Prawie 1,5 tys. przedsiębiorców, którzy utknęli za granicą polsko-białoruską, liczy straty. Rząd nie wyklucza rekompensat. Według branży tranzyt do Azji coraz bardziej przejmują inne kraje np. Litwa
Granica polsko-białoruska jest całkowicie zamknięta od nocy z 11 na 12 września. Decyzję w tej sprawie ogłosił premier Donald Tusk 9 września po południu, a rozporządzenie ministra spraw wewnętrznych i administracji w tej sprawie zostało ogłoszone następnego dnia.
Jan Buczek, szef Międzynarodowego Zrzeszenia Przewoźników Drogowych, mówi, że dwudniowe wyprzedzenie dla transportu wykonywanego za pomocą tirów okazało się za krótkie. – Nasze ciężarówki dostarczają towary na odległe rynki azjatyckie – do Mongolii, Kazachstanu, Uzbekistanu czy do krajów na Kaukazie. To są precyzyjne łańcuchy dostaw, poumawiane z partnerami biznesowymi z tamtych krajów. Kierowca ciężarówki nie może nagle uznać, że zatrzyma się i zostawi towar w krzakach – mówi Jan Buczek. Dodaje, że zwykle polscy kierowcy ciężarówek przejeżdżali przez granice i wieziony towar lub całą naczepę przekazywali w centrum logistycznym znajdującym się niedaleko Brześcia. To państwowe magazyny, które zbudował rząd białoruski, chcąc zarabiać na tranzycie towarów do Azji. Towar musi jednak przejść procedurę odprawy, która trwa przynajmniej kilka dni. Dlatego część kierowców nie zdążyła wrócić do Polski.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Zobacz
Popularne Zobacz również Najnowsze
Przejdź do strony głównej

1 miesiąc temu
19






English (US) ·
Polish (PL) ·