną stronę
- Introwertyczna Samus kontra ekstrawertycy
- Zieleń, widzę zieleń
- Miód na uszy
- Dla kogo tak naprawdę jest Metroid Prime 4: Beyond?
- Nasza ocena:
Recenzja Metroid Prime 4: Beyond w wersji wideo
Jeżeli zamiast czytania wolicie słuchać - naszą recenzję gry możecie obejrzeć także poniżej w wersji wideo lub na YouTube. Poniżej okienka znajdziecie kontynuację recenzji tekstowej.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoJakie są główne problemy z fabułą w Metroid Prime 4?
Jak długo trwa przejście gry Metroid Prime 4?
Jakie są opinie o mechanice skanowania w grze?
Jaką ocenę otrzymała gra Metroid Prime 4: Beyond?
Gra o przetrwanie
Bez wdawania się w fabularne spoilery – akcja nowej odsłony dzieje się w miejscu... które oficjalnie nie istnieje. Na skutek przypadku, podczas walk z najeźdźcami kierowanymi przez Syluxa – zbuntowanego łowcę nagród, którego widywaliśmy już w poprzednich odsłonach - trafiamy do układu zamieszkanego dawniej przez potężne istoty nazywane Lamorn. Posiadający umiejętności psioniczne, zza grobu walczą o to, aby pamięć o ich gatunku przetrwała - i Samus, szukająca sposobu na powrót do swojej rzeczywistości - jest w tym planie kluczowym elementem.
Koncept u samych swoich fundamentów - dość podstawowy i spójny z tym, co do tej pory widzieliśmy. W praktyce jednak to, jak poprowadzono całość, wypada słabo. A potencjał, jaki miały poszczególne postacie - zwłaszcza “główny zły”, czyli Sylux, mimo obiecującego początku - został całkowicie zmarnowany. “Zmarnowana szansa” można przypisać praktycznie każdemu wątkowi, jaki w grze się przewija i choć fabuła i dialogi nigdy w Metroidzie nie były najważniejsze, to jednak Retro Studios poświęca im tak dużo czasu, że nie sposób ich zignorować. Przejście całości powinno zająć Wam mniej więcej kilkanaście godzin, a jeżeli bardzo uprzecie się, aby grę wymaksować - powinniśćie przekroczyć spokojnie godzin 20. Ja na odblokowywanie wszystkiego na 100% sił nie miałem, przyznaję bez bicia, ale jeśli ktoś zaciśnie zęby - odbokuje w ten sposób dodatkową, krótką cutscenę na zakończenie. Związaną oczywiście z głównym wątkiem fabularnym.
Metroid Prime 4: Beyond - screenshot z gry (wersja na Nintendo Switch 2)Żródło: Nintendo / Łukasz Gołąbiowski
Strzelaj i myśl
Fabuła fabułą, ale sercem i fundamentem Metroida zawsze był gameplay. Ten, jak w poprzednich odsłonach Prime, związany jest ściśle z perspektywą FPP. Biegamy po mapie, rozwiązujemy łamigłówki oraz zagadki, od czasu do czasu strzelamy do przeciwników i stawiamy czoła bossom. Sam model walki – wypada... poprawnie. Nie jest może wybitny, ale spełnia swoją funkcję, a gdy odblokujemy już inne funkcjonalności naszej broni związane z poszczególnymi żywiołami oraz dodatkowe umiejętności - okazuje się to dość złożonym system, z którego tak naprawdę... korzystamy tak naprawdę jedynie podczas walk z bossami. Pomniejsi przeciwnicy, których rodzajów w grze jest niestety dość mało, rzadko kiedy wymagają stałego żonglowania skillami, ale gdy przychodzi do starć z większymi potworami i maszynami – gra mocno zyskuje.
Pojedynki są bardzo ciekawe, każdy stawia na inną mechanikę i wymaga czegoś więcej niż tylko uników i celnego strzelania. Bossowie skonstruowani są zresztą w taki sposób, że próbując po prostu walić w nich na rympał - szybko tego pożałujemy i będziemy musieli zaczynać od zera. Aktywnie korzystać musimy z arsenału Samus, starając się dobrać odpowiednią strategię wykorzystującą słabe punkty oponenta. Te poznajemy oczywiście poprzez nieodłączny element serii, czyli skanowanie. Do niego zresztą za chwilę jeszcze wrócę.
Metroid Prime 4: Beyond - screenshot z gry (wersja na Nintendo Switch 2)Żródło: Nintendo / Łukasz Gołąbiowski
Walka stanowi jednak tak naprawdę 15, może 20% całości. Zdecydowaną większość czasu spędzamy na eksploracji bliższego i dalszego otoczenia. Tu niestety Metroid ma dwie twarze. Wizualnie gra, nawet jeśli nie jest przesadnie zaawansowana, wygląda naprawdę ładnie - zwłascza w kontekście prezentacji krajobrazów. Lokacje są klimatyczne i choć z czasem zaczyniecie dostrzegać powtarzające się assety, to koniec końców gra wygląda ładnie - przynajmniej w trybie handheldowym Switcha 2. Na większym ekranie – bywa różnie, ale gra pozwala wybrać dwa tryby graficzne w zależności od tego czy zależy nam na płynności czy jakości grafiki. O ile jednak do samych lokacji pod kątem ich wyglądu większych uwag nie mam... to... mój Boże, projekty poszczególnych poziomów wołają o pomstę do nieba. Poza nielicznymi przypadkami - wypadają bowiem tragicznie.
Droga w jedną stronę
Metroid i ogólnie metroidvanie zawsze polegały na tym, że trafiamy do dużego świata, na dużą mapę, połączoną między poszczególnymi obszarami różnymi ścieżkami. Do sektorów dawało się dojść na różne sposoby, od różnych stron, z wykorzystaniem różnych umiejętności i choć zdarzały się “wymuszone” sekwencje popychające nas w odpowiednią stronę, to swobodna, rozproszona eksploracja jest nieodłącznym elementem gatunku. No i wówczas wjeżdża Prime 4 cały na biało i stwierdza, że mapę może i nam da... ale w większości przypadków jest ona po prostu ciągnącym się, długim korytarzem. Niemal prostą linią, ze sporadycznymi rozgałęzieniami, które niewiele wnoszą, a jedyne na co możemy liczyć na końcu każdego korytarza... to winda. Do kolejnego, podłużnego piętra. W nowym Metroidzie, eksploracja polega na tym, że idziemy praktycznie cały czas przed siebie – lub w przeciwną stronę, gdy akurat gra wymaga backtrackingu. Wówczas całość wypada jeszcze gorzej, bo rzadko kiedy czeka na nas coś ciekawego – poza stale respawnującymi się w identycznych miejscach przeciwnikami. Takie rzeczy zdarzały się w serii oczywiście, ale mam poczucie, że nigdy na taką skalę.
Metroid Prime 4: Beyond - screenshot z gry (wersja na Nintendo Switch 2)Żródło: Nintendo / Łukasz Gołąbiowski
A sytuacji nie poprawia fakt, że pomiędzy poszczególnymi biomami do których trafiamy znajduje się... wielka, pusta pustynia. Gigantyczny teren łączący różne huby, po którym poruszamy się głównie na motocyklu to kolejna z tragedii, która dotknęła Metroida Prime 4 - widać, że twórcy kompletnie nie mieli pomysłu na to, jak połączyć tereny wulkaniczne, zamrożone laboratorium czy zieloną dżunglę i uznali, że wpakują pomiędzy nimi taki piaszczysty placek, po którym musimy każdorazowo jeździć po kilka minut jeżeli chcemy cokolwiek istotnego dla fabuły zrobić. A na którym nie znajduje się kompletnie nic interesującego i wartego większej uwagi – poza uciążliwymi w zbieraniu zielonymi kryształami. Stałe kursowanie między poszczególnymi lokacjami a bazą, tylko po to, aby aktywować ulepszenie pancerza – szybko daje we znaki i na wzór Anakina z Ataku Klonów mogę jedynie powiedzieć, że po ograniu Metroida, mocno utożsamiam się ze stwierdzeniem “Nie lubię piasku”.
Introwertyczna Samus kontra ekstrawertycy
Eksploracja zwyczajnie w Metroidzie frustruje, a w sytuacji, w której już myślałem, że może uda się odnaleźć w niej odrobinę radości - do głosu zaczynają dochodzić nasi towarzysze, którzy przez radio raczą nas wskazówkami i komentarzami na temat naszych poczynań. Przyznam, że byłem do nich mocno negatywnie nastawiony już niemal od samego początku, podczas gdy wyjeżdżając na pustynię po raz pierwszy, usłyszałem od jednego z nich, że teraz mam wolną rękę i mogę zająć się odkrywaniem w dowolnej kolejności. Kilka minut później okazało się, że to zwyczajne kłamstwo i może byłbym w stanie puścić płazem tak perfidne rozbudzanie w graczu oczekiwań, gdyby nie to, że całość gry jest do bólu liniowa. To gdzie idziemy i jak radzimy sobie z problemami – ma tylko jedną, prawidłową kolejność i wersję. Jeżeli się jej nie trzymamy – niczego nie osiągniemy.
Metroid Prime 4: Beyond - screenshot z gry (wersja na Nintendo Switch 2)Żródło: Nintendo / Łukasz Gołąbiowski
To nie tak, że w takiej linearnej fabule nie da się zrobić sensownej metroidavani – bo się da, ale tylko wtedy gdy poszczególne obszary i historia są na tyle angażujące, że ten założony gameplay’owo kaganiec tak mocno nie przeszkadza. W tym przypadku – niestety nie mamy z tym do czynienia, a ponad to rozgrywkę zaprojektowano w taki sposób, że poczucie zagubienia, które nam od czasu do czasu nam towarzyszy, wytwarzane jest nie przez ciekawe zabiegi designerskie, a przez ukrycie jakichś mikroskopijnych elementów, które trudno na mapie dostrzec – a bez ich aktywowania, nie możemy przejść dalej. Idziemy więc w inne miejsce, szukając przejścia, tylko po to, aby po 15 minutach bezskutecznego szukania przenieść się z powrotem do poprzedniej lokacji i liżąc ściany, w końcu trafić ze skanowaniem na to, czego potrzebujemy, a co wcześniej przeoczyliśmy.
Zieleń, widzę zieleń
No właśnie, skanowanie. Kluczowy element serii i podstawowa mechanika rozgrywki, bez której żaden współczesny Metroid się nie obejdzie. Tu niestety Prime 4 Beyond zrobiło gigantyczny krok wstecz. Tj. skanowanie działa tak, jak w bardzo starych odsłonach, gdzie wszystkie przedmioty i obiekty - są podświetlane na zielono. Później zaczęto to różnicować, tak aby wskazać graczowi, co jest konieczne dla dalszych postępów, a co opcjonalne dla fanów maksowania... i w 4 z tego z jakiegoś powodu zrezygnowano. Tj. Czasami pojawi się coś na żółto jeżeli jest związane z fabułą, ale 99% obiektów to skanowania zielone. Dlaczego to problem? Bo obiektów do skanowania jest mnóstwo - każde trwa po 3-4 sekundy... i zajmuje mnóstwo czasu, całkowicie zabijając tempo rozgrywki. A że 99% to nieprzydatne śmieci, nic niewnoszące dla fabuły czy lore, ale ten 1% można nam zablokować dalszy progres i przejście do kolejnego sektora, jeśli go pominiemy, więc w praktyce skanować trzeba niemal wszystko.
Metroid Prime 4: Beyond - screenshot z gry (wersja na Nintendo Switch 2)Żródło: Nintendo / Łukasz Gołąbiowski
Nie raz i nie dwa przyłapałem się na tym, że zeskanowałem 5 identycznych w danym pomieszczeniu, uznałem, że nie ma w nim nic ciekawego, wyszedłem... tylko po to, aby po 10 minutach tam wracać, bo okazuje się, że akurat 6-ty z tych przedmiotów zawierał w sobie coś, co otwiera jakieś przejście. A w żaden sposób się nie wyróżniał. Przedziwne podejście twórców, które boli szczególnie mocno, gdy pamiętamy jaki progres w tej mechanice poczyniono w kolejnych odsłonach Prime – tu, po prostu całkowicie o nim zapomniano, wywalono to na śmietnik i zaczęto od zera. I to niestety w bardzo słaby, marnujący czas gracza sposób.
Same wyzwania eksploracyjne i łamigłówki - złe jednak nie są, nie są może wybitnie odkrywcze i często sprowadzają się po prostu do posiadania odpowiedniego ulepszenia pancerza, ale jest tu sporo naprawdę fajnych sekwencji wykorzystujących pełen wachlarz początkowych i nabytych umiejętności Samus. Prawie każda jest inna i oferuje inne wyzwanie – i to akurat produkcji zaliczyłbym na niewielki, bo niewielki, ale jednak plus. W fajny sposób przecinają dość żmudne chodzenie po tunelowatych mapach.
Metroid Prime 4: Beyond - screenshot z gry (wersja na Nintendo Switch 2)Żródło: Nintendo / Łukasz Gołąbiowski
Miód na uszy
Największy plus to dla mnie jednak w tej odsłonie - oprawa dźwiękowa. Ścieżka, która towarzyszy nam w poszczególnych strefach – to absolutny majstersztyk, fantastycznie się tego słucha, bardzo pasuje do każdej lokalizacji i świetnie buduje klimat. Naprawdę kawał fenomenalnej roboty. Ale – zdarza się, że ta sielanka przerywana jest przez paplaninę naszych wspomnianych towarzyszy, którzy próbują nas wspomóc w poszukiwaniach kluczy teleportacji. Potrafią zirytować, bo to nie są zwyczajnie najlepiej napisane postacie. Najmniej frustrował mnie Reger Tokabi, samotny wilk, który ogranicza się do prostych, żołnierskich komunikatów. Większość pozostałych postaci - zwłaszcza Miles - kłapią żartami i reakcjami w komediowym stylu Marvela, który kompletnie nie pasuje mi do klimatu Metroida. Dość szybko zaczęła mnie irytować i szeregowa Nora Armstrong, piejąca z ekscytacji nad obecnością Samus przy każdej możliwej okazji. Są ludzie, którym jej skrajne fanbojostwo, tudzież fangirlstwo, nie przeszkadza, ale ja już po krótkiej chwili miałem już zwyczajnie dość.
Metroid Prime 4: Beyond - screenshot z gry (wersja na Nintendo Switch 2)Żródło: Nintendo / Łukasz Gołąbiowski
Koniec końców, nowy Metroid jest grą bardzo nierówną. Miewającą kilka świetnych rozwiązań i segmentów, podczas ogrywania których - kiwa się z uznaniem głową. Ale i nie brakuje w nim decyzji oraz rozwiązań, które są absolutnie tragiczne – i to nie tylko w kontekście poprzednich odsłon serii, ale i gier jako takich. Jeżeli zaakceptujemy, że - co zakrawa na paradoks – Metroid Prime 4: Beyond nie jest metroidvanią... tylko korytarzową grą akcji, da się w tym wszystkim odnaleźć pewną przyjemność... ale i wtedy nie sposób uniknąć licznych frustracji, które ciągnął grę w stronę dawno minionej epoki. Nie ma niczego złego w stawianiu na “stare rozwiązania” i pamiętanie o korzeniach, nie oczekuję też przesadnych rewolucji, ale w sytuacji w której twórcy świadomie robią w wielu kwestiach krok w tył - po prostu trzeba ich za to krytykować. Walki z bossami, niektóre sekcje łamigłówkowe, krajobrazy i ścieżka dźwiękowa - nawet jeśli świetne, to za mało, aby tytuł, zwłaszcza w premierowej cenie 250 zł, z czystym sercem komuś rekomendować.
Dla kogo tak naprawdę jest Metroid Prime 4: Beyond?
W normalnych warunkach – przy tego typu produkcji, uznałbym, że tytuł jest godny polecenia jedynie największym fanom serii. Ale w tym konkretnym przypadku – tak naprawdę to oni mogą się w grze bawić najgorzej, pamiętając jak nowatorski i wciągający potrafił być Metroid w swoich złotych czasach, po których nie ma już śladu. Metroid Prime 4 Beyond skierowany jest... w sumie nie do końca wiadomo do kogo. Do nowych graczy, którzy nie mieli żadnych oczekiwań względem serii? Do starych wyjadaczy, którzy chcieli się cofnąć dwie dekady w czasie? Naprawdę ciężko to jednoznacznie stwierdzić. Problem w tym, że seria nie funkcjonuje w próżni i wokół niej pojawiło się mnóstwo tytułów zbliżonych gameplay’owo, ale oferujących znacznie więcej ciekawej rozgrywki. Gdyby ta odsłona zadebiutowała powiedzmy na pierwszym Switchu – w roku 2017, zapewne odbierałbym ją inaczej. A w 2010 byłaby murowanym hitem. Ale sporo przez ten czas się zmieniło... co Nintendo i Retro Studios, z jakiegoś powodu zignorowali. Może to wina bardzo długiego developmentu i developerskiego piekła, w którym projekt utknął - ale choć nadaje to temu, co otrzymaliśmy pewnej logiki – w żaden sposób nikogo nie usprawiedliwia.
Metroid Prime 4: Beyond - screenshot z gry (wersja na Nintendo Switch 2)Żródło: Nintendo / Łukasz Gołąbiowski
Chciałbym aby było inaczej, ale Metroid Prime 4: Beyond to jedna z najsłabszych odsłona i to pomimo kilku niepodważalnych, mocnych stron. Nie wiem czy to poziom porównywalny do Metroid: Other M, ale jednak tytuł gra w tej samej, najniższej lidze. Wielka szkoda.
Nasza ocena:
6/10






English (US) ·
Polish (PL) ·