Pomoc humanitarna pod ostrzałem. Chersoń w nowej wojnie dronowej. "To terror"

3 godziny temu 3

W Chersoniu spokój to tylko iluzja, za którą zawsze może kryć się zagrożenie. Miasto znajdowało się pod rosyjską okupacją od 1 marca do 11 listopada 2022 roku, czyli przez 256 dni. Zostało wyzwolone przez Siły Zbrojne Ukrainy w listopadzie 2022 roku po długiej walce i skutecznym kontrnatarciu. Od czasu wyzwolenia Chersonia wojska rosyjskie niemal codziennie terroryzują miasto.

- Jeśli wcześniej byliśmy nieustannie ostrzeliwani artylerią, to w latach 2023-2024 Siły Obrony Ukrainy zdołały odsunąć rosyjskie działa od Dniepru - opowiada Anton Jefanow, zastępca szefa Chersońskiej Miejskiej Administracji Wojskowej. Wydawałoby się, że to powinno przynieść ulgę. Mniej moździerzy, rzadziej słychać głuche wybuchy w dzielnicach mieszkalnych. Jednak od sierpnia 2024 r. miasto zaczęły nękać masowe ataki dronów-kamikadze.

- Ukraińscy obrońcy robią wszystko, by chronić ludzi: większość dronów zostaje zestrzelona. Ale wystarczy jeden, który się przebije, by zabić lub zranić człowieka. I tragedia polega na tym, że rosyjski operator widzi, kogo atakuje. To celowy terror. Uderzają w samochody, w ludzi idących ulicą. Były przypadki ataków na starszych mieszkańców Chersonia. Ranione zostawały nawet dzieci, w wieku 10-12 lat - mówi Jefanow.

Zobacz wideo Rosjanie zniszczyli ciężarówkę z pomocą dla najbardziej potrzebujących. Naprawmy to! Pomóż z Gazeta.pl i Fundacją PCPM

Rosjanie nieustannie terroryzują Chersoń. "Cierpią przede wszystkim cywile"

Za suchymi statystykami kryją się konkretne ludzkie życia. W 2023 roku w wyniku ataków na Chersoń zginęło 168 osób, a 799 zostało rannych. Rok później (2024) - 117 zabitych i 1180 rannych. To m.in. efekt fali ataków dronowych. A w 2025 r. (stan na 25 sierpnia) bilans wynosił już 114 zabitych i 1149 rannych. W zaledwie dziewięć miesięcy miasto zapłaciło niemal tę samą cenę co przez cały poprzedni rok.

- Ataki nie ustają. Właśnie byłem w centrum: dron próbował przejść do ataku. Nasze siły go zestrzeliły, ale niebezpieczeństwo nigdzie nie znika - konstatuje Jefanow.

Mieszkańcy Chersonia wiedzą jedno: wróg nie celuje wyłącznie w żołnierzy. - Samochody, ludzie, infrastruktura, oto cele Rosjan. To terror. Chcą wywołać wewnętrzne napięcie w mieście - tłumaczy urzędnik.

Chersoń

ChersońAnton Jefanow

Ataki na drogi, uderzenia w trasy - to nie są tylko próby sparaliżowania ruchu. To także sposób, by odcinać korytarze humanitarne, zatrzymywać autobusy, którymi ludzie dojeżdżają do pracy lub do szpitala, niszczyć resztki drobnego biznesu. - Dla wojska brak prądu czy zgrzyty w logistyce nie są krytyczne, oni walczą w polu. Ale w mieście to paraliżuje całe życie. Cierpią przede wszystkim cywile - mówi Jefanow.

Z powodu ciągłego zagrożenia na chersońskich trasach montowane są siatki i dodatkowe urządzenia, które mogą uratować przed rosyjskimi dronami, a policja zamyka poszczególne odcinki. Jeśli ryzyko jest zbyt duże - samochodów po prostu nie przepuszczają.

Chersoń

ChersońAnton Jefanow

Są też objazdy. Dłuższe, gorszej jakości, ale ludzie i tak z nich korzystają. Bo choć niewygodne, są bezpieczniejsze niż trasa, nad którą w każdej chwili może pojawić się dron.

- Nie możemy całkowicie zamknąć nieba. To nowy rodzaj wojny, dynamiczny, ciągle się zmienia. Nasze oddziały pracują: na lewym brzegu działają grupy zajmujące się dronami. Ogólnie robimy wszystko, by utrudnić działania wrogowi. Ale nawet jeden dron może zabrać czyjeś życie. I to jest przede wszystkim to, co trzyma nas w ciągłym napięciu - przyznaje Jefanow.

"Chcemy, by Chersoń pozostał miastem, nie punktem na mapie wojny"

Mimo codziennego zagrożenia Chersoń pozostaje miastem, a nie tylko punktem na mapie wojny. Działają tu służby socjalne, otwarte są centra pomocy psychologicznej, funkcjonują schroniska dla ofiar przemocy domowej. To zarówno instytucje, jak i symbole normalności, które dają ludziom poczucie, że życie trwa.

- To potrzebne, by Chersoń nie zamienił się w obszar samego przetrwania. Chcemy, by pozostał miastem, w którym jest miejsce na troskę, wsparcie i ludzką bliskość. Nawet w takich warunkach - tłumaczy Anton Jefanow.

Mieszkańcy dobrze rozumieją, do czego dąży wróg. - Rosjanie chcą zająć Chersoń i całą Ukrainę, ale my wiemy, że to nasza ziemia. Pamiętamy o jeńcach i o torturach, jakie ludzie przeżyli podczas okupacji - mówi urzędnik.

Chersoń

ChersońAnton Jefanow

Właśnie ta pamięć o zbrodniach stała się impulsem do stworzenia w Chersoniu ośrodka pomocy byłym jeńcom cywilnym. To miejsce, w którym gromadzi się świadectwa, wspiera tych, którzy przeszli przez rosyjskie katownie i pomaga rodzinom osób zaginionych.

- Centra rehabilitacyjne w samym Chersoniu nie działają, z powodu ciągłego zagrożenia ludzie wyjeżdżają na leczenie do innych regionów. Ale wierzymy, że uda nam się odbudować - mówi Jefanow.

- Jesteśmy bardzo wdzięczni Polakom i organizacjom, które współpracują z nami od 2023 roku. To naprawdę wielkie wsparcie. Blisko współpracujemy z Polskim Centrum Pomocy Międzynarodowej. Ich pomoc jest skierowana przede wszystkim do osób o ograniczonej mobilności: tych przykutych do łóżka, wymagających opieki społecznej albo rodzinnej. To pieluchy dla dorosłych, środki czystości i inne podstawowe rzeczy. Dla nas to niezwykle ważne - podkreśla Anton Jefanow.

Transport pod ostrzałem. Walka o życie codzienne Chersonia

Chersoń wciąż zmaga się z ogromnymi problemami, których źródła sięgają czasów okupacji. Wtedy Rosjanie wywieźli niemal wszystkie środki transportu - ciężarówki, autobusy i inny sprzęt. Dla miasta był to podwójny cios: z jednej strony ucierpiał biznes, z drugiej - logistyka, bez której niemożliwe jest niesienie pomocy cywilom.

- Po okupacji Chersonia zostały poważne problemy. Rosjanie zabrali niemal wszystkie środki transportu: ciężarówki i inny sprzęt. To mocno uderzyło i w biznes, i w logistykę. Wyjechało wielu przedsiębiorców. Jeśli przed wojną w Chersoniu mieszkało ponad 350 tys. ludzi, to dziś zostało ich jedynie ok. 76 tys. - mówi Anton Jefanow.

Około 60 proc. obecnych mieszkańców to osoby starsze. Nie mają możliwości wyjazdu ani rozpoczęcia życia od nowa w innym miejscu. Najaktywniejsi, młodzi Chersończycy opuścili miasto jeszcze podczas okupacji albo już po niej - pod naporem ostrzałów.

- Ludzie zostają i musimy zapewnić im wszystko, co niezbędne. Osoby o ograniczonej mobilności nie mogą dotrzeć do ośrodków humanitarnych, dlatego przeszliśmy na dostarczanie pomocy bezpośrednio do domów. Bardzo pomogli nam w tym polscy partnerzy: przekazali trzy minibusy do pracy w trzech rejonach Chersonia, aby przewozić osoby o ograniczonej mobilności i zaopatrywać je we wszystko, co potrzebne. Dostaliśmy też pojazd na potrzeby tzw. taksówki socjalnej. Dzięki temu co miesiąc przewozimy ok. 200 osób do szpitali, banków, instytucji socjalnych - opowiada Jefanow.

Rosjanie zniszczyli ciężarówkę niosącą pomoc cywilom w Chersoniu

Rosjanie zniszczyli ciężarówkę niosącą pomoc cywilom w ChersoniuAnton Jefanow

Ale to właśnie transport znów staje się celem wroga. Ciężarówka o masie siedmiu ton, którą polscy partnerzy przekazali do przewozu dużych partii pomocy humanitarnej, była wyraźnie oznakowana. Mimo to rosyjski dron ją zaatakował. Na szczęście obyło się wtedy bez ofiar. Jednak inny minibus już nie miał tyle szczęścia - tam byli i ranni, i zabity.

Jefanow nie ukrywa: sytuacja pozostaje krytyczna. Przed artylerią można się schować, ale drony uderzają w biały dzień, wybierając cele typowo cywilne. A właśnie transport, który ratuje życie, znalazł się w pierwszej kolejności na ich celowniku.

- Ataki nie ustają. To krytyczna sytuacja, ale trzymamy się. Miasta nikt nie zamierza oddać. Chersoń jest i pozostanie Ukrainą - podsumowuje.

Rosjanie zniszczyli ciężarówkę z pomocą dla najbardziej potrzebujących cywilów w Chersoniu i okolicach. Naprawmy ją. Wesprzyj zbiórkę Fundacji PCPM >> TUTAJ. Liczy się każda złotówka.

Przeczytaj źródło