Zgodnie z zapowiedziami prezydent Karol Nawrocki przygotował projekt ustawy, którego celem jest obniżenie cen energii - o 33 proc. w przypadku odbiorców indywidualnych i 20 proc. w przypadku przedsiębiorstw.
Koszty budżetowe rozwiązania proponowanego przez Pałac mają wynieść ok. 14 mld zł, a przełożyć się to ma na obniżenie rachunków za energię elektryczną. Dziś przeciętny rachunek gospodarstwa domowego wynosi ok. 2600 zł rocznie, przy średnim zużyciu 2 megawatogodzin. Po zmianach, według zapewnień autorów projektu prezydenckiego, kwota ta spadnie o ok. 800 zł.
Prezydent nie dotrzyma obietnicy ws. prądu? Bogucki musiał się tłumaczyć
Cztery filary
Jak Pałac Prezydencki zamierza do tego doprowadzić? Zmiany można pogrupować na cztery obszary, przy czym zawarte w nich zmiany raz dotyczą spółek energetycznych, innym razem konsumentów (indywidualnych czy przedsiębiorstw) lub wprost budżetu państwa.
Pierwszy obszar dotyczy ograniczenia tzw. opłat dystrybucyjnych. Obecnie wysokość przychodu regulowanego operatorów systemów przesyłowych (OSP) i dystrybucyjnych (OSD) - a tym samym poziom taryf dla odbiorców - ustalana jest przez Prezesa URE w oparciu o metodę kosztową. Jednym z kluczowych elementów tej kalkulacji jest zwrot z zaangażowanego kapitału, który określa poziom wynagrodzenia przedsiębiorstwa za środki finansowe zainwestowane w majątek, służący świadczeniu usług sieciowych.
"W praktyce oznacza to, że odbiorcy energii elektrycznej - zarówno gospodarstwa domowe, jak i przedsiębiorstwa - finansują nie tylko bieżące koszty eksploatacyjne OSD i OSP (m.in. straty bilansowe, koszty wynagrodzeń, usług obcych czy remontów), lecz także zwrot z kapitału zainwestowanego w przeszłości przez przedsiębiorstwa energetyczne" - czytamy w uzasadnieniu projektu.
Jak słyszymy, ze sprawozdań operatorów wynika, że mają oni zwrot z wartości regulacyjnej aktywów rzędu 11-13 proc., co jednocześnie nie przeszkadza w utrzymywaniu wysokich taryf dla odbiorców. To między innymi dzięki temu operatorzy systemów przesyłowych i dystrybucyjnych w ostatnich latach osiągają rekordowe poziomy rentowności.
Co więcej, jak wskazują autorzy projektu ustawy, pomimo wzrostu nakładów inwestycyjnych w infrastrukturę sieciową, przedsiębiorstwa te generują wysokie zyski netto, a znaczna część z nich przeznaczana jest na wypłatę dywidend akcjonariuszom, w tym spółkom dominującym z udziałem Skarbu Państwa.
Jak Pałac zamierza te praktyki ukrócić? Wprowadzając górny limit dla zwrotu z kapitału w postaci stopy referencyjnej NBP powiększonej o 3 pkt. proc. Pomysłodawcy twierdzą, że dzięki temu zabiegowi uzysk przeciętnego gospodarstwa domowego na jego rachunku za energię wyniesie ok. 150 zł rocznie.
Filar drugi
Filar numer dwa to ograniczenie istniejących systemów wsparcia z zielonymi, niebieskimi i białymi certyfikatami. Zielone potwierdzają wyprodukowanie energii z OZE, niebieskie - z biogazu, a białe podniesienie efektywności energetycznej.
Dochody ze sprzedaży certyfikatów są dodatkowym dochodem firm, które mogą je wytworzyć i sprzedać. System działa tak, że np. producenci OZE otrzymują certyfikaty za wyprodukowaną zieloną energię i potem mogą je sprzedać na giełdzie energii, nabywcami są firmy energetyczne, które muszą wskazać w strukturze produkowanej energii odpowiedni udział tej z OZE, jeśli tego nie zrobią muszą wpłacić tzw. opłatę zastępczą dla państwa na rachunek NFOŚiGW.
Prawo przewiduje, że określony procent dystrybuowanej przez firmę energii ma mieć pokrycie w certyfikatach. Pierwotnie było to nawet ponad 19 proc., ale ten udział jest zmniejszany i na kolejne lata (2026-2028) miałby wynosić 9 proc. Podobnie skonstruowany jest system białych certyfikatów, tyle że dotyczy efektywności energetycznej.
Prezydencka ustawa proponuje ograniczenie tego odsetka w przypadku białych do zera, a w przypadku zielonych i niebieskich - do 0,5 proc. Jednocześnie koszty działania tego systemu miałby być pokrywane z przychodów ze sprzedaży ETS.
Jak podkreśla nasz rozmówca, to system, który kosztuje około 1 mld zł rocznie i nie ma powodów, by nie finansować go z opłat, które są efektem transformacji energetycznej.
Filar numer trzy
Jednocześnie prezydent proponuje wycięcie z rachunków za energię pozycji takich jak opłaty przejściowa, kogeneracyjna, mocowa i OZE. Ich koszty podobnie jak certyfikatów opisanych wyżej miałby być pokrywane z opłat ETS. Autorzy ustawy podkreślają, że Polska i tak zgodnie z unijnymi regulacjami powinna wydawać 100 proc. dochodów z ETS na pokrycie kosztów transformacji energetycznej, a wszystkie wymienione wyżej opłaty, pokrywane przez klientów firm energetycznych na rachunkach to wsparcie transformacji.
VAT w dół
Z perspektywy trzech pozostałych zmian ta wydaje się najprostsza, bo zakłada po prostu obniżenia stawki VAT na energię elektryczną z dzisiejszych 23 proc. do 5 proc. Zdaniem pomysłodawców, taka obniżka stawki zbliży dochody budżetowe z tego tytułu do poziomów sprzed kryzysu energetycznego.
Jednocześnie taka zmiana może budzić największy sprzeciw ministra finansów, bo oznaczać będzie uszczuplenie dochodów państwa o 3,5-4 mld zł rocznie (finalnie zależy to od wysokości taryf zatwierdzanych przez szefa URE i wolumenu zużycia energii). Pałac stara się rozbroić ten argument twierdząc, że straty zostaną skompensowane przez zwiększoną konsumpcję gospodarstw domowych.
Źródła finansowania
Koszty wszystkich proponowanych przez Pałac zmian mają być pokryte rosnącymi przychodami z tytułu sprzedaży uprawnień do emisji. Cena uprawnień na początku 2025 r. wynosiła około 70 euro za tonę emisji, a obecnie zbliża się do 80 euro i - jak przekonują projektodawcy - znajduje się w trendzie wzrostowym, co wynika z mechanizmu systemu unijnego ETS polegającego na corocznym zmniejszaniu puli dostępnych uprawnień.
Dodatkowym źródłem finansowania proponowanych rozwiązań mają być też wspomniane wyżej zwiększone dochody budżetowe, w szczególności z VAT, wynikające "z poprawy konkurencyjności gospodarki i wzrostu konsumpcji prywatnej napędzanej spadkiem kosztów ponoszonych przez gospodarstwa domowe".
Jeśli chodzi o strukturę wydatków gospodarstwa domowego, to autorzy ustawy liczą, że obniżka opłat dystrybucyjnych zmniejszy rachunek gospodarstwa o średnim zużyciu energii o 150 zł, kolejne 80 zł mają dać zmiany w systemie certyfikatów. Łącznie dodając do tego efekty likwidacji opłat na rachunku i niższą stawkę VAT rachunek gospodarstwa domowego mógłby spaść z około 2600 zł do 1800 zł, czyli około 30 proc.
Ustawa prądowa to kolejny pomysł Karola Nawrockiego wynikający z jego wyborczych zapowiedzi, na razie jednak żaden ze złożonych projektów nie został uchwalony przez Sejm. Koalicja podnosi ich koszty w obliczu trudnej sytuacji finansów publicznych, nie chce także promować pomysłów prezydenta, który pochodzi z przeciwnego obozu politycznego.
Grzegorz Osiecki i Tomasz Żółciak, dziennikarze money.pl

10 godziny temu
4





English (US) ·
Polish (PL) ·