Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.
Źle lub bardzo źle
Przykro to napisać, ale nasza drużyna do lat 21 nie pasowała do mistrzostw Europy w tej kategorii wiekowej. Spośród 3 meczów Biało-Czerwonych trudno wybrać ten najsłabszy, jako że wszystkie obnażyły sportową mizerię i wspomniane niedopasowanie do poziomu przeciwników. Przeciwko Gruzji, a więc teoretycznie rywalowi w naszym zasięgu, Polacy zagrali bojaźliwie, zbyt ostrożnie, a ten typowy mecz na remis przegrali przez rażące indywidualne błędy Filipa Kozłowskiego i Michała Rakoczego.
Z Portugalią zawiodło wszystko, ale przede wszystkim organizacja gry obronnej i współpraca w ramach jednej formacji i między nimi (przy pierwszej straconej bramce, kiedy rywale mieli aut przy linii środkowej, 3 nasi stoperzy – Patryk Peda, Ariel Mosór i Michał Gurgul – stali zbyt wąsko i dali się łatwo ograć). Dwa kolejne gole Portugalczycy strzelali, kiedy to Polacy mieli stały fragment gry pod ich polem karnym. W oczy biła przewaga naszych rywali w szybkości, technice użytkowej, dynamice. Mecz wyglądał jak rywalizacja mężczyzn z chłopcami.
Wreszcie ostatni mecz grupowy z Francją. Pierwsza połowa to wypisz wymaluj starcie z Portugalią. Walczący tylko i aż o honor Polacy oddali całkowicie inicjatywę, nie potrafili wymienić kilku dokładnych podań, byli wolniejsi, nie wierzyli w siebie, W efekcie "Trójkolorowi" zdobyli 3 bramki. Druga połowa po części wymazała fatalne wrażenie z pierwszej, a jej najlepszym momentem była bramka Ariela Mosóra.
Gdzie jest ta 9?
Jako zespół Polacy na turniej na Słowacji nie dojechali. Indywidualnie większość piłkarzy również nie. Błędów nie uniknął nasz kapitan i podstawowy bramkarz Kacper Tobiasz. Bramkę na 0-1 z Francją musi całkowicie wziąć na siebie jego kolega po fachu Kacper Trelowski. O obrońcach źle już było. W linii środkowej nie znalazł ani swojego miejsca, ani swojej formy Kacper Kozłowski. Życia nie ułatwił mu trener Adam Majewski, który ustawiał zawodnika raz wyżej, raz niżej, a w meczu z Francją nawet na pozycji fałszywej 9. Kozłowski i Antoni Kozubal zachowali się kompletnie nieodpowiedzialnie przy drugim golu strzelonym przez Francję.
Nie mieliśmy na tym Euro napastnika z prawdziwego zdarzenia. Filip Kozłowski takim na pewno nie był. Polacy, którzy w eliminacjach zdobywali dużo bramek, w turnieju finałowym cieszyli się tylko z dwóch, żadnej nie zdobyli natomiast z akcji. Sytuacji na kolejne gole nie było wcale tak mało, zawiodła skuteczność. Możemy dzisiaj tylko marzyć o napastnikach, jakich miała nasza reprezentacja U-21 w swoich poprzednich startach w ME. W 2017 roku w ataku grali Adam Buksa, Krzysztof Piątek i Dawid Kownacki, a w 2019 byli to Buksa, Karol Świderski, których wspierał Sebastian Szymański.
Najgorszy scenariusz
Jeśli szukać czegoś pozytywnego w smutnej rzeczywistości kadry U-21, to przebłyski odważnej gry jeden na jednego pokazał Mariusz Fornalczyk, za którego Widzew Łódź zapłacił ostatnio 1.5 mln euro! Nieźle wyglądał Jakub Kałuziński, bijący dokładnie stałe fragmenty i gwarantujący odpowiedzialność w środku boiska. Największe pochwały należy wysłać w stronę Ariela Mosóra. Nasz środkowy obrońca grał zdecydowanie, jak to się mówi: "nie pękał na robocie", był skuteczny w powietrznych pojedynkach, wreszcie strzelił gola. I nie pękł także w pomeczowym wywiadzie na koniec turnieju, przepraszając kibiców za beznadziejny występ zespołu. Nie malował trawy na zielono, co w wypowiedziach naszych selekcjonerów i reprezentantów staje się normą.
Nieliczne indywidualne laurki nie zmienią ponurego obrazu, jaki wyłonił się po występie polskiej młodzieżówki na ME U-21. Trener Adam Majewski nie powołał Kacpra Urbańskiego, Maxiego Oyedele czy Jana Ziółkowskiego. Postawił na ludzi, z którymi wywalczył awans w długich eliminacjach. Niestety, ci ludzie zawiedli, a tym samym zawiódł także selekcjoner i jego selekcja.
Dlatego wątpliwości budzi fakt przedłużenia umowy z Adamem Majewskim do 2027 roku, do kolejnych finałów Euro U-21. Psy szczekają, karawana jedzie dalej?
Miało już na dużej mistrzowskiej imprezie nie być niechcianego scenariusza, czyli meczu otwarcia, meczu o wszystko i meczu o honor. Na razie rzeczywistość w piłce młodzieżowej jest niestety taka, że na inny scenariusz reprezentacji Polski nie stać.