Poszkodowani przez powódź w zawieszeniu. Wciąż brak kluczowego dokumentu

2 tygodni temu 17

Mimo zapowiedzi Wód Polskich wciąż nie ma planu nowych zabezpieczeń na terenach popowodziowych. Dokument miał być gotowy i opublikowany do końca września. Poszkodowani są już bardzo zniecierpliwieni, bo to od niego zależy, które miejscowości zostaną wywłaszczone pod budowę suchych zbiorników retencyjnych, które mogłyby zatrzymać nadmiar wód.

Projekt Ochrony Przeciwpowodziowej w Dorzeczu Odry i Wisły to dla poszkodowanych strategiczny dokument. Zawiera rozwiązania i inwestycje, które zostaną zrealizowane przez państwo, aby poprawić bezpieczeństwo na najbardziej zagrożonych terenach - na przykład wzdłuż Nysy Kłodzkiej czy Białej Lądeckiej.

To z niego dowiemy się, gdzie Wody Polskie rekomendują budowę suchych zbiorników. Pierwsza wersja dokumentu została zaprezentowana na początku roku i zakończyła konsultacjami społecznymi. Druga - rozszerzona o propozycje mieszkańców miała być gotowa do końca września. Mimo nacisków poszkodowanych plan wciąż jednak nie został opublikowany.

Wszystkie uwagi i propozycje traktujemy bardzo poważnie - tak samo jak warianty, które zostały zaproponowane przez Wody Polskie i zespół prof. Zaleskiego. W związku z tym, że to zazwyczaj były tylko hasła a nie zobrazowane pomysły, musieliśmy je przeanalizować, zamodelować i przekazać IMGW, który musiał policzyć jaki to będzie miało wpływ na sytuację i z tego wynikają te opóźnienia - mówi RMF FM Mateusz Balcerowicz, prezes Wód Polskich.

Pierwszy projekt nowych zabezpieczeń zawierał 6 wariantów rozlokowania suchych zbiorników. Miałyby powstać m.in. w Goszowie, Starym Gierałtwie, Starej Morawie, Bolesławowie, czy Stójkowie. Część mieszkańców podniosło alarm, bo budowa zbiornika oznacza, że część mieszkańców musiałaby opuścić swoje domy i po otrzymaniu zadośćuczynienia zacząć życie w nowym miejscu.

Niektórzy decyzję uzależniają od wyceny nieruchomości. Pani Marzena wybudowała kilka lat temu wielki dom na 30-hektarowej działce na granicy Goszowa i Starego Gierałtowa. Ma 7 łazienek, 9 sypialni i ogromny ogród. Włożyła w dom wszystkie oszczędności i wiele pracy. Mimo to nie wyklucza, że zgodzi się na przeprowadzkę.

Trudno nam sobie wyobrazić, aby ten dom ktoś zrównał z ziemią. Tu mamy przyjaciół, rodzinę, tu się urodziliśmy, tu mieszkają nasze dzieci. Wieczorem wychodzimy z mężem na huśtawkę, spacerujemy po okolicy. Tak chcieliśmy spędzić resztę życia. Ale wiem też, że nie możemy myśleć tylko o sobie. Kiedy jadę raz w tygodniu do Stronia, wracam roztrzęsiona. Zdaję sobie sprawę, co tam się wydarzyło. Nie jestem egoistką. Ale wszystko zależy od tego, jak nas potraktują - mówiła RMF FM pani Marzena podczas konsultacji społecznych.

Dokumentu z wynikami tych spotkań jednak nie ma, więc mieszkańcy nie wiedzą na czym stoją. Cały czas przesuwają ten termin, a my stoimy w rozkroku. Jeśli nas wywłaszczą, to nie chcę inwestować czasu i pieniędzy w odbudowę domu. Wolałbym już zacząć w nowym, bezpiecznym miejscu, wynieść się stąd, bo jedna ściana mojego domu stoi w rzece. Ale może się okazać, że zbiornik wybudują jednak gdzie indziej, a mi nikt wyprowadzki nie zaproponuje. Czujemy się bezsilni, nie wiemy co robić, doszliśmy do ściany - powiedział reporterce RMF FM Martynie Czerwińskiej, pan Piotr ze Stójkowa.  

Podczas ostatniej wizyty na Dolnym Śląsku Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji Marcina Kierwińskiego padła obietnica, że projekt będzie gotowy w ciągu kilku lub kilunastu dni. Chwilę później - przy zbiorniku Topola, potwierdził to Mateusz Balcerowicz z Wód Polskich. Chcielibyśmy, aby do końca października pojawił się wynik analizy dla Białej Lądeckiej, a do końca listopada dla dorzecza Nysy Kłodzkiej, szczególnie Białej Głuchołaskiej - zadeklarował podczas konferencji prasowej. Dokument będzie zawierał rekomendowane przez Wody Polskie rozwiązania, ale zanim przejdą do realizacji, musi je potwierdzić rząd.

Przeczytaj źródło