— To nie miało prawa się wydarzyć — mówi Anna. Jej mama pracowała z liczbami, umysł miała sprawny i ostry jak brzytwa. Ale od pewnego momentu trochę mniej mówiła, gubiła słowa. Używała prostszych zdań. Bywała rozkojarzona. Pewnego grudniowego dnia nie była pewna, jak wrócić od fryzjerki. Gdy Anna o tym usłyszała, skręciło ją w brzuchu.
Po kilku miesiącach mama trafiła do szpitala. Z zakupami jeszcze sobie radziła, ale lekarz powiedział Annie, że mama nie rozpoznaje już ulic i nie wie nawet, kto jest prezydentem. Na początku choroby mama Anny płakała, bo nie chciała robić problemu. — Najbardziej się martwię, że będziesz miała ciężko — mówiła córce.
Anna: — Jestem jedyną opiekunką, nie mam rodzeństwa. Był taki moment, gdy czułam się zupełnie sama.