Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.
– Zdecydowanie był to mecz pełen emocji i to trochę na własne życzenie. Mieliśmy sporo niedociągnięć, głupich strat czy niecelnych, ale koniec końców udało nam się wyciągnąć ten mecz i jesteśmy bardzo szczęśliwe z tego powodu – powiedziała najskuteczniejsza w polskim zespole Zuzanna Kulińska.
Biało-czerwone rozpoczęły mecz bardzo dobrze. Wydawało się, że są odpowiednio skoncentrowane, bardzo aktywnie broniły i wyprowadzały kontrataki i już w drugiej minucie prowadziły 6:0. W dziewiątej minucie po rzucie Wiktorii Kuczyńskiej prowadziły już 16:8, a do końca pierwszej kwarty Tajwanki zdołały odrobić tylko jeden punkt.
Problemy rozpoczęły się w drugiej odsłonie gry, głównie za sprawą strat i rzutów z nieprzygotowanych pozycji Polek oraz skuteczności rzutów za trzy punkty rywalek. Po pięciu minutach drugiej kwarty Tajwanki doprowadziły do remisu, a później wyszły na prowadzenie, w pewnym momencie nawet pięciopunktowe. Do przerwy rywalki miały na swoim koncie sześć celnych „trójek”, a Polki ani jednej.
– Myślę, że szybko się przystosowaliśmy do tego azjatyckiego stylu, ale trzeba pamiętać właśnie o tym, że te zespoły zawsze grają czterdzieści minut i nie łatwo z nimi grać. Te zawodniczki są mniej więcej podobnego wzrostu, każda rzuca za trzy i tak naprawdę dwie, trzy trójki czasami z rzędu powodują to, że one wracają do meczu i się nakręcają. Dzisiaj mieliśmy dokładnie tą samą sytuację – komentował trener Polek Karol Kowalewski.
Niemoc udało się przełamać już w pierwszej akcji trzeciej kwarty, gdy do kosza trafiła Julia Piastrzyńska, a Polki odrobiły straty. Przez długie fragmenty biało-czerwone były zespołem wyraźnie lepszym, powiększały swoje prowadzenie, a na dwie minuty przed końcem po „trójce” Magdaleny Szymkiewicz wygrywały już 45:38. Cóż z tego, skoro od tego czasu do końca kwarty zdobyły zaledwie dwa punkty, a rywalki dziewięć. I znów był remis, tym razem 47:47.
Jeszcze na dwie minuty przed końcem meczu polski zespół wygrywał 59:50, ale nieprawdopodobny zryw Tajwanek sprawił, że na osiem sekund przed końcem udało im się wyrównać na 60:60 i doprowadzić do dogrywki. W niej biało-czerwone zagrały jednak bardzo dobrze, a przede wszystkim skutecznie. Bardzo dobrze grała Kulińska, która długo wchodziła w mecz, ale w jego decydującej fazie była liderką zespołu.
W sobotę polski zespół zagra z Niemkami, a fazę grupową zakończy starciem z reprezentacją Stanów Zjednoczonych. – Przyjechałyśmy tu z myślą, że ten pierwszy mecz jest ważny, drugi jeszcze ważniejszy, trzeci jeszcze ważniejszy, więc kroczek po kroczku lecimy po następne zwycięstwo jutro – mówiła Kulińska.
– Może to jest śmieszne, ale o Niemkach wiemy dużo, dużo więcej i na pewno to będzie teoretycznie wygodniejszy rywal dla nas. To jest europejska koszykówka, koszykówka, którą znamy bardzo dobrze i w której myślę, że będzie nam nawet łatwiej wykorzystać nasze mocne strony – dodał trener Kowalewski.
W piątek zmagania na uniwersjadzie rozpoczęły także polskie koszykarki 3x3. Polki rozpoczęły od zwycięstwa 21:10 z reprezentacją Republiki Południowej Afryki, a wieczorem przegrały z drużyną Stanów Zjednoczonych 11:14.
Pierwszy mecz na turnieju biało-czerwone, grające w składzie Marta Stawicka, Julia Bazan, Aleksandra Pszczolarska i Aleksandra Ziemborska, rozpoczęły mocno nerwowo. Miały problemy zwłaszcza w ofensywie, ale im dłużej przebywały na boisku, tym ich przewaga rosła.
– Zawsze te pierwsze mecze są takie ciężkie, bo jeszcze nie wiemy, nie mamy tego czucia boiska. Również przeciwnik był wymagający, był dość silny fizycznie. Przyjechałyśmy tu cztery dni wcześniej, nie miałyśmy żadnej możliwości grania, więc myślę, że to był taki dobry pierwszy mecz na przetarcie i po prostu przyzwyczajenie się do tego boiska, ale też linii sędziowania. Na początku było trochę ciężko, ale już wiemy, jak możemy grać – mówiła Julia Bazan.
Podobnie początkowe problemy w meczu z RPA zdiagnozowała Aleksandra Ziemborska. – Ten pierwszy mecz jest zawsze najtrudniejszym meczem na turnieju. Trzeba się też trochę przestawić, tu jest trochę inne sędziowanie niż na turniejach, w których ja zwykle biorę udział. Myślę, że każda drużyna tutaj będzie zaskoczeniem, ja znam Niemki, Czeszkę znam i to chyba na tyle – mówiła.
Polskie zawodniczki nie ukrywają, że bardzo podoba im się organizacja turnieju w zrewitalizowanej i przerobionej na halę widowiskową starej hali fabrycznej w Bochum. – Mi się bardzo podoba, jest to jednak taki klimat, właśnie typowy dla koszykówki 3x3. Nazwałabym go klimatem garażu, ale jednak z nutką klasy. Mi się bardzo podoba, ja bardzo lubię ten klimat, więc jestem jak najbardziej za – powiedziała Bazan.
– Klimat jest świetny. Bardzo fajne miejsce, na pewno nie będzie problemów z pogodą, jak to zwykle bywa na turniejach. Ale jest trochę gorąco – dodała Ziemborska. W sobotę okaże się, czy polskie zespoły w koszykówce 3x3, męski i kobiecy, zagra dzień później o medale. Z kolei w sobotę swój pierwszy mecz rozegrają polscy koszykarze, którzy w Duisburgu zmierzą się z Czechami.
Polska – Tajwan 77:69 (17:11, 12:21, 18:15, 13:13, dogr. 17:9)
Polska: Julia Piestrzyńska 3, Klaudia Wnorowska 11, Aleksandra Wojtala 9, Zuzanna Kulińska 17, Kamila Borkowska 15 – Magdalena Szymkiewicz 4, Aleksandra Mielnicka 4, Bożena Puter 8, Wiktoria Kuczyńska 2, Ewelina Śmiałek 2, Anna Wińkowska 2. Trener: Karol Kowalewski.
Informacja Prasowa