dzisiaj, 3 minuty temu [aktualizacja dzisiaj, 3 minuty temu]
Na świecie lawinowo przybywa osób dotkniętych bezdomnością. Ekonomia dobrze opisuje mechanizmy tego zjawiska, a nawet podsuwa skuteczne rozwiązania
„W cieniu wysokiego muru fabryki bawiło się stado dzieci. Jedne z nich były mizerne tak bardzo, że dawała się widzieć w tych przeźroczystych twarzach sieć żył błękitnych (...) Pośród wierzgań pełzało jakieś małe, rachityczne, ze sromotnie krzywymi nogami i ze śladami ospy na mizernych gnatach. Cała ta banda sprawiała wrażenie śmieci podwórza czy zeschłych liści, które wiatr miota z miejsca na miejsce”.
Ten opis wielkomiejskich realiów życia biedoty – tu dziecięcej – sypiającej pod gołym niebem, w przytułkach bądź barakach, pochodzi z „Ludzi bezdomnych” Stefana Żeromskiego, książki wydanej w 1900 r. Chociaż nie istnieją twarde statystyki w tym względzie i jesteśmy zdani na szacunki, to w największych miastach Polski pod zaborami, zamieszkiwanej przez ok. 30 mln ludzi, liczba takich osób mogła sięgać nawet 200 tys., czyli ok. 0,7 proc. populacji. Obecnie – w kraju liczącym ok. 38 mln mieszkańców – osób w kryzysie bezdomności jest ok. 31 tys., czyli ok. 0,08 proc. populacji. To ośmiokrotny spadek. Co więcej, nic nie wskazuje na to, by problem masowej bezdomności w Polsce wracał, gdy jednocześnie w państwach Zachodu – od USA, przez Wielką Brytanię, Francję, Niemcy, po Czechy – przybiera on w ostatnich latach rozmiary epidemii. Co sprawia, że omija ona nasz kraj?
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Zobacz
Popularne Zobacz również Najnowsze
Przejdź do strony głównej

1 miesiąc temu
18






English (US) ·
Polish (PL) ·