W poniedziałkowy wieczór na kibiców czekało interesujące starcie. Manchester United podejmował na własnym stadionie Bournemouth w Premier League. Faworytem rywalizacji byli gospodarze. To, co wydarzyło się w tym spotkaniu, przejdzie do historii. Tylu zwrotów akcji dawno świat futbolu nie widział.
Zobacz wideo Totalna degrengolada w Legii
Co za mecz na Old Trafford! Worek goli
Pierwsza połowa należała do Manchesteru, szczególnie pod względem ataków na bramkę. Zdecydowanie przeważali w tym elemencie, ale na tablicy wyników tej przewagi widać nie było. Po 45 minutach gospodarze prowadzili 2:1 po golach Amada Diallo i Casemiro. Dla Bournemouth strzelił Antoine Semenyo. To zwiastowało zaciętą drugą połowę, ale aż tak wielu emocji i bramek chyba nikt się nie spodziewał.
Kolejne 45 minut było bowiem istnym szaleństwem. Już po siedmiu minutach to goście wyszli na prowadzenie. Najpierw wyrównał Evanilson, a później na 3:2 strzelił Marcus Tavernier. United nie zamierzało jednak odpuszczać. Efekt? Trafienie Bruno Fernandesa z 77. minuty. To nie było ostatnie słowo Manchesteru. Już dwie minuty później na 4:3 strzelił Matheus Cunha. Gospodarze powoli "witali się z gąską", choć na murawie wciąż sporo się działo. Manchester nie mógł być pewny wygranej. I ta ostatecznie uciekła United. W 84. minucie wyrównanie Bournemouth dał Eli Junior Kroupi.
Mecz ostatecznie skończył się wynikiem 4:4. Co to oznacza dla obu drużyn w kontekście tabeli? United awansowało na szóstą lokatę. Po 16 meczach ma 26 punktów na koncie. A co z Bournemouth? Zajmuje 13. miejsce z dorobkiem 21 "oczek". W tabeli jest bardzo ciasno!

16 godziny temu
19






English (US) ·
Polish (PL) ·