Premier chce dokładnego zbadania wyborów. "Wszędzie, gdzie są wątpliwości, należy przeliczyć głosy"

3 godziny temu 2
Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.

2025-06-20 16:41

publikacja
2025-06-20 16:41

Wszędzie, gdzie są wątpliwości, należy przeliczyć głosy, bez względu na to o ile obwodowych komisji, by chodziło - uważa premier Donald Tusk. Oczekuje też, by każdy uzasadniony protest wyborczy SN przekazywał prokuraturze, która będzie mogła sprawdzić, co się działo w danych komisjach.

Premier chce dokładnego zbadania wyborów. "Wszędzie, gdzie są wątpliwości, należy przeliczyć głosy"
Premier chce dokładnego zbadania wyborów. "Wszędzie, gdzie są wątpliwości, należy przeliczyć głosy"
/ Kancelaria Prezesa Rady Ministrów

Na piątkowej konferencji premier został zapytany m.in. czy w związku z dużą liczbą protestów wyborczych konieczne jest całościowe przeliczenie głosów oddanych w wyborach prezydenckich.

Tusk powiedział, że kiedy obywatele mają wątpliwości, trzeba zrobić wszystko, żeby je wyjaśnić. Zapewnił, że on nie ma założenia, że: "liczmy, liczmy, może uda się unieważnić wybory". "Naprawdę nie o to chodzi. Ale te wybory nie będą ważne z punktu widzenia obywateli, jeśli nie wyjaśnimy tych wszystkich protestów" - dodał.

Jak sztuczna inteligencja wpłynie na pracę księgowych

Przywołał przykład dwóch obwodowych komisji wyborczych w Bielsku-Białej, w których doszło do nieprawidłowości - w jednej doszło do zamiany głosów oddanych na kandydatów, co doprowadziło do przyjęcia, że większą liczbę głosów w tym obwodzie uzyskał Karol Nawrocki; w drugiej 160 głosów oddanych na Trzaskowskiego umieszczono w pakiecie z głosami przypisanymi Nawrockiemu. W związku z wnoszonymi protestami, SN zdecydował o oględzinach kart z łącznie 13 obwodowych komisji wyborczych.

"Mamy w tej chwili wstępną ocenę sytuacji w 800 komisjach, gdzie są zaskakujące rezultaty i gdzie statystyka mówi wyraźnie, że coś tam nie gra" - powiedział premier. Według niego SN na razie raczej "utajnia rezultaty procedur sprawdzających", ale - jak mówił - "wszędzie tam, gdzie dochodzi do liczenia głosów, widać, że "dochodziło, tylko nie wiemy na jaką skalę, albo do manipulacji, albo do fałszerstw, albo pomyłek".

Tusk: Obywatele mają prawo wiedzieć 

Zaznaczył, że nie może i nie ma zamiaru wydawać poleceń ani rekomendacji sądom, ale w zakresie odpowiedzialności rządu jest praca prokuratury. "Zadaniem prokuratury nie jest kwestionowanie wyniku wyborów, ale wszędzie tam, gdzie jest podejrzenie popełnienia fałszerstwa, przestępstwa, będzie sprawdzała i ścigała tego typu zdarzenia" - powiedział szef rządu.

Dodał, że oczekuje, iż w każdym przypadku, kiedy protest ma jakiekolwiek uzasadnienie, SN będzie przesyłał go do prokuratury, aby ta "mogła zgodnie ze swoimi właściwościami sprawdzić, co się działo w danych komisjach i żeby wszędzie tam, gdzie pojawi się najmniejsza wątpliwość - przeliczyć głosy". "Wszędzie tam, gdzie jest wątpliwość - tak, liczmy jeszcze raz głosy. Czy to jest 13 komisji, czy to jest 800 komisji, czy to jest 15 tysięcy komisji" - powiedział premier.

Poinformował, że na razie prokuratura otrzymała z SN około 150-160 protestów. "Ciągle czekamy na przekazanie tych protestów, żeby uczciwie ocenić, gdzie trzeba sprawdzać, a gdzie nie trzeba" - dodał.

Podkreślił, że prawo obywateli do złożenia protestu wynika z konstytucji, a organy powołane do oceny przebiegu wyborów mają obowiązek z szacunkiem i determinacją zbadać wszystkie protesty. Zaznaczał też, że nie można z góry zakładać, że wybory są ważne albo nieważne, najpierw trzeba sprawdzić protesty. "Nie może być tak, żeby ktokolwiek w Polsce miał wątpliwości, czy jego głos ma znaczenie" - powiedział Tusk.

Problemem nie tylko błędy, ale sam sąd...

Premier został też zapytany o ewentualne kwestionowanie wyniku wyborów, jeżeli o ich ważności zdecyduje Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN. Premier stwierdził, że izba ta nie działa w sposób legalny.

"Czy w związku z tym jest jakiś pomysł, jak to rozwiązać? Ustawowo nie" - premier. Przypomniał, że prezydent Andrzej Duda zawetował ustawę, zgodnie z którą o ważności wyboru prezydenta w 2025 r. miałby decydować SN w składzie 15 najstarszych stażem sędziów.

W związku z tym zaapelował do prezydenta o wycofanie weta. "Panie prezydencie, proszę wycofać weto. To będzie oznaczało, że jutro będziemy mieli sędziów Sądu Najwyższego, których decyzje wszyscy bez problemu zaakceptujemy" - powiedział Tusk.

Izbę Kontroli Nadzwyczajnie i Spraw publicznych - która zgodnie z ustawą o SN jest odpowiednia do m.in. rozstrzygania o ważności wyborów - tworzą sędziowie powołani w wyniku procedur przed KRS po 2017 roku. Z tego powodu status izby jest kwestionowany przez obecny rząd, który przywołuje tu m.in. orzecznictwo Trybunału Sprawiedliwości UE i Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Przed 2018 r. kwestie wyborcze rozpatrywała ówczesna Izba Pracy Ubezpieczeń i Spraw Publicznych.

W styczniu b.r. Sejm uchwalił tzw. ustawa incydentalną, zgodnie z którą ważność m.in. wyboru prezydenta w 2025 r. miałby stwierdzać "Sąd Najwyższy w składzie 15 sędziów najstarszych służbą na stanowisku sędziego SN", a nie - Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. Prezydent zawetował jednak tę ustawę.

Po rozpoznaniu wszystkich protestów, na podstawie sprawozdania z wyborów przedstawionego przez PKW, Sąd Najwyższy w składzie całej Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych rozstrzyga o ważności wyboru prezydenta RP. Uchwała w tej sprawie zapada w ciągu 30 dni od podania wyników wyboru do publicznej wiadomości. Oznacza to, że ostatnim dniem, do którego powinno zapaść to rozstrzygniecie, jest 2 lipca br.

Rzecznik SN sędzia Aleksander Stępkowski powiedział w piątek PAP, że nie wyklucza, iż liczba protestów przeciwko wyborowi prezydenta RP przekroczy skalę 50 tysięcy. Dodał, że nie ma na razie wyznaczonego terminu posiedzenia Izby Kontroli Nadzwyczajnej w tej sprawie. "Zamierzamy jednak dotrzymać tego terminu do 2 lipca, choć przy skali 50 tys. protestów jest to ogromne przedsięwzięcie" - stwierdził. (PAP)

nl/ pab/ mok/ sdd/

Przeczytaj źródło