Incydent w Wyrykach i kontrowersyjne słowa Wołodymyra Zełenskiego wywołały poważny kryzys wizerunkowy i napięcia w relacjach polsko-ukraińskich. Coraz częściej to właśnie działania władz w Kijowie, a nie rosyjska propaganda, podsycają w Polsce nastroje niechęci wobec Ukrainy.
Incydent w Wyrykach i kontrowersyjne słowa Wołodymyra Zełenskiego wywołały poważny kryzys wizerunkowy i napięcia w relacjach polsko-ukraińskich. Coraz częściej to właśnie działania władz w Kijowie, a nie rosyjska propaganda, podsycają w Polsce nastroje niechęci wobec Ukrainy.
Milion zapewnień na temat incydentu w Wyrykach nie zmieni rzeczywistości. Rząd poniósł spektakularną porażkę wizerunkową po tym, gdy na jaw wyszło, że dom mieszkańców wsi na Lubelszczyźnie zniszczył pocisk wystrzelony z polskiego F-16, a nie rosyjski dron. Uwzględnienie takiej wersji wydarzeń już w dniu, w którym nad Polskę wtargnęły bezzałogowce Władimira Putina, pozwoliłoby uniknąć potem wielu kompromitacji. Choćby takiej, jak prezentowanie przez wiceszefa MSZ Marcina Bosackiego w ONZ zdjęcia z Wyryk jako dowodu na uderzenie dronem.
Dziś, oczywiście, można tłumaczyć, że praprzyczyną zniszczenia dachu był rosyjski atak. I jest to prawda. Gdyby nie decyzja o wysłaniu wabików, niepotrzebna byłaby operacja lotnictwa. Można też odnieść wrażenie, że było powszechne oczekiwanie, że w końcu zareagujemy na rosyjskie prowokacje. I tak się stało – wojsko dostało zielone światło. Bez wahania podjęło obronę. Co samo w sobie jest ważne i należy zapisać siłom zbrojnym i rządowi na plus. Zniszczony dach – jakkolwiek by to brutalnie zabrzmiało – jest skutkiem ubocznym, który należy wkalkulować w koszty takich operacji. I tu można by zamknąć temat. Gdyby nie, po pierwsze, „krzywa” reakcja Donalda Trumpa, który bardziej przejął się zabójstwem prawicowego podcastera niż prowokacją na polskim niebie, i, po drugie, haniebne słowa ukraińskiego prezydenta Wołodymyra Zełenskiego.

1 miesiąc temu
15




English (US) ·
Polish (PL) ·