"Protuskowi darwiniści" z Konfederacji. Wiemy, o co chodzi prezesowi PiS. "Efekt salami"

1 miesiąc temu 32

 "Społeczni darwiniści" kontra "polityczny gangster" 

- Wiązanie przez niektórych nas z nimi jest kompletnym nieporozumieniem, my jesteśmy po przeciwnych stronach barykady. My jesteśmy partią solidarności społecznej, wspólnoty narodowej, a oni, gdyby przeprowadzili swój program, to by po prostu polskie społeczeństwo i polskie państwo wyleciało w powietrze - podkreślał prezes PiS w piątek na konferencji prasowej w Warszawie. 

Zobacz wideo Koalicja PiS-u z Konfederacją? Stanowcze słowa Kaczyńskiego

Podobną retorykę zastosował podczas poniedziałkowych wystąpień w Krakowie i Kielcach. - Płatna służba zdrowia, płatna oświata, totalna prywatyzacja, w tym prywatyzacja Lasów Państwowych - wymieniał Jarosław Kaczyński, krytykując program Konfederacji. - Gdyby próbować zrealizować to, co głosi Nowa Nadzieja, Polska by się natychmiast rozpadła - przestrzegał. 

Konfederacji od prezesa PiS obrywa się regularnie od lata, kiedy to po dobrym wyniku wyborczym Sławomira Mentzena (blisko 15 proc.) w górę poszły też notowania jego formacji politycznej. Prawu i Sprawiedliwości wyrósł poważny konkurent po prawej stronie, bez którego, póki co, jak wskazują sondaże, niemożliwe może być przejęcie władzy w Polsce za dwa lata. Stąd zaostrzenie retoryki i narastający konflikt z Konfederacją, bo Sławomir Mentzen nie pozostaje dłużny prezesowi PiS. "Kaczyński właśnie powiedział, że realizacja programu Konfederacji to wysadzenie Polski w powietrze. Tymczasem realizacja programu PiS: setki tysięcy muzułmańskich imigrantów, Zielony Ład, służenie narodowi ukraińskiemu, rekordowe skomplikowanie podatków, rekordowa biurokracja, olbrzymia inflacja, dwa lata lockdownów. W jednym Kaczyński ma rację, rzeczywiście jesteśmy po przeciwnych stronach barykady - napisał Mentzen na X, komentując piątkową konferencję szefa Prawa i Sprawiedliwości. 

I choć tym razem Mentzen nie nazwał Kaczyńskiego "politycznym gangsterem", jak to uczynił w lipcu, gdy odrzucił przygotowaną przez Prawo i Sprawiedliwość "Deklarację Polską", to widać, że napięcie między obydwoma liderami rośnie. A to nie sprzyja ewentualnej powyborczej współpracy między PiS a Konfederacją za dwa lata. 

Sondaże z ostatnich dwóch tygodni dają partii Jarosława Kaczyńskiego ok. 30-33 proc. poparcia (Koalicji Obywatelskiej ok. 28-31 proc.), więc ewentualny sojusz z ugrupowaniem Sławomira Mentzena i Krzysztofa Bosaka (ostatnio notuje 11-13 proc.) wydaje się na dziś jedyną realną opcją na przejęcie władzy.  

"40 proc. jest możliwe" 

W Prawie i Sprawiedliwości słychać jednak o innych potencjalnych scenariuszach. Ten wymarzony to trzecia kadencja samodzielnych rządów. - Uważam, że odbudowanie poparcia na poziomie 40 proc. jest realne pod warunkiem, że przez najbliższe dwa lata będziemy ciężko pracować. A taktyka obliczona na rywalizację z Konfederacją już przynosi efekty, bo widać, że im spada, a nam sukcesywnie, powoli rośnie poparcie - nie kryje satysfakcji jeden z naszych rozmówców.  

Ostra krytyka programu zwłaszcza Nowej Nadziei to tylko jeden z elementów taktyki PiS. Drugi to własne propozycje rozwiązań legislacyjnych, będące odpowiedzią na postulaty Konfederacji. - Już w kampanii wyborczej prezydent Nawrocki zgłosił szereg pomysłów na niższe, prostsze i prorodzinne podatki, które spodobały się wyborcom, więc będziemy też tak budować nasz nowy program wyborczy, żeby trafić między innymi do elektoratu Konfederacji - zapowiada polityk z władz Prawa i Sprawiedliwości.  

Chodzi o "Plan 21", w którym ówczesny kandydat PiS zawarł m.in. propozycje zerowego PiT dla rodzin z dwojgiem i więcej dzieci oraz podwyższenia do 140 tys. drugiego progu podatkowego. Obie te propozycje znalazły się w projekcie, który Karol Nawrocki w sierpniu wniósł do Sejmu. - Będziemy starali się przygotować więcej tego typu atrakcyjnych rozwiązań - zapewnia polityk PiS.   

"Efekt salami" 

Prawo i Sprawiedliwość liczy nie tylko na odebranie wyborców Konfederacji, ale także na rozłam w samym ugrupowaniu, które współtworzą głównie Ruch Narodowy i Nowa Nadzieja. - Efekt salami - uśmiecha się jeden z naszych rozmówców, którego pytamy o strategię PiS. - Narodowcy to zupełnie inna bajka niż wolnościowcy Mentzena, im do Platformy się raczej nie spieszy - tłumaczy nasz rozmówca, który nie kryje, że PiS po cichu liczy na rozłam w Konfederacji spowodowany podejściem do ewentualnych powyborczych koalicji w Sejmie.  

Jeśli nie rozłam, to - jak słyszymy - w grę - wchodzi też scenariusz koalicji z Konfederacją, ale znacząco osłabioną. Temu właśnie, jak mówią politycy PiS, ma też służyć narracja o katastrofalnych skutkach realizacji programu tej formacji. - Koalicja jest możliwa, bo chcą tego wyborcy Konfederacji, tak samo jak poparli Karola Nawrockiego w drugiej turze. Nie mam tu obaw, że po wyborach zostaniemy bez możliwości rządzenia - zapewnia jeden z polityków PiS. 

Inny nie wyklucza, że do porozumienia z Konfederacją może dojść wcześniej, na etapie tworzenia list wyborczych. - Warto byłoby pomyśleć o stworzeniu czegoś na kształt "paktu senackiego" po to, by znowu nie stało się tak, że Tusk wraz z przystawkami uzyska większość w Senacie. Tu oczywiście potrzebna byłaby Konfederacja - tłumaczy jeden z posłów. 

Niedoceniany Braun? 

Część naszych rozmówców w Prawie i Sprawiedliwości zwraca też uwagę na jeszcze jednego potencjalnie groźnego, a niedocenianego przez władze partii konkurenta na prawicy - na Grzegorza Brauna. - Braun jest moim zdaniem niedoszacowany, a wiem, że cieszy się sporym poparciem, zwłaszcza na wschodzie Polski. Wielu naszych wyborców go ceni - słyszymy od jednego z posłów. - Myślę, że może w wyborach zdobyć 6-7 proc. i wejdzie do Sejmu. Prezes póki co chyba go lekceważy, a to moim zdaniem błąd - ocenia nasz rozmówca. 

Szef PiS istnienie kontrowersyjnego europosła (Braun pozwolił sobie niedawno nawet na negowanie Holokaustu) akurat zauważył w poniedziałek w Kielcach, gdy znacząco wykluczył możliwość współpracy z nim. - Jakby ktoś chciał rządzić z Braunem, to można powiedzieć, że sojusz ze Stanami Zjednoczonymi jest skończony - powiedział szef PiS.  

Ten pogląd zdecydowanie podzielają nasi rozmówcy w Prawie i Sprawiedliwości, którzy nie wyobrażają sobie współpracy z Grzegorzem Braunem.  

Przeczytaj źródło